Rozdział 2 | Moje pierwsze morderstwo

499 44 1
                                    

Idę tą ulicą już chyba z 10 minut i ciągle nie wiem jaki dom wybrać. To moje pierwsze morderstwo, więc na początek powinnam wybrać coś łatwego, ale i zarazem trudnego. A mówiąc bardziej po ludzku: okno powinno być otwarte, żadnych alarmów czy czegoś w tym stylu, ale duża rodzinka.

Po paru minutach znalazłam odpowiedni dom, a przynajmniej tak mi się wydawało.
Duży samochód, co raczej oznacza, że i duża rodzina.
No to będzie zabawa!

Przeskoczyłam przez ogrodzenie i cicho obeszłam cały dom w poszukiwaniu, mam nadzieję, otwartego okna.

Dziwne jest to, że nie słychać ani nigdzie nie widać psa, a na ogrodzeniu było napisane Uwaga! Pies!
Chociaż czym ja się przejmuję? Ułatwiona robota.

Wreszcie znalazłam otwarte okno. Powinnam się cieszyć, ale coś mi tu nie pasuje.

Weszłam przez okno do pokoju. Sądząc po ścianach jest to pokój jakiejś dziewczynki.
Ciemno jest, ale róż nieźle daje po oczach.

Gdy już się przyzwyczaiłam do ciemności i oślepiającego koloru ścian, zobaczyłam skuloną postać pod ścianą.

Cicho podeszłam do niej. Płakała. Jest tak przestraszona, że nawet mnie nie słyszy.

Wyjęłam nóż. Nie wiem, dlaczego ta dziewczynka jest taka wystraszona, ale jak to małe dziecko, pewnie miała koszmary.

Gdy już chciałam ją zabić, ona podniosła głowę i mi się przyglądała.
W jej małych, jasnych oczach można było wyczytać strach i smutek.

- Nie... żyją - tylko to potrafiła powiedzieć przez łzy.

Czyli co? Ktoś mi zabrał zabawę? A zresztą nie ważne. Na dobry początek ta mała wystarczy.

Nie zastanawiając się, wbiłam jej nóż w serce. Jeszcze przez chwilę żyła, by za chwilę dołączyć do reszty rodzinki.

Nie wiem, czy mam być zadowolona z tego morderstwa. Działo się to za szybko, ale w końcu to mój pierwszy raz. Poprawię się.

Wtem usłyszałam jakieś hałasy na dole. Czyżby osoba zabierająca mi zabawę jeszcze tu była?

Otworzyłam cicho drzwi i pierwsze co zobaczyłam to wielka plama krwi na ścianie, a pod nią na podłodze... ciało psa.
To to się z nim stało...

Nie patrząc na tego biednego zwierzaka, skierowałam się w stronę schodów.

Cicho zeszłam na dół. Na schodach, jak i na podłodze, ścianach, wszędzie były ślady krwi. Świeże.

Skręciłam w stronę salonu. A tam niemiła (albo miła) niespodzianka.

Na środku salonu leżały ciała rodziców i rodzeństwa mojej ofiary.
I wtedy doszło do mnie, że nie zwariowałam! Creepypasty istnieją!

Ciała miały wycięte uśmiechy, a na ścianie krwią było napisane Go to sleep.

Tylko on tak robi!

Ale czy to możliwe?

A może to tylko sen?

Z rozmyśleń wyrwał mnie nóż, który przeleciał tuż obok mojej głowy, wbijając się w ścianę.

Rodzina psychopatówWaar verhalen tot leven komen. Ontdek het nu