Miraculous; początek przyjaźni. ROZDZIAŁ XVIII

604 44 3
                                    


__________________________________________________

ROZDZIAŁ XVIII

__________________________________________________

*Luwr, sześćdziesiąt minut przed pokonaniem Zapominatora*

-Mille, co powinnam zrobić? Doskonale znam francuski, ale mam problem z dopasowaniem się w te klimaty.. wiesz, inna kultura, zwyczaje.. do tego jeszcze nowa szkoła. We Włoszech wszystko było takie.. idealne. Prosty język, wspaniałe obyczaje i jedzenie.. właśnie, jedzenie! Bo ono jest we Włoszech najlepsze, a nie, jakieś żabie udka.. To w ogóle jest jadalne? -zapytała szatynka, zatrzymując się przed jednym ze sklepów. Dookoła otaczali ją ludzie, którzy mieli swoje własne życie, mieli jakieś hobby.. a ona? Ona lubiła obserwować ludzi - w tym była najlepsza. -Paryż.. to takie dziwne miejsce. Może dlatego, że jest to miejsce zakochanych? Ja nigdy nie miałam chłopaka.. żaden nie wpasował się w moje gusta. Zresztą, na co on komu? Póki mam Ciebie - Mille, póki mogę z Tobą rozmawiać.. nie potrzebuję nikogo innego! -oznajmiła dziewczyna, posyłając swojej kwami szczery uśmiech. Beatrice Carlo-Lshandt - bo tak nazywa się owa dziewczyna, pochodzi z Włoch. Jej ojciec urodził się we Francji, toteż po piętnastu latach życia za granicą postanowił wrócić do starych korzeni ze swoją rodziną.

***

-Paryż, co..? -zapytała ze znudzeniem Namhwa, siedząc na jednej z fontann przy Luwrze. -Że też matka kazała mi z powrotem tutaj zamieszkać, doprawdy. Nowa praca, nowy mężczyzna? Dlaczego nie może zdecydować się na jedno, tylko cały czas wprowadza jakieś zmiany w swoim życiu, w dodatku na moją niekorzyść? Przecież Korea jest cudowna, ta kultura, język.. a co najważniejsze, boysbandy! Przecież tutaj, we Francji nie ma żadnego fajnego zespołu! Na razie spotkałam tylko pseudo gwiazdę popu.. YX? Chyba tak się nazywa. Proszę Cię, Abeill, co to w ogóle za nazwa? -zapytała z irytacją blondynka swoją kwami, która schowana była w jej modnej, żółtej torbie.

-Namhwa! Przestać narzekać, zawsze się do czegoś przyczepisz. Dlaczego nie spojrzysz na to optymistycznie? Przecież może się tyle wydarzyć! -oznajmiła Abeill, próbując uświadomić przyjaciółce, że nie powinna tak się zachowywać.

-Oj, no wiem.. ale!

Nagle przed jej oczyma przeszedł tajemniczy mężczyzna.. widać, że miał jakiś problem. Ubrany w czarny płaszcz, trzymał w ręku piękny zegarek, który od razu rzucił się w oczy Namhwie.

-O-on jest..! Muszę coś z tym zrobić! -powiedziała dziewczyna, która zaczęła biec przed siebie. Zamyślona wpadła na nieznajomą jej osobę, a z kieszeni wypadła jej.. KWAMI? Obie nastolatki zderzyły się z dużą siłą, toteż po chwili upadły, przypadkowo upuszczając ważne dla nich rzeczy. Obydwie patrzyły na siebie z niedowierzaniem.

-Beatrice, musisz się pośpieszyć! -oznajmiło małe stworzenie, które błyskawicznie podniosło się z ziemi.

-Cz-czekaj, bo nie rozumiem.. -zaczęła Namhwa. Ty TEŻ jesteś posiadaczką miraculum?

-Jak to, "też"? Nienienie, nie wierzę! Ty również..?!

Nastolatki wybuchnęły śmiechem. Wstały z ziemi, po czym się przedstawiły. Mille znała Abeill, natomiast Abeill znała Mille. Po krótkiej rozmowie, dziewczyny postanowiły zgładzić owego przestępcę. Gdy znalazły się w niezaludnionym miejscu, przemieniły się w superbohaterki.

-Jestem Volpina, lisia strażniczka.

-A ja jestem Bee Girl, ee.. pszczółka? -zapytała niepewnie, bowiem nigdy nie myślała o jakimś czaderskim odpowiedniku swojego pseudonimu.

Gdy nastolatki ruszyły w pościg za domniemaną opętaną przez akumę osobą, doznały szoku. Po przestępcy ani śladu, natomiast z oddali zauważyły pięknego, żółtego motyla, który leciał w stronę nieba.

-Ch-chyba się spóźniłyśmy.. -oznajmiła Volpina, nie mogąc powstrzymać się od śmiechu. Czyżbyśmy nie były tutaj same?

-Na to wygląda. -odpowiedziała pszczółka, łapiąc nowo poznaną dziewczynę za rękę. Po chwili znajdowały się na dachu jednego z budynku. -Ech, ale naprawdę! Tak dawno nie walczyłam ze złem, miałam nadzieję, że to się zmieni! ..Volpina..?

-P-patrz! Ktoś się całuje, o tam, na sąsiednim budynku! Dla dziewczyny był to niespotykany widok, mimo ciągłego obserwowania ludzi wokół siebie.

-A! Gdzieś już widziałam tego chłopaka, jestem tego pewna! Jeśli dobrze pamiętam.. to na jednym z plakatów? W Paryżu wisi mnóstwo reklam, ale on się wyróżniał wśród innych.. Jest taki przystojny! -oznajmiła Bee Girl, piszcząc z podekscytowania.

-Tak, tak. Ale chyba jest zajęty.. nie wygląda na takiego, który całowałby dziewczynę, do której nic by nie czuł.

Pszczółka niechętnie jej przytaknęła. Gdy obydwie wróciły do swoich normalnych postaci, dziewczyny postanowiły, że porozmawiają jeszcze przez chwilę. Rozmowa ciągnęła się godzinami, bowiem nastolatki znalazły wspólny język. Jak się później okazało, będą chodzić do tej samej szkoły - Collège'u Françoise'u Dupont.

Następnego dnia, Namhwa i Beatrice przyszły spóźnione już na pierwszą lekcję. Po chwili jednak znajdowały się w sali - stojąc na środku klasy, aby się przedstawić.

-Jestem Beatrice Carlo-Lshandt, a ta obok mnie to Namhwa Jung. Jak możecie się domyślać po naszych nazwiskach, nie jesteśmy stąd i nie, nie znamy się długo. Teoretycznie rzecz biorąc, poznałyśmy się wczoraj, przez pewien niefortunny wypadek. -oznajmiła szatynka, szturchając swoją nową przyjaciółkę. Natomiast ona.. wpatrywała się w zielonookiego blondyna, którego wczoraj zobaczyła na jednym z budynków.

-Ach! To wy się wczoraj całowaliście! -powiedziała Namhwa, wskazując na Adriena i Marinette. 

MIRACULOUS: HISTORIA PRAWDZIWAWhere stories live. Discover now