ROZDZIAŁ 19

134 13 22
                                    

PRETO

— Nie mam takich pieniędzy NARAZIE — zaznaczyłem, powtórzywszy.

Czułem się okropnie. Obwiniałem się. Wmawiałem sobie na okrągło, że przecież do zakończenia sprawy zbiorę te głupie pieniądze. Niewiele mi brakowało. A zawsze resztę mógłbym pożyczyć od Negrão, czy innego brata. Jednak sytuacja się zmieniła. Bardzo. I zbyt gwałtownie bym był na nią gotowy.

Nie było więc sensu okłamywać Catariny. Ale Boże, jak głupio mi było przyznać to na głos. To było żałosne. Żałosne, że byłem tak zdesperowany, by znaleźć Negritę. Żałosne, że posłuchałem tej głupiej staruszki.

W głowie od razu odtworzyłem jej słowa, jakbym chciał się za to ukarać.

— Zamknęła swój gabinet rok temu — uświadomiłem jej, ale ona się jakoś tym specjalnie nie przejęła.

Starsza kobieta tylko wzruszyła ramionami na moje słowa.

— Amara jest młoda i naiwna. Czasem można sobie kogoś oplątać wokół własnego palca, żeby mieć z tego jakieś korzyści, prawda?

— Co to niby ma znaczyć? — Zmarszczyłem brwi, pełen niepewności co do jej słów.

Kobieta westchnęła, po czym nachyliła się nade mną i powiedziała:

— Jeśli zależy ci na odnalezieniu siostry, to zmanipuluj Amarą tak, żeby jednak ci pomogła. Oboje jesteście młodzi, więc coś wymyślisz.

Użyłem słabości Catariny – i to w dodatku nie po raz pierwszy. Jej rodziny.

Na początku nie miałem wyrzutów sumienia. Jedyne, o czym myślałem to Negrita. Byłem zbyt zdesperowany, a w Catarinie widziałem tylko detektywa, tylko narzędzie to użycia, do znalezienia mojej siostry. Tak bardzo się o nią martwiłem, że zapomniałem o ludziach wokół mnie. Negrita stała się niemal moją obsesją. Myślałem dniami i nocami, musiałem ją znaleźć.

Jakbym jej nie znalazł, to bym chyba tego nie przeżył.

Potem zapomniałem. W tym całym wirze akcji, poszukiwań i działań detektywistycznych zgubiłem ten fakt. Poznawałem Catarinę coraz bardziej, z każdą kolejną zaplanowaną wspólnie akcją zbliżałem się, zapominając, że nie pomaga mi z dobroci serca. Ona oddawała całą siebie tak bardzo, że zapomniałem, iż za jej poświęcenia jest zapłata.

A teraz żałowałem jak nigdy, gdy widziałem jej wyraz twarzy. Nie wyglądała jak ona. Przez makijaż, miała całkowicie inne rysy, jednak to nie przez to wyglądała inaczej. Wyglądała inaczej bo patrzyła na mnie inaczej. Jak na kogoś, kogo jednak nie zna. Jakbym ją zdradził, wykorzystał.

I w sumie to była część prawdy.

— Catarina — niemal wyszeptałem jej imię, bojąc się, że ją spłoszę. Znów wszystko psułem. I znów musiałem naprawić.

Ona pokiwała głową na boki. Była chyba w takim szoku, bo nie odezwała się ani słowem. A sam nie potrafiłem wyczytać z jej miny, co chce zrobić. Chce mnie uderzyć? Odejść bez słowa? Zakończyć współpracę? Zapomnieć o Negricie i jej zagadkach?

Coś zrobić musiała, przecież to była Catarina.

A ona jednak tylko tak stała i patrzyła na mnie, próbując coś zanalizować.

I po raz pierwszy wyglądała, jakby jej się to nie udawało.

— Amara.

Nie pamiętałem, kiedy po raz ostatni wypowiedziałem jej pierwsze imię. Ona chyba też, bo zaskoczyło to ją. Przynajmniej wiedziałem, że mnie słuchała. Czekała na moje wytłumaczenia tak jak wtedy podczas sytuacji z pierścieniem rodzinnym. Nie uciekała, nie obwiniała mnie. Czekała na moje tłumaczenia. A ja musiałem się uspokoić, żeby nie zacząć tam płakać jak dzieciak, przez poczucie winy.

ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarnych motyli [16+]Where stories live. Discover now