Miraculous: historia prawdziwa. XV

598 64 4
                                    


__________________________________________________

ROZDZIAŁ XV

__________________________________________________

Deszcz padał coraz mocniej. Marinette cały czas biegła przed siebie, nie zważając na ludzi wokół siebie. Tikki nigdy nie widziała swojej przyjaciółki w takim stanie, toteż bardzo się o nią martwiła. Gdy nastolatka znajdowała się przed szpitalem, nerwowo zaczęła szukać sali, w której leżała jej matka.

-Sala 35, sala 35... -powtarzała dziewczyna, nie mogąc znaleźć odpowiedniego pomieszczenia. Dopiero gdy zainteresowała się nią jedna z pielęgniarek, Marinette w końcu dotarła na miejsce. Bez zawahania weszła do sali. Na szpitalnym łóżku zauważyła swoją przytomną matkę, która przypięta była do kroplówki. Obok niej siedział jej ukochany mąż, trzymając ją za rękę.

-M-mamo! -powiedziała ze łzami w oczach dziewczyna, podchodząc do swojej matki. C-co Ci się stało? Dlaczego jesteś w szpitalu?

-Och, córciu. Nie martw się, to nic poważnego. -zapewniała kobieta, próbując podnieść na duchu swoją córkę. To z przemęczenia, ostatnio mam straszne urwanie głowy. Lekarz prosił, żebym zrobiła sobie krótki urlop, ponieważ dzięki wypoczynkowi wrócę do formy. Twój papa jak zawsze za bardzo dramatyzuje. -zaśmiała się kobieta, przytulając swoją pociechę. Zmieniając temat, dlaczego jesteś cała mokra? Możesz się przeziębić!

-Aa, to.. Jak tata poinformował mnie o tym, że jesteś w szpitalu, to chciałam jak najszybciej tu być, więc.. -powiedziała niepewnie Marinette. A-ale nie martw się o mnie, nic mi nie będzie!

Cała rodzina rozmawiała ze sobą miło spędzając czas, aż w końcu przyszedł czas rozłąki, bowiem minął czas odwiedzin w szpitalu. Marinette wraz ze swoim ojcem wróciła do domu. Gdy weszła do swojego pokoju, od razu zmieniła ubranie, zaś mokre rzeczy zaniosła do łazienki.

-Ach, nie wierzę! Zostawiłam swój telefon w tym lokalu! Przecież jak ktoś zacznie go przeglądać.. T-tam są..-powiedziała Marinette, którą oblały zimne poty. Tam są zdjęcia Adriena! Cała masa! Dziewczyna zaczęła niespokojnie kręcić się po pokoju. Może Alya go ze sobą wzięła? Agh, dlaczego zawsze mnie to spotyka?!

Po chwili dziewczyna zeszła na dół do salonu, aby zadzwonić do swojej przyjaciółki z nadzieją, że ta wzięła jej telefon. Gdy wykręcała do niej numer, drżały jej ręce.

-A-alya? -zapytała niepewnie.

-DZIEWCZYNO, CO SIĘ STAŁO? -zapytała zmartwiona dziewczyna. Tak nagle wybiegłaś z tego lokalu, wszystko w porządku?

-Aach, tak, tak. No, prawie.. Moja mama jest w szpitalu, podobno zasłabła w piekarni. Zostanie tam na kilka dni, żeby mogła w pełni wypocząć. Ale co ważniejsze, Alya! Proszę, powiedz, że masz mój telefon!

-Ech? Nie, nie mam go. Jeśli dobrze pamiętam to.. Adrien go podniósł. Mówił, że odda Ci go jutro w szkole, czy coś.

-ADRIEN?! Dlaczego akurat on? Przecież jak zobaczy jego zawartość.. będę skończona! -oznajmiła zdruzgotana Marinette..

-Och, daj spokój. Naprawdę uważasz, że będzie Ci grzebał w telefonie?

-N-nie.. a może jednak? Nigdy nie wiem, co przyjdzie mu do głowy! Agh..

-Haha, wtedy będzie naprawdę zabawnie. Nie przejmuj się, bądź dobrej myśli. Do jutra! -powiedziała Alya, która po chwili się rozłączyła.

Zmartwiona dziewczyna wróciła na górę do swojego pokoju, kładąc się bezwładnie na łóżku.

