five

3.3K 217 12
                                    


Po tym jak blondyn odszedł łzy somowolnie zaczeły spływać mi po policzkach. Nie dość że byłam zazdrosna i załamana to jeszcze nie mam pojęcia gdzie jestem i zapomniałam że mój telefon ma Luke..

Szłam drogą obok wielkiego lasu przerażona ciemnością i dziwnymi dzwiękami co jakiś czas.

Przez łzy cisnące mi się do oczu nie widziałałam co jest przedemną bo cały obraz przed oczami mi się zamazywał.

Jestem pewna że ide już conajmniej 30 minut. Nagle usłyszałam czyjś bieg tuż za mną. Serce zaczeło mi bić szybciej. Jednym ruchem otarłam łzy żeby zobaczyć człowieka z kapturem na głowie biegnącego w moim kierunku.

Spanikowałam,nie wiedziałam co robić. Jest ciemna noc,las,a w moją stronę biegnie jakiś facet.Jedyne co teraz miałam w torbie to karta kredytowa,a tym się nie obronie.

Był bliżej,bliżej. Kiedy zbliżył się wystarczająco z biegu zmienil tępo na spokojny chód.

-Przepraszam,tak bardzo przepraszam..-nawet nie wiecie jak w tym momencie kiedy rozpoznałam głos Luke'a-nie chciałem żeby to tak wyszło,przysięgam.

Mimo że wiedziałam że jestem w miare bezpieczna znów serce zaczeło mi szybciej bić myśląc co stało się niecałą godzinę temu.

-Po co pobiegłeś za mną?-powiedziałam cicho,ale zrozumiale

-Nie mogłem cię tak zostawić,Jack by mnie zabił jakby coś ci się stało-uśmiechnął się nerwowo

Ach tylko dlatego ok...-chodź wrócimy,odwioze cię do domu.

-Jesteś pijany,nie pojade z tobą.

-Tak myślałem,pytałem się Asha,ma wolny pokój możemy tam przenocować.

Co prawda chwilę się zastanawiałam,ale pokiwałam głową w potwierdzeniu.

Nie wiem dlaczego,ale zbliżyłam się do chłopaka i po prostu go przytuliłam.

-Cieszę się że przyszedłeś. Odeszłabym od zmysłu i zamarzłabym przysięgam.

-Masz weź moją bluzę-powiedział zdejmując bluzę przez głowę i mi ją podając.

-Nie.. dam radę,tobie przecież będzie zimno-powiedziałam patrząc się na swoje stopy.

-Oj nie marudź tylko bierz

Wziełam bluzę od chłopaka i ją założyłam. Była czerwona z napisem "Teenage Dirtbag"

Och

-Idziemy?

-Pewnie-uśmiechnął się

PSTRYK

Po cichej drodze do domu Asha wkońcu dotarliśmy. Wiekszość ludzi albo już wyszła alo śpi na podłodze,fotelach,a nawet stołach

Ash pokazał nam pokój w którym możemy przenocować. Tylko jedno łóżko no tak.

-Połóż się, ja położę się na ziemi-pokazał przez sekunde swoje dołeczki i zaczął szukać jakiegoś koca.

Leżałam już po lewej stronie łóżka przyglądając się blondynowi,który zrezygnowany położył się bez koca tuż obok łóżka.

-Dobranoc

-Branoc..-nie wiem czy słyszał ale mam nadzieje że tak.

-Ej Luke..Wiesz jak chcesz to możesz się położyć obok mnie.Znaczy ten no w sensie że zmarźniesz na ziemi.

IDIOTKA

W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech chłopaka i po chwili poczułam jak materac z drugiej strony się ugina.

Leżałam prawie na krawędzi kiedy przysunął mnie bliżej siebie.

-Spadniesz...

W odpowiedzi tylko się uśmiechnełam,ale no tak, nie widział.

-Rose..ja nie chce do tego wracać czy coś.. ale dlaczego tak zareagowałaś?

-Ale na co?-odwróciłam się do chłopaka by zobaczyć jego jasne niebieskie oczy,które nawet teraz błyszczały.

-No.. na to że ja i Emily..

-Emily?

-Ta blondynka..

-Och no tak.

-No więc?

-Nie wiem...-powiedziałam kłamiąc oczywiście.

-Rose...

-Dobra.. poczułam się dziwnie,zazdrośnie?

-Zazdrośnie? Przecież nie jesteśmy razem-zaśmiał się

AUĆ?

-Masz rację. Nie jesteśmy-uśmiechnełam się fałszywie i odwróciłam.

Nie kontynuował rozmowy i zasnął.

Nie chce tak.

P S T R Y K

Nie udało mi się już zasnąć. Rano wyjęłam mój telefon powoli ze spodni Luke'e. Na szafce nocnej znalazłam kartkę i długopis,więc napisałam blondynowi liścik, że zadzwoniłam po Jacka i jadę do domu zanim wszyscy się zbudzą.


Już po chwili byłam na dole czekając na Jacka. Kiedy zobaczyłam jego samochód udałam się w jego stronę. 


-Wyglądasz okropnie, co się stało?-powiedział że zmartwieniem.


Prawdopodobnie było widać, że wczoraj sporo płakałam. Przejrzałam się w bocznym lusterku i zobaczyłam bladą dziewczynę,czerwone oczy,wory pod oczami i rozczochrane włosy.

Mój boże..



-Nic, wszystko jest okej.


-Przecież widze że coś cię gryzie...


-Nie Jack,naprawdę jest okej.


-Wiem że nie jest,ale pamiętaj że zawsze może mi o wszystkim powiedzieć dobrze?


-Wiem Jack. Po prostu miałam zły dzień,każdemu może się chyba zdarzyć?



-Tak pewnie.-uśmiechnął się, ale mimo to widziałam zmartwienie w jego zielonych oczach.



Po sekundzie odjeżdżaliśmy już z podjazdu Asha.

Przez całą drogę w aucie panowała cisza...

------------------

Mam nadzieje że rozdział nie był aż tak zły.

xoxo

Przyjaciel Mojego Brata •|L.H|•Where stories live. Discover now