[8]

1.5K 261 30
                                    

Zielonooki z rosnącym przerażeniem obserwował coraz bliżej podchodzącego blondyna, którego twarz wyrażała co najmniej złość.

Początkowo szesnastolatek myślał jedynie, że starszy o rok chłopak chce się z nim przywitać, ale widząc jego zmrużone oczy oraz zaciśniętą szczękę, miał ochotę jak najszybciej wstać i uciec na drugą stronę stołówki, która była zajmowana przez ludzi z młodszych roczników i mniej popularnych, właściwie bardziej wtapiających się w tłum.

W tym momencie do głowy przyszła mu myśl, że powinien wrócić tam, gdzie najbardziej pasuje. Bo przecież wyróżnianie się z tłumu na siłę nic nie da, a przysporzy - tak jak w tej chwili - wiele problemów.

- Ej, Ash, co ty robisz? - zdziwił się Hood, widząc pochylającego się Irwina nad Michaelem. - Myślałem, że jesteś hetero!

Te słowa szybko sprawiły, że Ashton zapomniał o siedzącym tuż pod jego nosem Cliffordem, jak strzała odwracając się do brązowookiego.

- Że co?! - parsknął, po chwili wybuchając głośnym i niepohamowanym śmiechem, zaraz potem wracając do swojej dziewczyny i obejmując ją ramieniem, jakby zapominając o chłopaku z kolczykiem w brwi.

- Dobra, to było dziwne. - mruknął Mike pod nosem, bezzwłocznie podnosząc się sprzed stolika i decydując się na miejsce wśród ludzi, którzy byli w tym momencie najbezpieczniejszym wyjściem. Oni nie kojarzyli jego, on ich. Przynajmniej mógł zjeść obiad bez ryzyka posyłanych przez Anne zawadiackich uśmiechów oraz piorunującego wzroku Irwina.

Po szybkim skonsumowaniu obiadu, czym prędzej oddał naczynia, wracając do swojej szafki, z której wyjął podręcznik do chemii i po chwili pokierował się do sali, gdzie przed stolikiem wesołym uśmiechem powitała go Danielle, jakby nigdy nic czekając na szesnastolatka z farbowanymi włosami. Ten widok sprawił, że jego dzień rozbłysł, jak nagłe słońce zza chmur.

Czym prędzej usiadł, z szerokim uśmiechem idioty na ustach, po raz kolejny w myślach panicznie szukając tematu, który nie wydałby się złym.




No dobra, ten rozdział jest dziwny, przynajmniej dla mnie.

Właściwie to zastanawiam się, czy ja nie za szybko napierdalam z tymi rozdziałami? Czy wy nadążacie? I czy w ogóle chcecie nadążać? Cóż, nie żebym pisała dla gwiazdek czy wyświetleń, ale mam wrażenie, że z każdym rozdziałem czyta to coraz mniej osób... Ale mimo wszystko chcę podziękować tym dziesięciu osobom, które tu są. x

Wiecie co mnie najbardziej motywuje - komentarze, łiii. Nie wiecie co napisać? Wystarczy, że napiszecie mi, kogo najbardziej z tego opowiadania lubicie (albo przynajmniej tolerujecie), oprócz oczywiście naszego Mikey'a. (:


Desperate for friendshipWhere stories live. Discover now