-Tikki.. przez Biedronkę zaniedbuję swoje prywatne życie.. nawet nie wiedziałam, że coś jest nie tak z moją mamą. Dobrze, że to tylko zmęczenie, ale co by było, gdyby stało jej się coś poważniejszego? Dlaczego Czarny Kot nie potrafi łapać akum jak Biedronka? -zapytała ironicznie Marinette. Myśląc o całym dzisiejszym dniu, począwszy od dwóch pocałunków z Adrienem, aż po nieprzyjemny telefon od ojca, dziewczyna pokrótce zasnęła. Obudziło ją pukanie do drzwi. Jak się okazało, był to jej ojciec, który przyniósł świeżo upieczone bułki.

-Ech, piekłeś coś na wieczór? -zapytała ze zdziwiniem nastolatka. Zaraz, zaraz.. już jest ranek?! Co gorsza, lekcje już dawno się zaczęły! Tato, dlaczego mnie nie obudziłeś?

-Spałaś tak słodko, nie miałem prawa Cię budzić. Zresztą chciałem, żebyś odpoczęła po wczorajszym dniu. -oznajmił ojciec dziewczyny, zostawiając pieczywo na biurku.

-Tikki, gdzie jesteś? -zapytała Marinette po tym, jak Tom opuścił jej pokój. Chociaż Ty mogłaś mnie obudzić.. No nic, mówi się trudno. Wezmę prysznic i zacznę coś robić. Gdy dziewczyna zamknęła się w łazience, kwami usłyszała znajomy głos w salonie. Zaciekawiona zleciała na dół tak, aby nikt jej nie zauważył.

-Dzień dobry panu, jestem kolegą z klasy Marinette. -powiedział Adrien, który przyszedł zobaczyć się z ukochaną. Marinette zostawiła wczoraj w lokalu swój telefon, więc postanowiłem jej go oddać. Znaczy, miałem zrobić to w szkole, ale dzisiaj nie przyszła. Coś jej się stało? -zapytał ze zmartwioną miną.

-Ach, nie przyszła, bo dopiero co wstała. Wczoraj wiele się wydarzyło.. chciałem, żeby dzisiaj została w domu. Jeśli chcesz z nią porozmawiać to proszę, idź do jej pokoju. -zaproponował ojciec nastolatki, wskazując jej pokój.

-Tak zrobię, dziękuję. Tikki słysząc całą rozmowę, postanowiła jak najszybciej usunąć zdjęcia nastolatka ze ścian swojej przyjaciółki. Po chwili do pokoju wszedł Adrien.

-Cześć, Tikki! Nie ma Marinette? -zapytał chłopak, siadając na łóżku koleżanki z klasy.

-A, e, co? Nie, nie ma! Znaczy jest, w łazience! Bierze prysznic! -powiedziała poddenerwowana kwami, której w ostatniej chwili udało się sprytnie schować zdjęcia.

-O-okej. Widzę, że przejmujesz dziwne nawyki po Marinette. -powiedział żartobliwie chłopak.

-Tikki, co mam zrobić? Co, jeśli widział te zdjęcia? -zapytała Marinette, wchodząc do pokoju. Ubrana była w swoją słodką piżamkę, którą zakładała od czasu do czasu. - A-adrien?! C-c-c-co Ty tu robisz?! Dziewczyna spojrzała na swoją ścianę w obawie, że chłopak widział swoje zdjęcia. Ku jej zdziwieniu na ścianie nie było żadnej fotografii. Tikki, kocham Cię! -pomyślała, oczekując odpowiedzi od Adriena.

-Cześć, Marinette. Mam Twój telefon, który wczoraj zostawiłaś. I.. o jakie zdjęcia chodziło? Tam jest coś, czego nie powinienem był zobaczyć? -zapytał chłopak, który zaczął się chichotać pod nosem. Proszę, weź go.

-Dz-dziękuję. -odpowiedziała niepewnie dziewczyna, siadając obok swojej miłości.

-Wszystko w porządku? Wczoraj nie wyglądałaś za dobrze.

-Ach, t-tak, już jest okej. Moja mama jest w szpitalu, to długa historia.

Nastolatkowie rozmawiali ze sobą, dopóki nie przerwało im pukanie do drzwi. Był to ojciec Marinette, który przygotował rogaliki z serem, który był ulubionym przysmakiem kwami Czarnego Kota.

-Cz-czy ja czuję.. serek?! -pomyślał Plagg, który niezauważalnie wyleciał z torby Adriena. Chwycił za jeden rogalik, po czym ukrył się za stosem książek na jednej z półek. Po skończonym posiłku, kwami zasnęło.

Rozmowa Adriena z Marinette trwała bardzo długo, aż przyszedł czas na ich rozstanie. Na chłopaka czekał już samochód, toteż prędkim krokiem opuścił mieszkanie dziewczyny. Jednak w jego torbie brakowało kogoś dla niego bardzo ważnego.. 

MIRACULOUS: HISTORIA PRAWDZIWAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz