Skończywszy jeść pão de queijo, oparłam się plecami o krzesło. Zacisnęłam szczękę, żeby się nie skrzywić. Wyprostowałam się z powrotem, czując, jak siniak pulsuje mi bólem. Ten powalony zegar, naprawdę musiał mnie poobijać. Może nawet nie zegar. To przez tego jeszcze bardziej powalonego Escuro.

Sądziłam, że ból przejdzie, jednak to się nie stało. Obawiałam się, iż zaraz w oczach staną mi łzy. W gardle miałam chęć stęknięcia. Westchnęłam cicho, po czym powoli wstałam od stołu, zwracając na siebie uwagę reszty.

— Zaraz wrócę — spróbowałam powiedzieć jak najbardziej normalnie.

Wyszłam z jadalni i poszłam do łazienki na parterze. Podeszłam do lustra, po czym ściągnęłam sweter. Spojrzałam w odbiciu na swoje plecy. Skrzywiłam się na widok wielkiego fioletowo-zielonego siniaka oraz kilku krwistych zadrapań.

— Cholibka — wymamrotałam, przyglądając się z każdej strony swoim plecom w lustrze.

Escuro naprawdę mocno mnie popchnął, cholibka. Gdybym tylko się obroniła... Ale nie mogłam. Musiałam wpaść na ten zegar. A jednak gdybym mogła, to uniknęłabym jego popchnięcia, a następnie chętnie przywaliła mu w tę głupią facjatę.

— To przez Escuro, prawda?

Przestraszona odwróciłam wzrok w stronę drzwi, które były uchylone. Zaraz jednak lekko się uspokoiłam, widząc, że to tylko Preto. Jednak tylko lekko, ponieważ wyraz jego twarzy z lekka mnie nawet przerażał. Oraz w sposób, w jaki patrzył na moje poobijane plecy... Ciarki mnie przechodziły. I w dodatku był tak dziwnie milczący, przez co czułam napięcie nawet w powietrzu.

— Zapłaci za to — prychnęłam pewna siebie, by przerwać jakoś te trochę niezręczną ciszę. — Na razie nie mam zamiaru mu oddawać, Ja nie będę się męczyć. Karma dopadnie jego niewdzięczny tyłek.

— W takim razie to ja będę karmą.

A po tych słowach od razu wyszedł z łazienki. Obawiałam się, co chce zrobić, bo nie podobało mi się jego zachowanie. Dlatego też z sercem w gardle założyłam prędko sweter i popędziłam w stronę w kuchni.

Zdążyłam idealnie, by zobaczyć, jak Preto wymierza cios w policzek Escuro.

ཐིཋྀ

Wybrałam na telefonie numer z karteczki. Kątem oka widziałam, jak jeszcze siedzący na fotelu kierowcy Preto masuje sobie pięść, którą oberwał jego młodszy brat. Przyłożyłam komórkę do ucha, czekając, aż niejaka Lisa odbierze. W tym czasie patrząc na swoją ulicę przez przednią szybę, chwyciłam delikatnie na oślep lekko spuchniętą dłoń Preto. Najłagodniej jak się dało, masowałam ją. Przynajmniej tak mogłam się odwdzięczyć.

Preto nic nie powiedział, po prostu pozwolił mi przesuwać palce po jego dłoni. Nie widziałam jego reakcji, gdyż nadal patrzyłam na ulicę za przednią szybą samochodu. Potrzebowałam tego, żeby móc się skupić.

— Halo? Mówi Lisa — rozległ się głos młodej kobiety w telefonie. Mogła mieć między 17 a 25 lat. Prawdopodobnie Amerykanka przez charakterystyczny akcent. Rozpoznając też spłaszczanie pewnych samogłosek, udało mi się wywnioskować, że może być z Teksasu.

— Hej, Lisa. Tu, Lavinia, koleżanka Negrity. Powiedziała, że mogę wpaść do ciebie na imprezę. — Wcześniej sprawdziłam znajomych Negrity na Facebooku. Okazało się, że obserwowała pewną dziwną osobę. Lavinia Lyra Nunes da Costa było pustym kontem, które miało sztylet na zdjęciu profilowym. Obstawiałam, że Negrita sama stworzyła ten profil, by naprowadzić nas na trop. Wnioskowałam to głównie po zdjęciu profilowym, gdyż w grzebieniu było również ostrze oraz konto nikogo więcej nie obserwowało.

ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarnych motyli [16+]Where stories live. Discover now