number twenty

3.8K 266 50
                                    


 Skoro nie możesz powiedzieć prawdy ludziom, na których najbardziej ci zależy, w rezultacie samego siebie też oszukujesz ~ Cassandra Clare "Miasto popiołów"



Trzęsącymi rękoma wybrałam numer do taksówki i przyłożyłam telefon do ucha. Przyjaciółka również była zdenerwowana. Odebrała moje urządzenie, po czym zaczęła rozmowę z taksówkarzem. Podziękowałam jej skinieniem głowy, gdyż na uśmiech ani cokolwiek innego nie było mnie w tym momencie stać.


Okropnie się bałam. Moje nogi drżały. Nie wyobrażam sobie, że on mógłby zrobić coś mojej mamie. Dopiero co przyjechała, a ja już miałabym ją stracić? Nigdy w życiu. Tiffany chodziła to w jedną, to w drugą stronę. Wyglądała jak tykająca bomba. Kocha Linds tak samo jak ja. Cieszę się, że mają ze sobą świetny kontakt.


Moje myśli przerwał klakson pojazdu, który nadjechał. Brunetka chwyciła mnie pod pachę, wchodząc do auta. Powiedziałyśmy kierowcy ciche "dobry wieczór" i skupiłyśmy swoje myśli na jednym. 


Droga mijała bardzo wolno, jak gdyby ktoś zatrzymał czas. Spojrzałam przez szybę, za którą widziałam tylko drzewa. Mimo wszystko poznałam tę drogę. Zbliżamy się do mojego osiedla.


Szybciej, szybciej


Poganiałam starszego mężczyznę w myślach, jak gdyby to miało pomóc w przyśpieszeniu tempa.


Nagle zatrzymaliśmy się pod moim domem. Zlustrowałam go dokładnie. Światła we wszystkich pomieszczeniach były zgaszone. Wybiegłam szybko z transportu i udałam się w stronę drzwi. Odwróciłam się dopiero przy drzwiach, aby zobaczyć, czy Tiffany idzie za mną. Znajdowała się jednak spory odcinek drogi ode mnie, zapewne chwilę wcześniej płacąc taksówkarzowi odpowiednie wynagrodzenie. Nie czekając na nią dłużej, włożyłam rękę do kieszeni w poszukiwaniu klucza. Nie mogłam go nigdzie znaleźć, tak jakby zapadł się pod ziemię. Zaczęłam głośno szlochać. Przyjaciółka podbiegła do mnie, mocno tuląc i tłumacząc mi spokojnie, że zapasowy klucz do mojego domu znajduje się pod wycieraczką. Odsunęłam się, aby go sięgnąć i próbowałam otworzyć zamek. W mojej sytuacji nie należało to do najłatwiejszych zadań, ponieważ rozmazany obraz mi to uniemożliwiał. Po pięciu nieudanych próbach wetknięcia go do zamka, w końcu się udało. Wparowałam do środka, porozpalałam światła i zaczęłam desperacko chodzić po całym wnętrzu w celu znalezienia rodzicielki. Postanowiłyśmy się rozdzielić. Brunetka przeszukiwała piętro, a ja parter. Sprawdziłam kuchnię, sypialnię mamy, łazienkę oraz salon.


Nic.
Pustka. 


Po raz kolejny zaczęłam płakać. Nie miałam już sił. Usiadłam na kanapie, chowając głowę między kolanami.


- Emma! - usłyszałam głośny krzyk, na którego dźwięk szybko się otrząsnęłam. Wbiegłam na górę, kierując się w stronę mojego pokoju, z którego słyszałam głos przyjaciółki. To, co zobaczyłam wywołało u mnie kolejną dawkę łez, ale tym razem ze szczęścia. Podeszłam do łóżka, na którym leżała moja mama. Najwyraźniej wciąż śpi od czasu, kiedy wyszłam. Dziwię się tylko, jakim cudem nie obudził jej wrzask Tiff? Może przez te kilka lat już się przyzwyczaiła, albo po prostu trochę przygłuchła, kto wie. Brunetka uśmiechała się od ucha do ucha, podobnie jak ja. Wyszłyśmy z pomieszczenia, aby następnie skierować się do kuchni. Mała dawka kofeiny nam nie zaszkodzi. 

Problem | s.m.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz