28. W świecie intryg

334 47 94
                                    

   — Chogan przypomniał mi o czymś, czego bardzo mi tutaj brakuje. — Turna oderwała wzrok od utkanej z misternej mozaiki mosiężnej kraty w oknie, za którym słońce wspinało się po porannym niebie.

   Leyla zamknęła książkę.

   — Co to takiego?

   — Jazda konna! W Al'Kaharze uwielbiałam jeździć...

   Wprawdzie księżniczka tęskniła za siodłem, ale bardziej zależało jej na spotkaniu z Zainem. Miała nadzieję, że stajenny zdążył już rozeznać się w mieście.

   — Szkoda, że tutaj moja wolność jest ograniczona... — ciągnęła, wzdychając. Usiadła na białej sofie naprzeciwko otomany, którą zajmowała niewolnica i wzięła na kolana Súkkara.

   W Kahari Turna co prawda też nie cieszyła się pełnią swobody, ale wolała już złotą klatkę w swoim domu niż tutaj.

   — Ty umiesz jeździć konno?

   Na dźwięk pytania Leyla ponownie spojrzała na sułtankę.

   — Nie.

   — Szkoda. Mogłybyśmy urządzać sobie wspólne przejażdżki.

   Wymieniły się uśmiechami. Turna miała nadzieję usłyszeć inną odpowiedź. Taką, dzięki której udałyby się razem do stajni, a tam spotkały Zaina.

   Nie wszystko jednak szło jak po maśle.

   Ale sułtanka postanowiła tak łatwo nie odpuszczać.

   — Nigdy nawet nie chciałaś się nauczyć? To świetna rozrywka i lekarstwo dla zdrowia! Wiesz... Gdybym nie jeździła, byłabym pewnie taka gruba, że nie mieściłabym się w drzwiach!

   Leyla wybuchnęła śmiechem, który przypominał skrzeczący śpiew sroki. Odruchowo zasłoniła usta dłonią, jej jasna cera poczerwieniała ze wstydu.

   Turna też się zaśmiała — głośno i perliście — nie przejmując się dobrymi manierami. Wyobraziła sobie Dogu goniącego niewolnicę, która coś zbroiła. Zawsze już po przebiegnięciu krótkiego dystansu dyszał jak koń i chwytał się za serce. Między modlitwą z prośbą o złapanie tchu, wplatał przekleństwa, wyrzucając sobie, że tak się spasł. A za moment i tak zmierzał do kuchni podkraść trochę smakołyków.

   Odtrąciła to wesołe wspomnienie, gdy uświadomiła sobie, że sprawia jej ból.

   — Mogę spróbować namówić Nafiego Aghę, aby zabrał nas do stajni. — Niewolnica wpadła na pomysł nieszkodliwej intrygi.

   Turna uśmiechnęła się z satysfakcją.

   — Świetny pomysł.

   Nie musiały długo czekać na eunucha z Tasharu, bo ten prędko, jak co rano, zapukał do drzwi komnaty Leyli. Gdy wszedł do środka, na jego twarz natychmiast wpłynęła pogarda.

   — Kot. Nadal tu jest.

   — Jest i nigdzie się nie wybiera. — Turna wyszczerzyła zęby w szerokim uśmiechu, gładząc miękkie futro pupila. — Szach w końcu go polubi.

   Agha przewrócił oczami.

   — Miło cię widzieć Nafi. — Leyla przywitała się uroczo, wyczuwając wrogą atmosferę.

   Rzezaniec obdarzył ją pełnią uwagi. Jego zdaniem była znacznie milszym widokiem niż ta księżniczka z piekła rodem.

   — Mam nadzieję, że niczego wam nie brakuje.

Lew i SzakalWhere stories live. Discover now