[17]

1.2K 211 25
                                    

- Tu jesteś! - zasapany piętnastolatek złapał Clifforda za ramię, tym samym zatrzymując go na korytarzu. Chwilę wcześniej rozbrzmiał dzwonek na lekcję, więc nic dziwnego, że zielonookiemu się spieszyło. Nie był też zadowolony, widząc przed sobą Hemmingsa. Miał już szczerze dosyć jego bipolarności.

- No co chcesz, kurwa? - mruknął z niezadowoleniem, wprawiając młodszego od siebie chłopaka w szok. Zaśmiał się gorzko na jego reakcję. Kto by pomyślał, że w szkole wszyscy już widzą go jako kujona o kulturalnym zachowaniu. Jedno przekleństwo, a wszyscy stają się od razu zdziwieni, jakby nie wiadomo co się stało.

Luke Hemmings jednak nie byłby tym popularnym, aroganckim Hemmingsem, gdyby nie umiał szybko zapominać o takich sytuacjach jak ta. Tak było i tym razem. Już kilkanaście sekund po zdziwieniu nie było śladu, a na jego twarz wpłynął grymas niezadowolenia.

- Nie przyszedłeś wczoraj na korki. - wypomniał z niezadowoleniem. - A dzisiaj mam kartkówkę i nic, kurwa, nie umiem! - warknął, podchodząc do szesnastolatka, mocno zaciskając szczękę.

Początkowo ciało Clifforda ogarnęło przerażenie, ponieważ korytarze stały się już puste i nie było osoby, która mogłaby mu pomóc. W sumie nawet gdyby ktoś był, pewnie przyglądaliby się całemu zdarzeniu, nawet nie myśląc o pomocy. Niektórzy pewnie nawet zaczęliby dopingować niebieskookiego.

- Przychodziłem już tyle razy, że powinieneś coś zrozumieć. - wycedził, opanowując swoje przerażenie w środku do minimum. Nie mógł się przecież dać młodszemu, w końcu sam grał w drużynie piłkarskiej, więc tak naprawdę nie był ciotą i chyba potrafił sobie oddać. - To nie moja wina, że jesteś taki tępy. - i zaraz po wypowiedzeniu tych słów, miał zamiar się odwrócić i szybko skierować się na lekcje języka angielskiego. Niestety, przeszkodziło mu w tym nagłe szarpnięcie za tył jego bluzy. Gest nie był mocny, ale zielonooki nie był na to przygotowany, więc gwałtownie cofnął się, ledwo powstrzymując równowagę.

- Słuchaj no, frajerze. - wymamrotał blondyn, przybliżając twarz do jego, wciąż swoją zdobiąc grymasem. Już otwierał usta, by coś dodać, ale i jemu ktoś nagle przerwał.

- Cholera, co tu się dzieje?





Spóźniłam się - przepraszam! 

Umieram. Normalnie umieram. Kto by pomyślał, że pisząc szesnastkę czułam się jeszcze wspaniale, a teraz jest zupełnie inaczej. Boli mnie głowa i nie wiem czym to jest spowodowane. Najprawdopodobniej - znając mnie - to pewnie stres wycieczką, ugh.

Uwielbiam pisać to ff, to chyba pierwsze moje opowiadanie, które mi się tak lekko pisze (to czwarte opowiadanie, które publikuję - jedno jeszcze jest na moim profilu, a pozostałe dwa na bloggerze, jednak są one sportowe, więc nie wiem czy będą was interesować). I pierwsze, które ma taki większy rozgłos, bo do tej pory pisałam tak raczej do szuflady. A fakt, że i wam się podoba sprawia, że najchętniej pisałabym cały czas nowe, publikując je. Niestety... Nie chcę robić spamu, bo jeszcze nie nadążycie. :D

Także kolejny w środę! See ya. x


Desperate for friendshipWhere stories live. Discover now