Znasz to uczucie, gdy w twoim życiu nic się nie dzieje? Gdy masz wrażenie, że jedynie egzystujesz, zamiast żyć? Że każdy dzień polega na rutynowych działaniach?
Zdecydowanie nie jest to miły moment w życiu każdego, zwłaszcza gdy trwa on bardzo długo. U Michaela trwało to przez tyle czasu, że sam już nie wiedział, kiedy zdążył się do tego przyzwyczaić. Pobudka o tej samej porze, niezależnie czy panował weekend, czy środek tygodnia. Mechaniczne ubranie się, przejście do kuchni i naszykowanie sobie ekstremalnego śniadania - czasami nawet nie zjedzenie niczego. Następnie skierowanie się na przystanek autobusowy, zawsze o tej samej porze. Pojawienie się w szkole, energiczne przejście do szafki, skierowanie się do klasy. Po lekcjach powrót do domu lub udanie się na trening. A w domu to już rutyna nad rutyną - ślęczenie nad książkami, przeplatane z zaglądaniem do internetu. Istna nuda. Tak było do czasu i trwałoby to pewnie nadal, gdyby nie jego bezmyślne wtargnięcie w życie grupki składającej się z Ashtona Irwina, Luke'a Hemmingsa i i reszty.
Zazwyczaj ludzie umieją dopasować się do otaczającego ich społeczeństwa. A jeśli tego nie potrafią, mają odwagę powiedzieć nie i pokazać swoje zdanie. Czerwonowłosy miał chyba odwagę tylko wtedy, gdy decydował się na przekłucie brwi i pomalowanie włosów - bo oprócz tych sytuacji, zachowywał się jak kompletnie zagubiony baranek o kolorowej sierści wśród bielutkiego stada. Chciał się dopasować, a z drugiej strony wyróżniać... Ale najbardziej pragnął jednego - by inni go zaakceptowali. I to nie tylko skinięciem głowy na powitanie czy uśmiechem, ale chociaż krótką rozmową i okazaniem tego, że traktują go jak normalnego osobnika, a nie jak wyrzutka.
Co jest gorsze? Samotność, będąc samemu pośród czterech ścian, czy może samotność wśród ludzi? Clifford miał wrażenie, że jedno i drugie rani jego psychikę bardzo boleśnie. Mimo to samotność w pustym mieszkaniu była chyba łatwiejsza - można wtedy okazać emocje do pustych ścian, wykrzyczeć swoją bezsilność. A wśród stada? Musisz zachować pokerową twarz, postępować według zasad stoicyzmu. Ale czy to było proste?
Jak ludzie to robią, że czują się tak swobodnie w każdym towarzystwie? Jak to robią, nie przejmując się czymkolwiek? Dlaczego każdy człowiek nie może posiadać w sobie chociaż troszkę pewności siebie? Dlaczego Bóg rozdał tę cechę charakteru niektórym w całości, a innym wcale? Po co te skrajności?
Melancholijny nastrój, przemyślenia - to nawiedza często człowieka samotnego. Zwłaszcza, gdy leży w łóżku w środku dnia, podczas gdy jego rówieśnicy spędzają czas w gronie swoich znajomych, pijąc nielegalnie piwo czy paląc papierosy, albo też próbując narkotyków.
Życie daje w kość, mimo wszystko każdemu. Każdy z nas przeżywa to w inny sposób - inni fizycznie, a inni psychicznie. Inni po raz kolejny rozcinali skórę żyletką, patrząc jak krew wypływa małymi stróżkami, zbierając się na bladej skórze i powodując ogromne pieczenie. A inni po prostu krwawili w środku, kompletnie nie wiedząc jak sobie z tym krwotokiem poradzić.
Bo czy był jakiś lek na aspołeczność i nieśmiałość, a raczej fobię społeczną?
Siemka. Sorki za przerwę, ale kompletnie straciłam wenę.
Dziś bez dokładnej dedykacji, ale i tak komuś to dedykuję. Mianowicie ten rozdział jest dla wszystkich, którzy wciąż szukają przyjaźni. x
![](https://img.wattpad.com/cover/50606642-288-k222877.jpg)
CZYTASZ
Desperate for friendship
FanfictionCzy zastanawiałeś się kiedykolwiek, jak wiele można zrobić dla przyjaźni? © 2015 by kibicowelove