Rozdział 2

6.2K 156 2
                                    

Od godziny 9 panował wielki haos ze względu na to,że chłopcy grają dziś na ogromnym stadionie.Wyjeżdżamy o godzinie 13,aby zespół przećwiczył piosenki i żebyśmy zdążyły ich przygotować.Właśnie myłam zęby kiedy do mojej łazienki wpadł Louis.
-Jess,to bardzo ważne,więc wypluj to i biegnij ze mną do Harry'ego.-szybko zrobiłam to co mi kazał i pobiegłam do apartamentu 303 gdzie zastaliśmy bruneta przykładającego sobie lód do oka.Kiedy wyczuł naszą obecność odwrócił się i patrzył to na mnie,to na Louisa.
-Dasz radę to zakryć?Bo myślę,że ten debil sam tego nie zrobi.-spojrzał na mnie Louis i wyszedł z pokoju.
Podeszłam do Harry'ego i odciągnęłam rękę od jego oka pod którym znajdował się wielki siniak.
Spojrzałam na niego,a ten jedynie uśmiechnął się i wzruszył ramionami.
-Coś ty zrobił...Wiesz ile pudru będziesz musiał na sobie mieć?-zaśmiałam sie cicho,a na twarzy chłopaka pojawił się grymas.
-Wygłupialiśmy się razem z chłopakami,no i ja stałem przy drzwiach.I wtedy do środka wszedł Paul,a wiesz jakie ona ma te łapska-zaśmiał się.
-Dostałeś tymi drzwiami prawda?-zapytałam powstrzymując śmiech,Harry potwierdził moją hipotezę,a ja wybuchnęłam niekontrolowanym śmiechem,na co brunet zaczął mnie dźgać palcami po bokach.Odsunęłam się od niego i usiadłam na miękkim fotelu,biorąc łyk jego ciepłej kawy,a brunet obserwował moje poczynania.Po czym sam usiadł prawie miażdżąc moje ciało tłumacząc się,że jestem wygodna.Dziwnie jest zachowywać się jak przyjaciel w stosunku do osoby,którą się kocha,ale lepsze to niż miałabym wogóle nie mieć z nim kontaktu.
-Nie przyszliście na śniadanie to śniadanie przyszło do was!-zaświergotał Niall pchając wózek na którym poustawiane były różne pyszności.
-Brakuje ci jeszcze tylko przebrania seksownej sprzątaczki.-zaśmialiśmy się razem z Harrym,a Niall spiorunował go wzrokiem,a my przybiliśmy piątkę.
-Zaraz mogę to zabrać jak coś wam nie pasuje.-zarzucił niewidzialnymi włosami na znak,że się "obraził".

-Mieliśmy wyjechać o 13,a jest 13:15!Niall,Liam!-krzyknął Paul.Już od piętnastu minut siedzę w czarnym jeepie i czekam aż będziemy mogli odjechać.Jak na moje zawołanie auta ruszyły,a do mnie zadzwoniła mama.

-Jess!Moja mała córeczka!Co u ciebie słychać Kochanie?
-Cześć mamo,wszystko dobrze,jak u was?-zapytałam
-Po staremu,Kochanie,a jak sytuacja z Harrym?-zapytała już nieco ciszej,tak jakby bała się odpowiedzi.Westchnęłam i zamknęłam oczy.
-Po staremu.-skopiowałam jej słowa i zaśmiałam się smutno.
Rozmawiałam jeszcze chwilkę z mamą,aż w końcu się rozłączyłyśmy,bo dojechaliśmy już pod stadion.
Szybko wysiadłam z auta i udałam się na moje miejsce pracy.

I Love You Where stories live. Discover now