✘ wino

6.8K 470 30
                                    

Ugh, ten dzień jest zdecydowanie porażką. Zayn zgarnął moją robotę i przez tego palanta jestem zmuszona szukać czegoś nowego, bo nie było już dla mnie mowy bym tam wracała. Nawet bym się nie pokwapiła na powrót, byłam usatysfakcjonowana swoją pewnością siebie i brakiem kontroli; oglądanie rozpaczy na twarzy Mildred było lepszym przeżyciem niż kolejka górska.
Przyciągnęłam z powrotem butelkę z winem do ust, by cierpka ciecz ponownie przepłynęła przez moje gardło. Od razu po powrocie do mieszkania postanowiłam jakoś oblać moje pierwsze zwolnienie.Cóż, nie jest to zbyt racjonalne, ale pomaga na pobieżnie porządkowanie myśli.
Opierałam się o drzwi i zamaszystym pociąganiem wina z zielonej butelki nadawałam sobie wizerunek typowej alkoholiczki.
-Lena?- cichy pomruk dobiegł moich uszu zza drewnianej powłoki; przez alkohol głos wydawał się mglisty, jednak udało mi się go rozpoznać.
-Spierdalaj frajerze.- rzuciłam bełkotem.
-Nie spierdolę póki ze mną nie porozmawiasz.- oświadczył chrapliwie. Przez tyle dni traktował mnie jak powietrze, nagle sobie o mnie przypomniał? W sumie, co mnie to interesuje?!
-Nie gadam z nieudacznikami!- odparłam z naciskiem na każde słowo.
-Tak wiem, jestem kompletnym dupkiem, skurwielem i tak dalej, ale daj mi coś powiedzieć!- nakazał wchodząc w sfrustrowaną tonację.
-W końcu to pojąłeś Zayn.- powiedziałam ignorując dalszą część zdania. On serio myśli, że jak zacznie siebie wyzywać to wzbudzi we mnie litość i miłosierdzie?-A teraz won mi spod drzwi, nie chcę spekulować ze złodziejem!
-Złodziejem?- zdziwił się i nawet dam sobie głowę uciąć, że w tym momencie marszczył wyraziście brwi.
-Ukradłeś mi pracę!- sprecyzowałam.
-Nie ukradłem! Nawet tam już nie pracuję!- oświadczył.
Zmarszczyłam czoło. Chybocząc się na boki podniosłam się na nogi; czułam się tak jakby moja głowa była napchana wadą cukrową, a nogi były ściągane w dół przez łańcuchy.
-Zwolniła cię, co?- prychnęłam starając się zapobiec chwianiu.
-Nie.- burknął.- Powiedziałem, że skoro ty nie możesz tam pracować to ja tym bardziej. Kazałem jej ciebie przywrócić, ale powiedziała, że nie masz na co liczyć, więc tak jakby przebiłem jej opony w samochodzie.- mówił niepewnie.
Po odblokowaniu zamka, otworzyłam na oścież drzwi, natrafiając na spiętego bruneta, który nerwowo minął w palcach róg swojej koszuli.
-Po co to zrobiłeś? -spytałam zaskoczona.
Westchnął ciężko jakby toczył wewnętrzną bitwę z samym sobą.
-A jak myślisz?- skwitował zrezygnowany.-Lena przepraszam za wszystko co powiedziałem, za to co zrobiłem.- mówił tak jakby panikował.- Jestem totalnym pojebem, wiem, ale wariuję jak nie mogę się z tobą przekomarzać. Irytuję Cię, ale ty mnie też irytujesz i tego mi najbardziej brakuje, Lena.
-I uważasz, że ta denna mowa i twoje końskie sposoby coś ci dadzą?- rzuciłam ze sztuczną drwiną, chcąc zobaczyć jak zareaguje.
-Masz rację.- przytaknął.- Nie zasługuję na wybaczenie.- westchnął i w poczuciu przegranej pozycji odwrócił się na pięcie, by patetycznie ruszyć przed siebie.
-Malik.- krzyknęłam, na co odwrócił się w moją stronę na pięcie. Wiedziona alkoholem w moim organizmie, sunęłam pijanym krokiem w jego stronę i - sama w to nie wierzę - przyległam do niego w gwałtownym objęciu. Sparaliżowany stał przez chwilę nie wiedząc co zrobić, jednak po chwili jego ramiona objęły mnie w talii.
-Dziękuję.- mruknęłam.- Frajerze.- dodałam po chwili, na co zaśmiał się z ulgą.
-Nie lubię Cię.- powiedział i mocniej mnie przytulił.
-Ja ciebie też.
-Śmierdzisz Pamberly jak typowy żul po kolejce.- zmarszczył nos, a ja nagle sobie przypomniałam o dzierżonej w dłoni butelce wina.
-Twoje perfumy cuchną gorzej.- klepnęłam go lekko w ramię.
Zaśmiał się głośno.
-Chcesz do mnie wejść bym mogła Cię trochę poirytować?

TAKI KRÓTKI ALE JEST ❤❤

W związku ze świętami chciałabym wam serdecznie życzyć Wesołych Świąt, mało kilogramów po obżeraniu się xD słodyczy, MIŁOŚCI ;") Takiego sąsiada jak Zen :D i udanego sylwestra, by z kacem przywitać Nowy Rok :33
Do następnego <33

mature♨ z.m. ✅Where stories live. Discover now