[25]

1.3K 204 31
                                    

Kolejne dni minęły dla zielonookiego bez jakiegoś ciekawego akcentu. Głównie spędzał je w łóżku, oglądając różne filmy lub seriale na laptopie, próbując dojść do zdrowia. Jego matka po dowiedzeniu się o przeziębieniu chłopaka od razu chciała wykorzystać swój urlop, by się nim zaopiekować, ale ten definitywnie zaprzeczył - w końcu ostatnimi dniami już wystarczająco je wykorzystała i nie chciał mieć też nad sobą ciągłej opieki. Chciał spędzić ten czas sam, przemyśliwając wszystko od początku do końca.

Niestety, gdy jego zdrowie się polepszyło i wrócił do szkoły, zrozumiał, że praktycznie niczego nie przemyślał.

Jego powrót do codzienności nie był jakiś spektakularny. Wchodząc do budynku, szesnastolatek nie miał z kim porozmawiać, nikt też się go nie zapytał o powód jego nieobecności. Wszytko działo się tak, jakby po prostu nikt nie zauważył, że Clifforda nie było. To zasmuciło Michaela, ale pocieszył się faktem, że to tylko marna rzeczywistość. Nic nowego dla nastolatka o farbowanych włosach i z kolczykiem w brwi.

Dlatego wchodząc do sali chemicznej i widząc Danielle Irwin siedzącą na miejscu obok tego, na którym on zaraz miał usiąść, nie mógł powstrzymać uśmiechu. Może i nie znał się z blondynką zbyt dobrze, ale była mu najbliższa z całego otoczenia we - wciąż nowej - szkole.

- Cześć. - wręcz zaświergotał, siadając z impetem na swoim miejscu, przez co szesnastolatka aż podskoczyła, machinalnie się do niego odwracając i przykładając dłoń do piersi, po której stronie znajdowało się serce, ukazując jak bardzo ją przestraszył. - Sorry, nie chciałem. - zaśmiał się z reakcji dziewczyny, która teraz gromiła go wzrokiem, po chwili jednak mięknąc i szczerząc się w jego stronę.

- Hej, Mikey. - odparła, a następnie powróciła do swojego zadania, którym okazało się... Odpisywanie zadania. Michael zignorował zdrobnienie, jakim go nazwała, pochylając się w jej stronę. Próbował rozszyfrować, od kogo odpisuje pracę domową, ale w żaden sposób nie mógł rozpoznać pisma, które było zbyt ładne i staranne jak na chłopaka.

- Zdradzasz mnie? - zapytał żartobliwie, udając złość, jednak w środku aż skakał z radości, że wreszcie to nie on jest tym popychadłem do dawania zadań domowych. Zaraz po napłynięciu tej myśli znieruchomiał, nie mogąc uwierzyć, w to, co pomyślał. Jak mógł życzyć komuś takiego samego losu, jaki sam nadal przeżywał?

- Tak. - odparła krótko, wciąż skupiając się na przepisywaniu tekstu.

Clifford zmarszczył brwi, z czystej ciekawości próbując zgadnąć, kto jest równie ambitny i pilny z takiego przedmiotu jak chemia. Zazwyczaj, od jego przeprowadzki do Sydney, to on pozwalał pomiatać swoim zeszytem po całej klasie. Może i nie była ona pełna klasowych idiotów, ale akurat zadań nie chciało się robić nikomu. Dlatego bardzo ciekawiło go to, kto mógł się poświęcić w zastępstwie za niego.

Rozszyfrowanie zagadki mu się nie udało, ponieważ po przepisaniu zadania przez blondynkę, zeszyt powędrował - tak jak dawniej zeszyt Clifforda - do kolejnego ucznia, który zrobił to samo, co uprzednio brązowooka. Następnie nadeszła lekcja, która niestety należała do tych, które oferują naprawdę wiele pracy, więc i to go opędziło od rozmyślań, co go mimo wszystko ucieszyło - wreszcie nie musiał myśleć o sobie czy otoczeniu, skupiając się na wykonaniu jakiegoś eksperymentu na ocenę.

Po zabrzmieniu dzwonka na przerwę, zielonooki opuścił klasę cały w skowronkach z powodu osiągnięcia bardzo dobrego stopnia z jednego ze swoich ulubionych przedmiotów. Podobała mu się ta lekcja i to go zamotywało na cały dzień.

- Idziesz na stołówkę? - zmierzając do swojej szafki, prawie potknął się o swoje nogi, słysząc głos młodszej siostry Irwina za swoimi plecami. Był pewien, że ta już dawno go zignorowała, udając się do swojej paczki. Nie wiedząc czemu, zrezygnowała jednak z tego, decydując się na obecność swojego rówieśnika.

- Nie, a co? - Mike odwrócił się, spoglądając pytająco na Dani, która nerwowo bawiła się swoimi długimi blond włosami

- Na pewno? - zapytała, a jej brązowe oczy nabrały proszącego wyrazu. - Bo wiesz... - urwała, próbując prawdopodobnie wymyślić jakiś trafny powód.

Michael westchnął, domyślając się, że dziewczyna czegoś od niego chce.

- No dobra, chodźmy. - mruknął, dołączając do blondynki i kierując się z nią razem do pomieszczenia, gdzie już czekali jej przyjaciele, wśród których aż dwóch nie przepadało za jego osobą.




Cóż za ironia! Michael wyzdrowiał, to ja zaczynam chorować... A mimo to jednak nie podzielę losu Clifforda, bo niestety muszę chodzić do szkoły, ew.

Dlatego wybaczcie za ten rozdział. Głównie nie podoba mi się, jakich użyłam tu słów i jak sformatowałam zdania, bo naprawdę mogłam to napisać lepiej, no ale trudno - muszę jeszcze zostawić trochę czasu na naukę na m.in. angielski.

Miłego poniedziałku. x


Desperate for friendshipWhere stories live. Discover now