32

3.7K 253 30
                                    

Mój telefon zaczął dzwonić, wyrywając mnie z zamyśleń. Widząc zdjęcie Jamiego, uśmiechnęłam się do siebie, odbierając.

— Tak? — spytałam.

— Jesteś gotowa?

Uniosłam brwi, patrząc na zegarek. Była ledwo piętnasta. W sumie na dworze już się ściemniało.

— Przecież jeszcze nie ma szesnastej.

— To co. Otworzysz mi drzwi, czy mam marznąć?

Pokręciłam z rozbawienia głową, wstając z łóżka razem z kocem i ruszyłam na dół. Trochę mi to zajęło. Stanęłam przed drzwiami frontowymi, otwierając je. Od razu poczułam zimno, wpadające do pomieszczenia. Szatyn lekko popchnął mnie do środka i zamknął drzwi.

— To jak? Gotowa na naszą pierwszą oficjalną randkę? — uśmiechnął się szyderczo, a ja otworzyłam buzie ze zdziwienia.

— Zamknij buzię, bo coś ci do niej wleci. — Zaśmiał się, za co dostał w ramię. Przewróciłam oczami, bardziej okrywając się kocem. Było mi strasznie zimno.

— Randkę? — spytałam, ubierając kurtkę, z której zapięciem pomógł mi chłopak.

— Tak. Oficjalną. Najlepszą. — Cmoknął mnie w policzek, chwytając moją dłoń i wyprowadzając z domu.

Zatrzymałam się jeszcze, aby zakluczyć drzwi. Matthew jeszcze nie przyszedł z Zoe, a nie chciałam, żeby ktoś się włamał. Odwróciłam się do Jamiego, a ten podszedł do mnie bliżej.

Otworzył drzwi, wpuszczając mnie pierwszą do środka. Zatrzymaliśmy się na korytarzu, gdzie zdjęłam swoją kurtkę. Powiesiłam ją na wieszaku i również zdjęłam swoje buty, podążając za szatynem. Przed kuchnią zasłonił mi oczy, prowadząc powoli do jadalni, skąd można było poczuć cudowne zapachy.

— Ta da.

Moim oczom ukazał się idealnie przystrojony stół. Miał na sobie czerwony obrus i serwetki. Obok talerzy i kieliszków stały zapachowe świece- waniliowe, które już się paliły.

— Wow, Jamie, nie wiedziałam, że z ciebie taki romantyk.

— Też nie wiedziałem. — Zaśmiał się. — Zapraszam panią. — Chwycił moją dłoń, zaprowadzając mnie do stołu.

Pomógł mi usiąść, po czym sam udał się do kuchni. Chwilę później wrócił, kładąc przede mną danie.

— Proszę.

Wróciwszy, zajął miejsce naprzeciwko mnie, uśmiechając się promiennie. Byłam zaskoczona tym, co dla mnie przygotował.

— Sam to zrobiłeś? — spytałam, patrząc na idealnie przyrządzony makaron z pesto i kurczakiem.

Przytaknął, nalewając soku do szklanek.

— Smacznego, kochanie.

— Smacznego.

Danie było naprawdę wyśmienite. Aż trudno mi było uwierzyć, że ten chłopak siedzący przede mną sam to zrobił.

— Jamie, naprawdę sam to zrobiłeś? — spytałam, gdy skończyłam już posiłek. Dobrze, że nie zdążyłam zjeść obiadu.

— Tak, a co, nie smakowało? — Zauważyłam przerażenie w jego oczach.

— Nigdy nie jadłam czegoś tak...wyśmienitego. — Zachichotałam, znajdując słowo, którego szukałam, a które przyprawiło szatyna o zawał. — Aż trudno uwierzyć, że ty to zrobiłeś.

— Nie wierzysz we mnie?

— Wierzę i mam nadzieję, że będziesz mi gotować.

— Oczywiście. — Cmoknął mój policzek, odnosząc talerze do kuchni. Chciałam mu pomóc, ale w ostatniej chwili mnie zatrzymał, każąc usiąść.

— Czas na dalsze niespodzianki.

— Wszystko zaplanowałeś?

— Tak, jakiś czas temu...

Weszliśmy po schodach, kierując się do jego pokoju. Szatyn otworzył drzwi, wpuszczając mnie do środka. To, co zobaczyłam, było cudowne. Koce, poduszki, lampki tworzące "namiot", a w środku znajdował się laptop.

— Zapraszam na seans filmowy!

Usiedliśmy na kocach, włączając lampki, które teraz stanowiły jedyne oświetlenie w pokoju. Rozpięłam bluzę, bo zrobiło mi się gorąco i czekałam, aż Jamie włączy film. Było niesamowicie.

_____________________________________________________________________________

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Give Me A ReasonWhere stories live. Discover now