[23]

1.1K 206 13
                                    

Powietrze przesycone głównie dymem papierosowym nie było tym, co Michael chciał dostrzec tuż po obudzeniu się. Niestety, tak właśnie się stało.

Chłopak uchylił delikatnie powieki, by dowiedzieć się, gdzie się znajduje. Jego domysły szybko stały się słuszne. Leżał na zimnej podłodze w męskiej toalecie. Chłodna posadzka sprawiała, że jego skóra już od jakiegoś czasu pokryta była gęsią skórką. Było mu zimno i słabo. Głowa bolała go okropnie. Prawdopodobnie czoło było jedynym miejscem o najwyższej temperaturze.

- No wreszcie. - przez analizę miejsca, nie zauważył siedzącego obok niego Ashtona, który z odczuciem ulgi przyjął jego pobudkę. Opierał się plecami o ścianę, w dłoni trzymając papierosa. Teraz pochodzenie dymu stało się jasne. - Już myślałem, że będę mieć cholernie przejebane przez ciebie.

- Przeze mnie? - Clifford uniósł brwi, próbując się podnieść. Po chwili uczynił to, jednak z niemałym wysiłkiem. Każdy ruch był dla niego męczący, a sytuację psuło pulsowanie skroni. - To ty mnie zatrzymałeś. Inaczej byłbym już w domu.

- Myślałem, że takie kujony jak ty nie uciekają w środku lekcji. - zakpił Ashton, po chwili trochę dziwiąc się na gest Michaela, który sięgnął po leżącą obok niego paczkę Malboro - które nawiasem mówiąc, a raczej pisząc, sam Clifford kupił jakiś czas temu - i zapalniczkę, by po chwili wyciągnąć jednego i go zapalić. - Palisz? - wydukał, marszcząc czoło.

Zielonooki zignorował jego uwagę, zaciągając się dymem. Czuł się naprawdę fatalnie i sięgnięcie po papierosa było definitywnie złym pomysłem - zrozumiał to zaraz po tym, jak wciągnął do swoich płuc nikotynę. Miał wrażenie, że tylko pomaga swojej chorobie w ten sposób się pogłębić. Mimo to, napawał się widokiem zszokowanego siedemnastolatka, który nadal z szeroko otwartymi oczami obserwował osobę, która wydawała mu się zupełnie inna.

- Nie oceniaj ludzi po okładce. - mruknął Michael, na chwilę odsuwając papierosa od swoich ust. - Coś ci mówi to przysłowie?

- Aż taki tępy nie jestem. - Irwin wywrócił oczami. - Czyli teraz już wiem. - westchnął ciężko, sięgając po zapalniczkę i bawiąc się nią. Z jego ciała zeszła cała energia, którą wcześniej emanował. Jakby posmutniał.

Michael szybko wychwytywał takie rzeczy, bo przez lata nie robił nic innego, tylko obserwował ludzi. Był dobrym obserwatorem, wręcz świetnym i dobrze to wiedział.

- To, że nie jestem do końca kujonem, bo palę, nie oznacza, że robię też inne rzeczy. - zauważył, bo domyślił się, do czego zmierza Ashton. Nie chciał jednak wyjść na człowieka, który się tłumaczy, bo jak wiadomo - tylko winny się tłumaczy.

- Aha, jasne. - syknął Ash, wciąż wbijając wzrok w zapalniczkę. - To dlaczego Anne uważa inaczej? - po zadaniu tego pytania, wreszcie spojrzał w oczy szesnastolatka. Jego piwne tęczówki przerażały swoim stalowym odcieniem. Mówił już poważnie. Clifford pierwszy raz widział Ashtona w wydaniu poważnym, a jednocześnie smutnym.

- Co się stało? - zapytał, ostrożnie gasząc papierosa.

- Ty mi to powiedz. - mruknął siedemnastolatek, ponownie przenosząc wzrok na zapalniczkę.

- Nie rozumiem. - Mike zmarszczył brwi, na chwilę zapominając o złym samopoczuciu. - O co chodzi z Anne?

- Ja pierdole. - warknął blondyn, podnosząc się na równe nogi. - Ty idioto! Masz czelność uwodzić moją dziewczynę, a potem zgrywasz niewinnego? - złapał się za głowę, spoglądając na zielonookiego z góry. - Jakim cudem ja ci jeszcze nie przyłożyłem?!





To ten urok Mikey'a, Ashton, to ten jego urok!


Desperate for friendshipOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz