Messages 15✉

728 75 11
                                    

dobrego czytania, ilysm:)  x

***********************************************************************

*14 lipca, sobota*

Rose długo po zaśnięciu Brada Myślała nad jego słowami. Również dla niej Bradley jest ważny, ale nie myślała, że ona jest dla niego aż tak ważna. Przecież w ogóle się nie znają.

W końcu Rose o godzinie ósmej rano nie mogła już zasnąć, więc postanowiła wstać. Brad przygniatał ją ramieniem, ale dla niej nie było problem wyplątać się z uścisku. Przesunęła kołdrę na bok i okryła ją szczelniej Brada. Spojrzała na jego twarz i nie mogła się nie uśmiechnąć. Brunet miał lekko rozchylone usta i włosy rozsypane po poduszce. Wygląd jak niewinne dziecko. Zresztą nim był. Chłopak cicho pochrapywał i nie zorientował się, że dziewczyna wstała.
Dziewczyna zeszła na dół, do kuchni. Wyciągnęła z szafki potrzebne składniki do zrobienia naleśników z polewą czekoladową.

Dziewczyna szybko uporała się ze wszystkim i po chwili na stole stały pięknie pachnące naleśniki z polewą czekoladową. Zanim jednak usiadła do stołu usłyszała kroki na korytarzu, a potem zza ściany wyłoniła się sylwetka bruneta.

-Dzień dobry -ziewnął chłopak i przeczesał dłonią włosy opadające mu na twarz.

-Dzień dobry -odparła Rose, nie mogąc spuścić wzroku z jego osoby. Nadal ubrany był w sam dres, który wisiał na jego biodrach, a dziewczyna miała idealny widok na jego tors. Włosy sterczały mu we wszystkie strony, a na twarzy miał lekko uśmiech.

-Chcesz może zdjęcie? -spytał.

-Tak... Czekaj! Co? -brunetka została wyrwana z własnych myśli.

Brunet się zaśmiał i pokręcił głową.

-Co przygotowałaś na śniadanie? W całym domu świetny zapach się roznosi -usiadł przy stole i spojrzał na Rose.

-Naleśniki z polewą czekoladową -odpowiedziała kręcąc się przy kuchence gazowej.

Po minucie podeszła do stolika z dwoma, ciepłymi kubkami herbaty i postawiła je na stole.

We dwójkę zaczęli rozkoszować się posiłkiem. Czasami Bradley posyłał w stronę Rose ukradkowe spojrzenia, ale ona tego nie zauważała.

Gdy talerze i kubki mieli puste spojrzeli na siebie.

-Nie musiałaś tego robisz, wiesz? -zapytał.

-Wiem, ale chciałam. Poza tym nie obraź się, ale byłam głodna -pomieszczenie zostało wypełnione śmiechami tej dwójki.

-Jeśli chcesz to możesz zostać moją kucharką i będziesz gotować -odparł.

-Nie, dzięki. Mam już pracę -dziewczyna oparła łokcie na stoliku i wpatrywała się w chłopaka.

-Właśnie, jak tam w pracy? -zapytał.

-Bardzo dobrze. Panuje tam miła atmosfera, ogólnie dobrze się współpracuje z tymi ludźmi -wzruszyła ramionami dziewczyna

-Cieszę się, że ci ta praca odpowiada -powiedział i wstał od stołu. Zaniósł puste talerze i kubki po ciepłej herbacie do zmywarki.

-Tak... -westchnęła dziewczyna, gdy Brad zniknął za ścianą.

-Masz jakieś plany na dziś? -spytał.

-Wiem tyle, że muszę wrócić do domu, umyć się i przebrać się z tych śmierdzących ciuchów -wstała od stołu i usłyszała cichy śmiech Bradley'a.

-Chcesz to mogę ci jakieś moje ciuchy dać -powiedział i uśmiechnął się do niej.

-Nie, dzięki. Już będę się zbierać -odwróciła się. 

Brunetka chciała pójść po swoje rzeczy i wyjść. Jak to zwykle robiła -uciekała.

Niestety w tym momencie, gdy chciała odejść poczuła ucisk na swoim nadgarstku.

-Słyszałaś to, prawda? -zapytał szeptem.

-Co miałam słyszeć? -dziewczyna widocznie się spięła, a ręka zaczęła jej się pocić.

-Oj, już nie udawaj. Wiem, że słyszałaś -złapał ją za drugą rękę i obkręcił ją tak, że stała do niego przodem, a jej drobne dłonie znajdowały się w jego dużych i silnych dłoniach.

-Czego ty ode mnie oczekujesz? -spytała i podniosła wzrok z ich złączonych dłoni na jego brązowe tęczówki.

-Więcej zaufania i otwartości -powiedział i potarł w opiekuńczym geście jej kłykcie.

-Staram się. Zrozum, że mi jest trudno i tak jak wcześniej ci pisałam, nie miałam znajomych. Nikt mnie nie chciał. Byłam inna. Miałam inne zainteresowania, pasje oraz spędzałam inaczej czas od innych. Przez całe moje siedemnastoletnie życie byłam zerem. Dla nikogo się nie liczyłam. Wszyscy traktowali mnie jak zabawkę albo obiekt do wyśmiewania. Po prostu boję się, że później coś ci się we mnie nie spodoba i mnie nie zaakceptujesz. Jesteś moim jedynym prawdziwym przyjacielem i dziękuję ci za to, że jesteś i jeszcze ode mnie nie odszedłeś. Może tego nie widać, ale ufam ci bardziej niż własnym rodzicom -Rose nie kryła już emocji. Łzy spływały po jej rumianych policzkach. 

Poczuła, że Brad puszcza jej dłonie i obejmuje ją w pasie dłońmi  i przyciąga do swojego torsu. Dziewczyna ułożyła swoje dłonie na jego karku i przysunęła się bliżej niego. Chłopak oparł swój podbródek o jej czubek głowy i głaskał ją uspokajająco po plecach.

-Wiesz dlaczego ludzie udają kogoś kim nie są? Skoro  nie wychodzi im bycie sobą tym bardziej nie wyjdzie im bycie kimś innym -odpowiedział. Wzmocnił uścisk na talii Rose.

-Dziękuję, że jesteś -wychlipiała.

-Jestem tu dla ciebie -pogłaskał ją po głowie.

Po pięciu minutach przytulania dziewczyna odsunęła się od chłopaka.

-Jesteś cały mokry -dotknęła jego klatki piersiowej.

-Bywa -zaśmiał się.

Spojrzała w jego oczy i się uśmiechnęła.

Mimo, że była cała umazana od makijażu i miała spuchnięte oczy to nadal dla Bradley'a pozostawała najpiękniejszą dziewczyną.

Brunet umieścił swoje ręce na policzkach Rose i zbliżył jej twarz do swojej.

-Jeśli tym razem uciekniesz i zostawisz mnie we friendzone to naprawdę zabije - ich usta zbliżyły się powoli do siebie i w końcu zetknęły się, razem tworząc idealną całość...



Unknown Friend✉|| SimpsonWhere stories live. Discover now