20

4.5K 295 12
                                    

~~Jamie~~

Usiedliśmy znowu przy tym stole i zaczęliśmy pic heblarce. Moja matka cały czas spoglądała na mnie, dziwnie się uśmiechając, co nie umknęło uwadze Peny. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon, czytając szybko wiadomość: "Na sylwestra przylecą z nami dziewczyny i niestety... twoja była, sorry. Ryan". Cholera, tylko nie to. Obawiam się, że gdy pojawi się w moim pobliżu, znowu coś do niej poczuje, a nie chce zranić Penelope.

— Idę się przewietrzyć — oznajmiłem, wstając od stołu i idąc na korytarz.

Założyłem kurtkę i wyszedłem z domu Jenkinsów. Chwilę później Peny również wyszła, podchodząc do mnie.

— Coś się stało? — spytała.

— Nic. — Wzruszyłem ramionami. — Muszę się trochę przewietrzyć. Idę do parku — powiedziałem, idąc przed siebie. Na zewnątrz było cholernie zimno i na dodatek zaczął padać śnieg.

— Idę z tobą — mruknęła, dotrzymując mi kroku, przez co gwałtownie się zatrzymałem.

— Nie Peny, idź do domu, jest zimno.

— Nie.

— Okej, ale chociaż zapnij tę kurtkę. — Przewróciłem oczami, patrząc na nią.

— I kto tu jest niegrzeczny. — Powtórzyła moją czynność, zapinając kurtkę. — Już.

Uśmiechnąłem się i łapiąc ją za rękę, ruszyliśmy do parku. Usiedliśmy na schodach, tak jak pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy, a śnieg zaczął bardziej padać. Wyciągnąłem paczkę papierosów, którą miałem w kieszeni i włożyłem jednego do ust, ale Pany zabrała mi go.

— Ej — mruknąłem, obserwując ją.

— Masz zakaz Jamie, ja rzuciłam, to ty też możesz. — Uśmiechnęła się, wyrzucając go za siebie.

— Postaram się, ale od jutra — oznajmiłem, wyciągając następnego.

~~Penelope~~

Przestałam palić dla swojego zdrowia, to przypilnuje i jego. Wyciągnął następnego papierosa, wkładając go do ust. Szybkim ruchem zabrałam mu całą paczkę i papierosa, wstając z ziemi.

— Przyszliśmy tutaj tylko po to, abyś niszczył sobie zdrowie? — spytałam, unosząc brwi.

Wstał z ziemi, podchodząc do mnie.

— Może — uznał. — Oddaj mi, proszę, moją własność.

— Nie — powiedziałam, czując, że mam władzę.

— To wezmę sobie sam. — Uśmiechnął się przerażająco, podchodząc bliżej.

— Spróbuj tylko Jamie — skarciłam go.

— Okej — mruknął zadowolony, podnosząc mnie i przerzucając przez ramię.

— Albo mi oddasz, albo wrzucę cię do tamtej górki śniegu. — Wskazał palcem w odpowiednie miejsce.

— Nie oddam ci i nie wrzucisz mnie.

— Chcesz się przekonać? — spytał z nutką radości w głosie.

Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo poczułam, jak odkłada mnie na ziemie, przy okazji zabierając z mojej ręki swoją paczkę.

— Nie wrzuciłbym cię, bo jest za zimno, a ty masz na sobie bardzo ładną sukienkę i po prostu jest mi jej szkoda.

— Jesteś okropny Jamie — warknęłam, otrzepując się ze śniegu, który zdążył napadać na moją kurtkę.

— Słyszałem to tyle razy. — Machnął ręką, siadając na schodach.

Chwilę później usiadłam obok niego, patrząc się. Nie odpalił papierosa, a myślałam, że po to mi je zabrał. Poczułam się źle, po zdałam sobie sprawę, że go uraziłam.

— Jamie żyjesz? — spytałam po jakiś pięciu minutach ciszy. Przerażało mnie to, że patrzył się przed siebie, nie mówiąc ani słowa.

— Tak.

— Jamie przepraszam, jeśli cię uraziłam. Nie jesteś okropny tylko czasami po prostu irytujący, nie lubię, gdy siedzisz tak i patrzysz nie wiadomo gdzie, milcząc. Czuję się wtedy nieswojo.

— W porządku, już nie będę — powiedział, kładąc dłoń na moim kolanie, co było dość odważne z jego strony a dodatkowo bardzo miłe.

— A teraz powiedz mi, co masz na sumieniu.

— Więc — westchnął. — Jak teraz wrócimy do domu... zaczną się rozmowy. Peny wydało się, że jesteśmy razem, nie wiem jak ty, ale ja się cieszę.

— Tylko to Biezles? Wydaję mi się, że coś poważniejszego się stało. To, że rodzice się dowiedzieli, nie jest niczym złym.

— Tak, jest jeszcze coś — zaczął niepewnie. — Na Sylwestra postanowiłem urządzić domówkę i zaprosiłem do siebie paru kolegów z LA, niestety zabierają ze sobą dziewczyny i przyleci też... — zawahał się. — Moja była, o której ci opowiadałem.

Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Wystraszyłam się, że mimo tego, że zaczęliśmy tworzyć związek, on będzie chciał się do niej zbliżyć. Przecież stara miłość nie rdzewieje, prawda?

— Nie zapraszałem jej, chcę, aby Ryan zrobił wszystko, żeby tu nie przyleciała. Nie chcę, aby popsuła to, co jest między nami, Peny.

— Nie popsuję. — Uśmiechnęłam się, mimo że zaczynała w to wątpić.

— Będziesz ze mną na Sylwestrze, prawda? — spytał.

— Jeśli chcesz, żebym była to będę.

— Bardzo chcę — powiedział szczerze, przybliżając się i delikatnie musnął moje wargi, uśmiechając się przy tym.

_____________________________________________________________________________

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Give Me A ReasonWhere stories live. Discover now