06

5.5K 331 25
                                    

Wybiła dwudziesta, a nam udało się posprzątać. Byłam z siebie dumna, z chłopaka nie koniecznie, ale dało się przeżyć.

— Daj mi swój numer — uznał Jamie.

— Chyba śnisz, po co ci on jest potrzebny? — spytałam.

— Bo wolę do ciebie pisać niż drzeć się przez ulicę.

Westchnęłam, wiedząc, że to był dobry argument. Zwlekałam na czasie, ale gdy chłopaka zaczął mnie poganiać, podałam mu go, chcąc, aby się odczepił.

— Widzę, że skończyliście. — Usłyszałam głos matki. — W takim razie możemy jechać, chodźcie — dodała.

Razem z chłopakiem ruszyliśmy za nimi. Na zewnątrz było jeszcze zimniej niż wcześniej, przez co zaczęłam kichać, czując, że będzie mi ciężko wygrać z przeziębieniem.

— Na zdrowie. — Zaśmiał się szatyn.

Spiorunowałam go wzrokiem i wsiadłam do samochodu. W czasie drogi prawie zasypiałam, głowę miałam opartą o szybę, przez co uderzyłam się, gdy mama gwałtownie zatrzymała auto, ślizgając się na lodzie.

— Cholera! — jęknęłam, masując bolącą skroń.

— PENELOPE SŁOWNICTWO! — krzyknęła rodzicielka, a Jamie próbował opanować śmiech.

Pokazałam mu środkowy palec i wyszłam z samochodu, nawet się nie żegnając.
Ściągnęłam kurtkę i buty, rzucając gdzieś w kąt i ruszyłam po schodach do swojego pokoju. Weszłam do niego i rzuciłam się na łóżko. Byłam cholernie zmęczona dzisiejszym dniem i głodna, bo nie zdążyłam nawet zjeść śniadania. Cały dzień bez jedzenia był najgorszym dniem mojego życia.

— KOLACJA ZA PÓŁ-GODZINY! — wydarła się matka, ale tym razem ucieszyła mnie jej wiadomość.

Mój telefon zawibrował i wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Podniosłam się na łokciach i wzięłam go, wchodząc w kopertę.

Nieznany: Wisisz mi przysługę, więc wymyśliłem już, co to będzie, Jamie.

Ja: Więc?

Jamie: O 21:30 bądź na moim podjeździe.

Westchnęłam i spojrzałam na zegarek w moim telefonie. Dwudziesta czterdzieści. Miałam jeszcze sporo czasu na leżenie i zjedzenie pierwszego posiłku dzisiejszego dnia. Przez leniuchowanie w zacisznym pokoju, zasnęłam, a dopiero krzyki mamy z dołu, obudziły mnie na kolacje. Wstałam zaspana z łóżka, idąc na dół po schodach. Wszyscy siedzieli już w jadalni. Zajęłam swoje stałe miejsce obok brata i zabrałam się za jedzenie. Na pierwsze danie mama podała zapiekankę ziemniaczaną z kurczakiem, serem i brokułami. Zjadłam to bardzo szybko, zabierając się za drugie, lekkie danie, jakim był krem z dyni. Po posiłku odłożyłam swoje naczynia do zmywarki, dopijając resztę soku pomarańczowego. Rodzice dziwnie się na mnie patrzyli, przez co zmrużyłam oczy.

— Dzięki za kolację, była wyśmienita, a teraz dobranoc, jestem zmęczona! — oznajmiłam szybko i w dziwnym tonie, wychodząc pośpiesznie z jadalni.

Zatrzymałam się na korytarzu, chcąc po cichu włożyć buty i kurtkę. Po cichu udało mi się otworzyć i zamknąć drzwi, a gdy już powoli kierowałam się na podjazd, dostałam smsa, który mógł wydać moją małą ucieczkę z domu.

Give Me A ReasonWhere stories live. Discover now