number twenty two

Zacznij od początku
                                        


Od: Pieprzony stalker
Pamiętasz, kiedy obiecałem ci, że komuś coś się stanie?:)


Zbledłam. Shawn musiał to zauważyć, bo niemal natychmiast objął mnie ramieniem, następnie patrząc na ekran telefonu. Po chwili pojawił się kolejny sms .


Od: Pieprzony stalker
Spełniłem tę obietnicę


Łzy zaczęły spływać po moich policzkach, mimo tego, że nie do końca wiedziałam, o co chodzi. 


- Ems? Nie płacz, proszę - odwrócił moją głowę w swoją stronę tak, aby móc spojrzeć w moje oczy. Uniósł prawą dłoń, wycierając nią po chwili mój policzek.
- Shawn j-a nie wiem o c-co chodzi - szlochałam.
- Miejmy nadzieję, że... - jego wypowiedź przerwał dzwonek mojego telefonu. Nie patrząc na wyświetlacz, niemal natychmiast odebrałam połączenie.
- E-emma - usłyszałam w słuchawce zapłakany głos Tiffany. - M-m... Matt miał w-wypadek - trzęsła się. Zatkało mnie. Dobrze wiedziałam, kto mógł za tym stać.
- Wdech i wydech.. Gdzie jesteś skarbie? - starałam się być opanowana.
- W sz-szpitalu na Wall Street - odpowiedziała nieco spokojniej.
- Zaraz będziemy - po tych słowach rozłączyłam się i wybuchłam płaczem. Nie wiedziałam, co mam zrobić. Byłam zdruzgotana. Chłopak, który wyznał mi kiedyś miłość oraz aktualny przyjaciel, miał wypadek. Tiff musi czuć się okropnie, w końcu to jej brat. Wtuliłam się w bruneta, a on kojąco masował moje plecy.
- Matt miał w-wypadek - wydusiłam w końcu. 


Kilka dni temu Shawn miał okazję go poznać. Szybko się zakumplowali i znaleźli wspólne tematy. W ostatnim czasie spędzaliśmy wolne chwile we czwórkę - ja, Shawn, Matt i Tiff. 


- Zabiję skurwiela - zacisnął mocniej pięść. Złapałam go za rękę, aby trochę się uspokoił.
- Powinniśmy jechać - szepnęłam. - Zadzwonię po taksówkę



~*~



Droga mijała nam w wyjątkowo ślimaczym tempie. Wydawałoby się nawet, że czas stanął w miejscu. Mendes gładził moją dłoń, za co byłam mu strasznie wdzięczna. Tak bardzo chciałabym być już na miejscu i wesprzeć Tiffany... Chciałabym zobaczyć, czy z Mattem wszystko w porządku. Chciałabym, aby to, co dziś się stało, było tylko snem. Teraz moglibyśmy siedzieć we czwórkę i jeść pizzę lub grać w jakieś durne gry. 


- Emmy? - przyjaciel wyrwał mnie z zamysleń. - Dojechaliśmy - wyszedł, aby otworzyć drzwi od mojej strony, po czym wyciągnął z kieszeni portfel i wręczył taksówkarzowi odpowiednią kwotę.


Znajdowaliśmy się kilkanaście kroków przed wejściem. Serce zaczęło bić mi coraz szybciej. Shawn najwidoczniej to zauważył, bo objął mnie w pasie, tym samym uspakajając. Uśmiechnęłam się do niego blado, co również odwdzięczył.


Kiedy byliśmy już w środku, nie mogliśmy znaleźć odpowiedniego oddziału. Postanowiliśmy spytać recepcjonistki, która najwyraźniej była tutaj nowa i niezbyt ogarniała przynajmniej połowę szpitala. Po dziesięciu minutach znaleźliśmy ten odpowiedni. Już zza potężnych drzwi zauważyłam przyjaciółkę, która siedziała skulona, płacząc. Oderwałam się od bruneta, biegnąc w jej stronę. Szybko ją przytuliłam. Po chwili dołączył do nas Mendes, który zrobił to samo co ja.


- N-nie mogę w t-to uwierzyć - wyszeptała w moje ramię.
- Ja też Tiff. Pamiętaj, wyjdzie z tego - ścisnęłam ją jeszcze mocniej.
- M-mam nadzieję - westchnęła.
- Pani Ginger? - zapytał jakiś głos. Obróciliśmy się w stronę, z której dobiegał. Wszyscy wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia.


Tą osobą był lekarz.



~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~


Przepraszam miśki, że rozdział dodaję dopiero teraz, ale lepiej późno niż wcale:)


Od razu chciałam Was poinformować, że w ten weekend nie będzie rozdziału, ponieważ aktualnie jestem w górach i ledwo dodaję ten. Ale wynagrodzę Wam to, zobaczycie!:)


Jak myślicie, co mogło stać się Mattowi? Pamiętacie go w ogóle?:)


Do następnego, kocham mocno,
Buziaki xx  


Kochajcie mnie i wielbijcie, bo znowu tylko dzięki mnie jest rozdział/ coco chanel

JAK WITAJĄ SIĘ DZIEWCZYNY PODCZAS OKRESU?
JAK LECI?

dusze sie, ok

Problem | s.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz