[10]

1.4K 258 64
                                    

Mijały dni, a sytuacja się nie zmieniała. Niestety dla Michaela - nie przytrafiła mu się sytuacja jak z książki, nie poznał żadnej nowej osoby ani żadna też do niego nie zagadała. Normalne szkolne życie, czyli ograniczanie się jego "znajomych" do proszenia, a właściwie przypominania o daniu do odpisania zadania domowego. Ludzie tak bardzo się do tego przyzwyczaili, że nawet nie przyjmowali do świadomości faktu, iż Clifford może czegoś nie zrobić lub im nie dać. Dlatego, gdy pewnego dnia poczuł w sobie iskrę buntu, jedynie go wyśmiali, wyrywając mu klucz z dłoni i otwierając szafkę szesnastolatka, zdobywając to, czego chcieli.

Cóż, gdyby Mike umiał sobie podobnie radzić... Niestety, cuda się nie zdarzały, a przynajmniej w jego przypadku. Może i był niepoprawnym optymistą, jednak ostatnimi dniami zaczęły nachodzić go czarne myśli, a niekiedy wystarczyła po prostu twarda i szara rzeczywistość, nieoferująca mu właściwie nic.

Dni zielonookiego polegały na zwlekaniu się ranem z łóżka, udając zadowoloną minę typowego nastolatka do mamy, by się nie martwiła, następnie egzystując w zakładzie zwanym szkołą, dając się poniewierać swoim rówieśnikom. Po szkole zwykle albo miał trening, gdzie dawał z siebie wszystko, by wyładować na czymś złość, albo po prostu wracał do pustego domu. Rodzice wracali dopiero późnymi wieczorami, starając się o zapewnienie swojemu jedynemu potomkowi jak najlepsze życie. Gdyby wiedzieli, że bardziej potrzebuje ich obecności, niż pieniędzy...

- Hej, Miles. - chłopak z kolczykiem w brwi aż uderzył głową o drzwiczki szafki, odwracając się gwałtownie przodem do blondyna mającego kolczyk w dolnej wardze. Zaraz potem zaskoczenie zdominowało poirytowanie. - Och, przepraszam... Mike, tak? - niebieskooki szybko się zreflektował, na co szesnastolatek ze zdziwieniem zachichotał.

- Hej, Luke. - odparł, nadal chichocząc pod nosem, następnie odwracając się, by zamknąć szafkę. - Brawo, wreszcie zapamiętałeś moje imię. Jak ci się to udało, geniuszu?

- Nadrabiam inteligencję swoim niesamowitym urokiem. - odparował, szeroko się uśmiechając. Po chwili między dwoma chłopakami zapadła cisza.

- No dobra, czego chcesz? - zielonooki westchnął, przeczesując swoje farbowane włosy i patrząc pytająco na nieco wyższego od niego blondyna, który na ten gest jeszcze bardziej poszerzył uśmiech. Michael miał nadzieję, że piętnastolatek zaprzeczy, ale niestety jego domysły stały się słuszne.

- Słuchaj... Słyszałem, że umiesz matmę. Możesz mi pomóc?




Jest postęp! Luke zapamiętał imię Michaela i do tego grzecznie zapytał o pomoc. (:

Wiem, że miałam rozdział dodać gdzieś po południu, ale ciul, dodaję teraz.

Chciałam zrobić rozdział Muke af, ale to by było zbyt piękne jak na klimaty tego ff.

Cóż, zastanawiam się, czy to ff kiedykolwiek będzie miało jakąś radosną scenkę, ew (tak, dla mnie to też zagadka, bo piszę co mi ślina na język naniesie, tzn. co mi wpadnie do głowy impulsywnie).

Aw, dziękuję za takie nagłe zainteresowanie tym ff! Wiem, czyja to sprawka i bardzo Ci dziękuję. x



Desperate for friendshipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz