Rozdział 29

249 17 1
                                    

Sophie siedziała przy łóżku, na którym leżała jej ukochana siostra. Delikatnie głaskała ją za włosy. Wciąż nie mogła uwierzyć, ze Inez się obudziła i była w dobrej formie. Lekarze uważali to za cud. W swojej wieloletniej praktyce nigdy nie spotkali się z takim przypadkiem. Dotknęła policzka siostry. Inez ocknęła się.

– Mary ... - Przez jej twarz przebiegł cień uśmiechu.

Sophie odwzajemniła uśmiech. Jak dawno nikt tak jej nie nazywał. Dla wszystkich była Sophie Davis – piękną tancerką erotyczną z klubu nocnego, występującą pod pseudonimem „Angela". Zmieniła tożsamość, spaliła za sobą wszystkie mosty. Zerwała wszystkie kontakty, aby Patrick nigdy jej nie odnalazł, gdyby postanowił zmienić zdanie i zdecydowałby się ją zabić. Nie miała wątpliwości, że jest do tego zdolny.

– Inez, siostrzyczko... – mówiła przez łzy. – Nareszcie jesteś! Tak się bałam...

– Mary , nie płacz, proszę. Wszystko jest dobrze. Naprawdę. – Kiedy Sophie podniosła głowę, Inez rozejrzała się po pomieszczeniu. – Dlaczego leżę w szpitalu? Jestem chora? – zapytała.

– Nic nie pamiętasz?

– Nie, poza takim jednym dziwnym i strasznym snem, po którym się obudziłam. Byłam w szpitalu, w takiej samej sali jak ta. Patrzyłam na siebie leżącą w łóżku. Potem scenka się zmieniła. Byłam w swoim pokoju, gdy nagle przyszedł Patrick... on mnie zgwałcił. – Przerwała gdy usłyszała płacz siostry. – Mary, to był tylko zły sen, koszmar.

– Nie, to nie był tylko sen, to były twoje wspomnienia...

– Nie rozumiem. – Inez wygodniej oparła się o poduszki. – Co ty mówisz?

– Prawdę. To się zdarzyło naprawdę. Patrick cię zgwałcił. Od tamtej pory przebywasz tutaj, nie było z tobą żadnego kontaktu. Byłaś pogrążona w letargu.

Inez w skupieniu słuchała słów siostry, wpatrując się w białą ścianą, zanim dotarło do niej to co przed chwilą usłyszała. W końcu zaczęła drżeć na całym ciele, a z oczu trysnęły jej łzy.

– Zgwałcił mnie... – powtarzała jak w mantrii.

Sophie bez wahania przytuliła do siebie drobne ciało dziewczyny. Kołysała ją w swoich ramionach i uspokajała.

– On zapłaci za to, co ci zrobił. Obiecuje, że nadejdzie taki dzień, kiedy on pożałuje.



Simon zdążył już spalić kilka papierosów czekając na Patricka. Siedział na ławce w parku w bocznej alejce. Dziwił się z tego nagłego spotkania. Musiało coś się stać, bo wyczuł po głosie, że przyjaciel jest mocno zdenerwowany. Zobaczył go z oddali. Szedł lekkim krokiem. Jak zwykle nienagannie ubrany w długi jesienny płaszcz, a pod spodem elegancki garnitur. Wyglądał jak z żurnala. Jeżeli ktokolwiek by go teraz ujrzał, pomyślałby, że to wykształcony i bogaty człowiek. Nikt by nawet nie pomyślał, że to bezwzględny bandyta.

Panowie uścisnęli sobie dłoń na powitanie. Gdy Ferella usiadł, Simon bez ogródek spytał:

– Co się stało?

Patrick wyjął z kieszeni małą karteczkę i bez słowa podał ją koledze, a kiedy tamten przeczytał rzekł:

– Wczoraj do firmy ktoś przysłał mi nieświeżą rybę, a dzisiaj to.

– Kto? – spytał Simon oddając kartkę Patrickowi.

– Żebym to ja wiedział! Już dawno obdarłbym go ze skóry.

Smak zemstyWhere stories live. Discover now