Messages 17✉

892 65 10
                                    

Witajcie misie!

Zapraszam do zaobserwowania mnie tutaj na Wattpadzie, bo będziecie z wszystkim na bieżąco x

miłego czytania x

**********************************************************

*16 lipca, poniedziałek*

Rose powoli otwierała oczy oraz przeciągała się na łóżku. Niestety zapomniała, że obok niej leży Bradley.

-Auć -po chwili odezwał się chłopak.

-Co się stało? Uderzyłam cię? -dziewczyna odwróciła się w jego stronę.

-Nie, w ogóle -zaczął rozmasowywać sobie skronie.

-Jejku przepraszam -zaczęła przepraszać Rose.

-Nic się nie stało -chłopak uśmiechnął się słodko.

-Mogę coś dla ciebie zrobić? -spytała dziewczyna, siadając na łóżku i patrząc troskliwie na chłopaka.

-Możesz pocałować bolące miejsce. Moja mama zawsze tak robiła jak byłem mały i to uśmierzało ból -uśmiechnął się ponownie, a przez myśl Rose przeszła myśl czy kiedykolwiek ten chłopak przestaje się uśmiechać.

Dziewczyna nachyliła się i chciała złożyć całusa na skroni Brada, ale chłopak był cwańszy i obrócił twarz tak, że ich usta się spotkały.

Był to krótki pocałunek, bo Rose natychmiast się odsunęła. Nie mogła zapomnieć pocałunku z soboty, a dwa dni później znowu ją całuje.

-Co to było? -spytała, rumieniąc się.

-Buziak -zaśmiał się brunet.

-Muszę iść do pracy -brunetka zerwała się nagle z łóżka, wzięła rzeczy z krzesła naszykowane zapewne wczoraj zanim poszła spać. 

-Odebrać cię z pracy? -zapytał Brad podpierając się na łokciach i siadając na łóżku.

-Nie, sama wrócę -odpowiedziała, wchodząc do łazienki.

-Ok -skomentował krótko chłopak.

Po piętnastu minutach dziewczyna wyszła z łazienki, miała na sobie biały t-shirt, czarne rurki oraz lekki makijaż.

Zauważyła Brad'a stojącego na środku pokoju, który lustrował ją swoim wzrokiem.

-Potrzebujesz czegoś? -spytała.

-Tak, masz może jakiś dezodorant? -zapytał. -Trochę śmierdzę. Spanie w ciuchach mi nie służy - podniósł swoją lewą rękę i powąchał swoją pachę. Jego twarz wykrzywiła się w grymasie, a Rose chciało się śmiać.

-Jasne, mam -powiedziała. Weszła do łazienki, zgarnęła z półki potrzebną rzecz i podała Bradley'owi.

-Serio? O zapachu świeżych kwiatów? Wiesz jak ludzie będą się dziwnie patrzeć jak się tym wypsikam?

-Bierzesz albo rezygnujesz -wzruszyła ramionami.

-Niech ci będzie -na jego twarzy zagościł dość dziwny uśmiech.

Po chwili w pokoju roznosił się zapach świeżych kwiatów.

-Nie sądziłem, że aż tak to śmierdzi -zaczął wymachiwać rękami na wszystkie strony, żeby rozgonić zapach.

-Jeśli ci nie odpowiadał od początku to mogłeś nie skorzystać -prychnęła dziewczyna.

Rose wzięła swoją torebkę w której miała wszystkie swoje potrzebne rzeczy i wyszła ze swojego pokoju, a Bradley za nią.

Unknown Friend✉|| SimpsonWhere stories live. Discover now