16

5K 305 16
                                    

~~Jamie~~

— Chłopcy, musicie już wyjść. Lekarz omówi z Penelope wyniki badań i wrócimy do domu, wy też już możecie — oznajmiła miło mama dziewczyny.

Przytaknęliśmy, żegnając się z Jenkins i wyszliśmy na korytarz.
Postanowiłem, że zajrzę wieczorem do dziewczyny, a tymczasem wrócę do szkoły, żeby nie robić sobie problemów.

— Wracam do szkoły, jedziesz ze mną? — zapytałem chłopaka, który przyjechał tutaj ze mną.

— Nie, dzięki. Wrócę do domu.

— Okej. A, Cole! — Zatrzymałem go. — Nie będzie mnie wieczorem na treningu, muszę pomóc ojcu, ważna sprawa — skłamałem, bo tak naprawdę chciałem porozmawiać i zobaczyć się z Peny.

— Rozumiem. — Skinął, machając ręką na pożegnanie. Zniknął za zakrętem, a ja szukając kluczy od auta, skierowałem się innym wyjściem ze szpitala, prowadzącym prosto na parking.

Odpaliłem Mustanga i z wielką niechęcią pojechałem z powrotem do szkoły.

***

Zajęcia minęły szybko, a ja w międzyczasie porozmawiałem z chłopakami z drużyny, tłumacząc im powód swojej nieobecności na treningu. Po szkole wraz z Lukiem, z którym złapałem dobry kontakt, pojechałem na siłownie, gdzie założyliśmy sobie karty członkowskie. Tego mi było trzeba. Wróciłem do domu po osiemnastej, gdzie było już ciemno. Dowiedziałem się, że moja mama, jak i Peny, pojechały do hotelu, więc miałem okazje, aby iść do dziewczyny. Chciałem wziąć coś na pocieszenie, a że nie jadłem obiadu i wiedziałem, co lubiła Jenkins, zamówiłem pizzę, a gdy już ją odebrałem, podreptałem pod drzwi sąsiadów. Otworzył mi Matt, który akurat wychodził. Wpuścił mnie w tajemnicy, śmiejąc się na mój widok. Uradowany, z pudełkiem pizzy w dłoni, wszedłem po cichy do pokoju, zastając dziewczynę siedzącą na łóżku i oglądającą coś na laptopie.

— Jamie? Co ty tutaj robisz?

— Przyszedłem w odwiedziny i przyniosłem coś dobrego — powiedziałem, wyciągając zza pleców pudełko wciąż cieplej pizzy pepperoni.

— To miłe, ale wyglądam jak zombie i nie chce, żebyś mnie oglądał — powiedziała radośnie, poprawiając swoje włosy.

— Wyglądasz tak samo, jak wczoraj, dzisiaj i zawsze, pięknie. — Uśmiechnąłem się. Powiedziałem czystą prawdę.

— Woah Jamie, czy ty właśnie powiedziałeś mi komplement?

— Właśnie tak.

— Dobra, chodź tu i daj mi jedzenie.

Zaśmiałem się, siadając obok dziewczyny. Dobrze, że jej łóżko było na tyle duże, aby pomieścić nas dwoje. Otworzyłem karton i zaczęliśmy się objadać pysznościami, co jakiś czas się przepychając. Bardzo ją polubiłem przez ten czas.

— Nie patrz się tak na mnie. — Zachichotałam.

— Dlaczego? — spytałem radośnie.

— Bo mnie przerażasz, nie wiem, co masz w tej swojej głowie.

— Nie mam złych intencji.

— Okej, powiedzmy, że ci wierzę.

— Wiesz Peny, bałem się dzisiaj o ciebie — przyznałem, odkładając pusty karton na jej biurko.

— Naprawdę? — spytała, patrząc na mnie.

— Tak, zdałem sobie sprawę, że w jakimś stopniu było to przeze mnie. Nasza znajomość źle wpływa na niektóre osoby, co mnie kompletnie nie interesuje. Lubię cię i nie dopuszczę więcej do takiej sytuacji, obiecuje ci to jako przyjaciel.

***

~~Penelope~~

Siedzieliśmy na łóżku, oglądając w ciszy jakiś film. Co jakiś czas zerkałam na chłopaka, ciesząc się, że traktował mnie jako swoją przyjaciółkę.

— Boli cię głowa? — spytał, wyrywając mnie z zamyśleń.

— Nie, jest okej.

Znów nastąpiła cisza, ale nie przeszkadzała mi ona. Na zewnątrz panowała śnieżyca, jak na grudzień i Alaskę przystało. W moim pokoju było bardzo ciepło, przez co miałam ochotę otworzyć okno, co nie byłoby dobrym pomysłem.
Zostało ostatnie półtora tygodnia szkoły i wolne do przygotowań świątecznych, za czym zbytnio nie przepadałam. Robiło się późno, a w moim domu słyszałam tylko krzyki Valerie i Matthew na dole, który pewnie przyszedł z Zoe.

Lampki w moim pokoju i zapalone świeczki budowały niesamowity klimat między nami. Czułam się świetnie w towarzystwie chłopaka i cieszyłam się, że go poznałam, mimo tego jak bardzo mnie czasami wkurzał.

— Właśnie Jamie, nie miałeś mieć dzisiaj treningu? — spytałam lekko spanikowana.

— No miałem mieć i co z tego? — Wzruszył obojętnie ramionami.

— Dlaczego nie poszedłeś?

— Wolałem pobyć z tobą.

Uśmiechnęłam się pod nosem, patrząc na ekran laptopa.

Byłam zmęczona po dzisiejszym dniu i czułam, jak moje powieki z minuty na minutę stawały się coraz cięższe. Nie spoglądałam już na ekran laptopa, a moja głowa mimowolnie spoczęła na ramieniu chłopaka. Chyba nie protestował, skoro spokojnie zasnęłam, zostawiając go samego z niedokończonym filmem.
_____________________________________________________________________________

Podoba wam się ta okładka, czy wolelibyście nową? :) Bo myślę, czy zacząć szukać i robić coś nowego, czy ta wam odpowiada. Piszcie!

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Give Me A ReasonWhere stories live. Discover now