Rozdział 34

2.9K 240 9
                                    

Dziękuję na ponad 2,28 tys. wyswietlen.Jesteście super.Mam nadzieję,że do 3000 tys.dobijemy ♥♡
A teraz miłego czytania :)

Wigilia:

Denerwowałam się okropnie. Przed samymi świętami zadzwonili rodzice.Chcieli spędzić je ze mną. Powiedziałam, zeby przyszli do domu chlopakow.Wczesniej spytalam ich o pozwolenie. Zgodzili się.
Mieli przyjechać lada chwila. Na szybko kupilam im prezenty.

- Nie denerwuj się - pocieszał mnie Jake. - To dobrze, że pogodziłaś się z rodzicami.

- No w sumie prawda.

- Jak chcesz, mogę ich nie tknąć - powiedział Simon.

- Dziękuję. Jesteś bardzo łaskawy.

- Znaj moją dobroć - zaczęliśmy sie smiać.

Usłyszałam pukanie do drzwi. Wszyscy byli ubrani odświętnie. Ja założyłam turkusową sukienkę i takie same szpilki. Simon i Jake mieli garnitury.

Brunet poszedł otworzyć drzwi. Weszli moi rodzice. Mama jak zawsze wyglądała przepięknie. Miała czarną obcisłą sukienkę i tego samego koloru szpilki. Tata miał ciemny garnitur.

- Dobry wieczór - powiedział Simon i wpuścił ich do środka. - Jestem Simon.

- Miło nam.

- Ja jestem Jake - przedstawił się chłopak.

- Nareszcie poznaliśmy chłopaków, u których mieszka nasza córka - powiedział tata.

- Tato, usiądźcie przy stole.

Poprowadziłam ich do salonu. Podzieliliśmy się opłatkiem. Zjedliśmy dania. Poźniej wszyscy razem usiedliśmy przed choinką.

Od Jake'a dostałam piękny złoty naszyjnik z moim imieniem. Simon podarował mi srebrną bransoletkę. Od rodziców dostałam ciuchy i kosmetyki.
Cały wieczór przebiegł spokojnie. Koło 23 pożegnaliśmy się z rodzicami.
Wróciłam do kuchni i pomogłam chłopakom sprzątać. Spać poszłam koło pierwszej w nocy.

Następnego dnia obudziłam się po południu. Wstałam, wykonałam poranną toaletę, ubrałam się. Zauważyłam, że na komodzie w pokoju coś leży. Było to małe pudełeczko. Na nim leżała karteczka.

Wkrótce się spotkamy.

Otworzyłam pudełko i krzyknęłam.

- Co się dzieje? - do pokoju wpadł Jake z Simonem.

Wskazałm na pudełeczko. W środku była krew.

- Kto mi to dał?

- Romuald - powiedział Simon.

- Ten, który mnie ugryzł?

- Tak. Nie martw się. Zajmiemy się nim.

- Dobrze.

Sylwester:

Pojechałam z Jake'iem do miasta, żeby kupić alkohol na sylwestra i fajerwerki.

- Jake?

- No? - spytał.

- Zajedziemy jeszcze do galerii?

- Po co? - zapytał podejrzliwie.

- Nie mam żadnej sukienki na dzisiaj.

- Obojętnie, co założysz i tak bèdziesz wyglądać przepięknie.

Zarumieniłam się, nie powiem.
W końcu chłopak mi uległ i pojechaliśmy do galerii. Kupiłam piękną czarną sukienkę.

- Bardzo ci pasuje czarny kolor - powiedział chłopak, kiedy wychodzilismy ze sklepu.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się.

Kupiliśmy wszystko i wróciliśmy do domu.
Nadszedł wieczór. Przyszły Maddy, El, Jess i Angie. Jake zaproponował, żeby przyszły.
Czekaliśmy do północy. Kiedy nadeszła ta chwila, wzięliśmy szampana i wyszliśmy na dwór. Była 23:59 kiedy Jake podszedł do mnie i zaczął mnie całować. Byłam zaskoczona, ale się nie opierałam. Skończył mnie całować o 00:01.

- To był najlepiej zakończony rok i najlepiej rozpoczęty nowy rok. Dziękuję - powiedziałam.

- Dawno chciałem ci to powiedzieć. Kocham cię Cleo.

- Ja też cię kocham Jake.

Wypiliśmy szampana i poszliśmy do domu.

- Odwiozę dziewczyny - powiedziałam.

- Wypiłaś szampana - sprzeciwił się... Simon.

- Wypiłam dosłownie łyka.

- Może naprawdę lepiej, żeby dziewczyny nocowały u nas? - zapytał Jake.

- To my wrócimy na nogach - powiedziała Maddy.

- Nie ma mowy. Jeszcze wam sie coś po drodze stanie - spojrzałam na Jake'a.

- Ja je odwiozę - odezwał się chłopak.

- Daj spokój. Wy tu posprzątajcie, ja je odwiozę - wzięłam kluczyki i wyszłyśmy.

Odwiozłam je po kolei do domów. Były trochę bardziej pijane niż ja. Wjeżdżałam na podwórko, kiedy coś spadło na moją maskę. Zahamowałam gwałtownie.

Jak myślicie co spadło na auto?

Tajemnica wampiraWhere stories live. Discover now