Rozdział 25

10.2K 1.2K 251
                                    

pragnę zadedykować ten rozdział miłości mojego życia, mojej małej kruszynce i najpiękniejszemu aniołkowi. Kiedy trzymam twoją dłoń zapominam o tym, która jest moja (nadal nie wiem o co cho w tym tekście. Wybacz, honey). Na górze róże, na dole fiołki, a my się kochamy jak dwa aniołki. Lovciam cię max, największy biedakonatorsie. 
(jakby co chodzi o ciebie orzech no pls skomaj ten rozdzial jakos i sie ujawnij) 
(mozesz nawet brzydko skomac) 
(bo i tak kc) 


Luhan

Uśmiechnąłem się, słysząc dźwięk otwieranych drzwi i postawiłem wyjętą z piekarnika pieczeń na blat. Zajrzałem do salonu, przelatując wzrokiem po przygotowanym stole, nakrytym białym obrusem z najlepszą zastawą jaką miałem i butelką wina mająca być ukoronowaniem dzisiejszego wieczoru.

- Luhan? - usłyszałem tuż przy sobie i odruchowo szeroko się uśmiechnąłem. - Sam to wszystko przygotowałeś?

- Oczywiście, że tak - zaśmiałem się. - Przecież obiecałem ci, że wspólnie uczcimy twoje prawo jazdy.

Podszedłem do niego i z uśmiecham zdjąłem ciężki szalik z jego szyi. Pachniał łagodnymi, męskimi perfumami, które od pewnego czasu naprawdę polubiłem. 

Sehun wydawał się spięty i zakłopotany, a ja zacząłem się domyślać o co chodzi.

- Tylko, że... no wiesz...

- Nie zdałeś? - spojrzałem na niego z mieszaniną współczucia i pocieszenia w oczach.

Chłopak skinął lekko głową, widocznie zbyt zawstydzony, żeby to przyznać.

- Przepraszam, hyung - wymamrotał, zabierając swój szalik z moich rąk i wieszając go na wieszaku tuż obok kurtki. - Naprawdę doceniam to, że postarałeś się z tą kolacją i w ogóle, ale...

- Daj spokój - przerwałem mu. - Nieważne czy zdałeś, czy nie. I tak spędzimy razem wieczór.

Nie czekając na jego odpowiedź, pociągnąłem go za rękę w stronę nakrytego stołu. Już wczorajszego dnia wysprzątałem całe mieszkanie z myślą o odwiedzinach Sehuna. Sam nawet nie wiem, kiedy zacząłem się tak dla niego starać. Gdzieś pomiędzy naszym pierwszym spotkaniem, a ostatnim pożegnaniem wykwitło wśród nas coś na wzór prawdziwego uczucia, które naprawdę chciałem pielęgnować. Czy Sehun czuł to samo? Być może tak. Nie miałem siły się nad tym zastanawiać. Powoli leczyłem urazy z przeszłości. Rany, zadrapania i siniaki zaczynały się powoli goić, a ja wytrwale odsyłałem każdego klienta z kwitkiem, choć pieniędzy było coraz mniej. Byłem zdany tylko na małe oszczędności i zarobki Baekhyuna, który coraz rzadziej bywał w naszym wspólnym mieszkaniu. Miałem cichą nadzieję, że on również skończy z prostytucją. Być może Chanyan, Chanyeol czy jakkolwiek się on nazywał byłby w stanie zapewnić mu godne życie. Tak przynajmniej myślałem.

- Bon appétit - zanuciłem, stawiając na stole pieczeń, którą przygotowywałem niemal cały dzień.

Sehun był widocznie pod wrażeniem moich umiejętności kulinarnych, które rozwijałem właśnie z myślą o nim. Wiedziałem, że lubił dobrze zjeść. Gotowanie dla niego było dla mnie czystą przyjemnością.

- Smakuje? - spytałem, kiedy po ukrojeniu odpowiednich porcji spróbowaliśmy gorącego jeszcze mięsa.

- Jest przepyszne - pochwalił Sehun, a ja niemal pękałem z dumy.

Uwielbiałem, kiedy zasypywał mnie komplementami. To głównie dzięki niemu wzrosło moje poczucie własnej wartości i stwierdziłem, że nie będę się katował prostytucją. Młodszy oczywiście pochwalał tę decyzję i obiecał pomagać mi finansowo, jednak ja nie miałem serca brać od niego pieniędzy. Czułem się jak największy dupek na tej planecie, przypominając sobie jak kiedyś bezczelnie wyciągałem od niego każdy grosz. 

Only Whore | ChanBaekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz