Rozdział XVII

237 15 0
                                    

I thought that I've been hurt before
But no one's ever left me quite this sore
Your words cut deeper than a knife
Now I need someone to breathe me back to life

Shawn Mendes "Stitches"

Chyba zaczynam popadać w jakąś chorą paranoję

Znowu nie mogę wyrzucić go z mojej głowy

A tak dobrze mi szło przez te dwa lata

Po kilku miesiącach terapii w końcu zapomniałam

Żyłam normalnie, odrzucając przeszłość

Było doskonale

Póki znów go nie spotkałam

Znowu czuję to kłucie w sercu

Gdy zostawiłam cię w szpitalu

Ten ból gdy przypominałam sobie nasze wspólne chwile

To wszystko wróciło

I zostało do chwili obecnej

Po niefortunnym spotkaniu od razu spakowałam się i wróciłam do Nowego Jorku. Nie chciałam znowu na ciebie wpaść bo to by mnie dobiło. Martha tego nie rozumie bo nie zna całej prawdy. Znają ją tylko dwie osoby. Ty i ja. I mam nadzieję, że tak pozostanie. Od tamtego weekendu wróciły do mnie wszystkie wspomnienia których tak bardzo starałam się wyprzeć. Już na początku wiedziałam, że będzie mnie bolała ta rozłąka, i tak było. Ale teraz to jest silniejsze. Znowu zaczęłam się obwiniać o to, że cię tam zostawiłam, bez żadnych wyjaśnień wyjechałam podczas gdy ty byłeś w śpiączce. Zaczęłam się zastanawiać jak zareagowałeś gdy się wybudziłeś. Nawet nie wiem kiedy to się stało, wiesz czemu? Bo prawdę mówiąc już wtedy mnie to nie interesowało. Byłam pieprzoną egoistką, ale chyba dalej nią jestem. Zmieniłam się Dylan i to dużo. Można powiedzieć że wydoroślałam. Mam dłuższe włosy które teraz są brązowe, jestem trochę wyższa ale i tak pewnie mnie przerastasz. A z charakteru zrobiłam się wielkim przeciwieństwem dawnej mnie. Ta nieśmiała, szara myszka stała się bardziej pewna siebie. Łatwiej nawiązuję nowe znajomości i nie boję się rozmawiać z innymi ludźmi. Polubiłam piątkowe wypady do klubu ze znajomymi z uczelni, mam pracę, pracuję w kawiarence na 116th Street obok CU. Mieszkam w akademiku i dziele pokój z Marthą. Przez te dwa lata zdarzyło się naprawdę dużo. Za dużo żeby to opisać. Może kiedyś znowu cię spotkam i wszystko ci opowiem? Nie wiem, ale mam nadzieję, że prędko to się nie stanie bo nie jestem na to jeszcze gotowa.

-A ona po prostu zaczęła się pakować i bum! Znowu jesteśmy w Nowym Jorku- w tym momencie Martha skończyła opowiadać historię naszego wyjazdu Mattowi

-A czego ty się spodziewałaś? Że z nim porozmawia?- spytał kpiąco

-No dobra może nie ale mogłyśmy zostać dłużej w Chicago! Ja naprawdę miałam ochotę połazić jeszcze po sklepach!- wykrzyczała dziewczyna wyrzucając ręce do góry

-Zrekompensuję ci to, może chcesz pojechać gdzieś w ten weekend?- zapytałam

-Zależy gdzie

-Słoneczne Miami pasuje?

-Tak!- krzyknęła i uściskała mnie

-A mnie to już nie zamierzasz zabrać ze sobą?

-Och oczywiście Matthew, ale jedziesz z bagażniku- pokazałam mu język za co oberwałam poduszką

Po chwili każdy z nas miał już jedną w ręce i bił osobę obok. I tak mniej więcej zawsze wygląda spotkanie naszej trójki. Na początku smutno, później poważnie a na końcu śmiejemy się, że aż nas brzuchy bolą. Idealny sposób żeby poprawić mi humor? Sprowadzić Matthewa i Marthę plus jeszcze jakiś dobry film i sukces murowany!

Grayson siedział u nas do północy bo nie chciał wracać do siebie. Pozwoliłyśmy mu jeszcze trochę zostać a w rezultacie polazł sobie około 3 po dosłownym wypychaniu go za drzwi. I jak my wstaniemy do szkoły? Zapytałam sama siebie i poszłam się szykować do snu.

Jak przeczuwałam, rano nie było łatwo wstać a na dodatek zapomniałam włączyć budzika i zaspałyśmy na zajęcia. Dwie godziny włoskiego poszły w dupę. Skoro i tak się spóźnimy postanowiłam się nie śpieszyć zresztą nie tylko ja. W spokoju się umyłam, ubrałam i zjadłam śniadanie. Będąc już na uczelni kupiłam sobie kawę i poczekałam na następne zajęcia, geografia świata... Weszłam do auli wcześniej witając się z Nashem, kolegą który siedzi obok mnie.

I już uprzedzam, nie kręcę z nim, to gej.

Zajęłam swoje stałe miejsce i czekałam na panią Moore, miłą kobietę po 60 z siwiejącymi włosami na głowie i okularami na nosie. Ona także się spóźniła, ale tylko 5 minut. Gdy weszła przekazała nam informację że Columbia University zyskało nowego ucznia i powinien zjawić się za kilka minut. Niezbyt się tym przejęłam ale za to moja przyjaciółka i Nash byli pogrążeni w rozmowie i zastanawiali kim jest ten chłopak i jak wygląda. Tak jak zapowiadała pani profesor, chłopak przyszedł kilka minut później. Nawet nie podnosiłam wzroku znad notatek bo i tak nie interesowało mnie kto to. Upiłam łyk kawy i usłyszałam jak Nash szepcze tak, że słyszę to tylko ja i moja przyjaciółka

-Przystojny jest. Muszę z nim pogadać.

I dopiero wtedy spojrzałam na nowego ucznia, zachłysnęłam się kawą i zaczęłam kaszleć. Pani Moore przestraszyła się, że coś mi jest i wysłała mnie do higienistki prosząc Marthę żeby poszła ze mną. Wychodząc z auli nie mogłam się powstrzymać, musiałam na niego spojrzeć. On także się na mnie spojrzał, ale szybko odwróciłam wzrok. Gdy byłam już na korytarzu przystanęłam kawałek dalej

-Teraz to mi serio niedobrze- powiedziałam łapiąc się za brzuch

-Zbladłaś i nie dziwię ci się, chodź pójdziemy do tej higienistki- dziewczyna objęła mnie ramieniem i pomogła mi dojść do gabinetu.

Dostałam tylko jakąś tabletkę cholera wie na co i musiałam już wracać do tej nieszczęsnej auli. Moja przyjaciółka poinformowała panią profesor, że nic mi nie jest i mogę dalej być na zajęciach i mogłyśmy siadać. Nash przez resztę wykładu pytał się mnie co się stało i o co chodziło a ja niezbyt byłam skłonna do jakiejkolwiek rozmowy na ten temat.

just tell me ➼ dylan sprayberry Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz