Selamet uśmiechnął się tajemniczo i ruchem ręki nakazał wszystkim usiąść dookoła stołu. Mert wypatrzył, że niebezpiecznie blisko miejsca, które zajął kapitan, leżał ukryty w pochwie bułat.

   — Dlaczego więc zawdzięczam tę wizytę? — Korsarz podejrzliwym wzrokiem przejechał po całej trójce.

   — Pamięta pan kruczowłosą niewolnicę z niebieskimi oczami, którą przywiózł pan do Kahari z rejsu z Meer kilka miesięcy temu? — Iffet przeszła do sedna. — Ma niesamowicie piękny głos.

   — Esra... Jej się nie da nie pamiętać.

   Rozmarzenie w głosie Selameta równocześnie przeraziło sułtankę, jak i natchnęło ją okrutną satysfakcją.

   — Świetnie się składa. Mogę ci ją oddać, panie.

   Kapitan wybuchnął śmiechem.

   — Jak to oddać? Sprzedałem ją do haremu sułtana. Piękna i zadbana, stanowiła ekskluzywny towar.

   — Sułtanowi się nie podoba. Szkoda jej, bo może się przysłużyć komuś innemu...

   Selamet wyłapał aluzję. Zamyślił się.

   — Kim ty jesteś, pani?

   — Przyjaciółką. Nie ma pan powodów do zmartwień, kapitanie. Esra może być pana, nawet za darmo.

   Meryem ledwo stłumiła mdłości. Nie mogła tego słuchać.

   — Nie wierzę — stwierdził Selamet.

   — W zamian chcę tylko odpowiedzi.

   Kapitan uniósł brwi, zamieniając się w słuch.

   — Doszły mnie słuchy, że Esra była wcześniej własnością paszy z Al'Kaharu. Kim on był?

   Selamet zerknął ukradkiem na Meryem. Po nienawiści ziejącej z jej oczu domyślił się, że i ona przewinęła się przez jego ręce. Próbował ją sobie przypomnieć, ale nie potrafił. Zbyt wiele niewolnic skupywał, zniewalał i sprzedawał przez lata.

   W końcu znów spojrzał na sułtankę.

   — Raad Pasza.

   Raad pilnował interesów Al'Kaharu na meerskiej ziemi i trzymał w garści upadłego maharadżę, by nie odważył się wystąpić przeciw sułtańskiej władzy. Oczywiście, dopóki pasza żył. Iffet prychnęła. Esra od początku obracała się blisko ważnych osobistości.

   — Jak długo była jego niewolnicą? Przyjechał z nią razem do Meer, czy kupił ją dopiero tam?

   — Nie mam pojęcia. Umierał, to kupiłem niewolnice, jakie po sobie pozostawił. Dwie padły podczas rejsu. Tylko ta jedna została.

   Iffet zacisnęła pięść niezadowolona, że tak mało się dowiedziała, ale nie wprowadziło jej to w furię, jak wcześniej zakładała. Miała plan. Zamierzała oddać Selametowi tę niewolnicę, a co on później z nią zrobi, to już nie jej sprawa.

   Postanowiła jeszcze mocniej zachęcić korsarza, aby przypadkiem się nie rozmyślił.

   — Dziękuję za rozmowę, kapitanie — zaświergotała uroczo. — Esra bardzo wypiękniała w pałacu. Sułtan nawet jej nie tknął. Piękna i wciąż dziewica. Czego chcieć więcej?

   Twarz Selameta rozjaśnił drapieżny uśmiech, od którego Iffet zamarła, a Meryem dostała skrętu kiszek. Wybiegła na zewnątrz, zapewne po to, by zwrócić śniadanie.

   Mert obejrzał się za nią.

   — Kiedy więc mogę odebrać swoją własność? — Selamet zadał pytanie. Sułtanka natychmiast oprzytomniała.

Lew i SzakalWhere stories live. Discover now