Rozdział 9 | Ze mną nie wygrasz!

299 28 1
                                    

Ben

- To było piękne! Szacun Geneva! - zaśmiałem się. Tak, tak, gadam do pająka. Jak Nemesis może, to ja też.

- Ha ha! Taaak... Niepozwolimy by ktoś celował w naszego elfa, co nie, kochana? - powiedziała Nemesis do pajęczycy.

- Ale przejdzie mu, nie? - spytała Clocky.

- Tak, jemu zawsze przechodzi - odpowiedział E. Jack.

Zaśmialiśmy się wszyscy i usiedliśmy na kanapie.

To co? - spytałem - Gramy?

Avril

W pokoju pojawił się Slenderman. Coraz więcej creepypast spotykam. Muszę uważać, żeby znowu nie zemdleć.

Witaj Avril - usłyszałam w głowie. No, muszę przyznać, że nie za miłe uczucie - Wiesz gdzie jesteś i co tu robisz?

- Tak - odpowiedziałam cicho - Jeff mnie tu przyprowadził, żebym was poznała, ale nadal nie rozumiem dlaczego...

Z tego co mówił Jeff, to jak go zobaczyłaś, zaczęłaś biegać i skakać po domu, krzycząc, że istniejemy...

- Taak, wiem, to było głupie - zaśmiałam się.

Może nie do końca...

- Nie rozumiem... - spojrzałam na Slendera pytającym wzrokiem.

Ucieszyłaś się na widok Jeff'a. Większość normalnych ludzi krzyczy i biega po domu ze strachu.

- Bo ja nie jestem normalna. Jeff nie mówił? W psychiatryku siedziałam. Przez was.

Slender wydawał się zdezorientowany.

Nie pytam... - odezwał się po chwili ciszy. Cicho się zaśmiałam - Chciałem Ci tylko powiedzieć, że możesz tu zostać.

- Naprawdę?! - pisnęłam ze szczęścia.

Tak.

- Dlaczego? - spytałam podejrzliwie. Zbędna mi ta informacja, ale lubię zadawać pytania.

Dowiesz się w swoim czasie. Na razie masz czas na zapoznanie się z innymi. Dopóki twój pokój nie będzie gotowy, mieszkasz razem z Jane - powiedział i zniknął.

Serio? Czemu akurat z Jane? Ona mnie nie lubi. Dobra, jakoś to przeżyje... chyba.

Postanowiłam zejść do salonu.
Nigdzie nie widziałam Jeff'a, a bez niego trochę dziwnie się tu czuję. W końcu tylko z nim udało mi się w miarę "zaprzyjaźnić" (z innymi nie miałam nawet okazji).

W salonie zobaczyłam Nemesis, Clockwork, Bena i Eyeless Jack'a grających w jakąś grę. Dziewczyny siedziały już trochę znudzone na kanapie, a chłopacy na podłodze grając w najlepsze. No przynajmniej Ben, bo wygrywał. Po chwili Jack rzucił padem o podłogę:

- To nie fair! Oszukujesz!

Ben się zaczął chamsko śmiać.

- Jack wyluzuj. Wiedziałeś na co się piszesz, zgadzając się z nim zagrać - powiedziała Clockwork.

- Z Benny'm nikt nie wygra - dodała Nemesis.

W tej chwili wpadłam na pewien pomysł. Podeszłam do nich.

- Ja wygram - powiedziałam z chytrym uśmieszkiem.

Wszyscy błyskawicznie na mnie spojrzeli.

- To ty... A jednak żyjesz... - powiedziała zdziwiona Clockwork.

- Heh, tak. Jestem Avril - uśmiechnęłam się - To jak będzie z tą grą? - zapytałam ciągle uśmiechnięta. To dziwne, ale przy nich czuję się naprawdę szczęśliwa. Jakbyśmy znali się od dawna. Jakbyśmy byli... rodziną.

- Ze mną nie wygrasz! - krzyknął wesoło Ben i rzucił mi pada. Usiadłam obok niego i zaczęliśmy grać w jakąś strzelankę. Dziewczyny i Jack nie mogli uwierzyć jaka jestem w tym dobra.

Wcześniej się wam nie chwaliłam. Zanim trafiłam do psychiatryka, dużo grałam. Umiejętności się zachowały.

Po paru minutach gry, wygrałam! Zaczęłam skakać w miejscu, klaszcząc w dłonie. Towarzystwo tylko tępo patrzyło w ekran, nie mogąc uwierzyć jaki jest wynik. Tym razem to Ben rzucił padem o podłogę i się na mnie wydarł:

- Jak Ty to zrobiłaś?!

- Lata praktyki, kochany - odpowiedziałam wesoło.

- Ale... Ale nikt nie jest lepszy od Bena - niedowierzał Jack.

- Zaktualizuj dane.

Zaczęłam się śmiać i skakać po salonie. Ben patrzył na mnie jak na idiotkę (którą wtedy byłam).

Gdy się lekko uspokoiłam, podeszłam do niego i przytuliłam:

- He he, nie martw się Benny. Jeszcze ze mną kiedyś wygrasz.

- Kiedyś? Gramy teraz! - odepchnął mnie od siebie i wziął spowrotem pada.

Zaśmiałam się (ciągle się śmieje XD) i przystąpiliśmy do gry.

Rodzina psychopatówWhere stories live. Discover now