19. Wieści z Frontu

660 114 411
                                    

   Powroty wielkiego wezyra zawsze były okraszone szczyptą strachu i niepewności. Gdy Erdogan przekraczał próg bramy pałacu, cały seraj zamierał, zbierało się nad nim jakieś mroczne, tajemnicze widmo. Każdy czuł to na własnej skórze — lęk, napięcie, a przy tym ekscytację oraz ożywienie, spokój i niepokój równocześnie. Przez lata, w których Erdogan pełnił urząd najważniejszego spośród wszystkich ministrów, pałac nauczył się żyć z nim w toksycznej symbiozie. 

   Wiadomość o rychłym przyjeździe Erdogana do stolicy przyniósł nad ranem gołąb, a ją poprzedziły przykre wieści o klęsce floty Al'Kaharu. Galery pod sztandarem lwa zostały rozbite w pył. Wielki Wezyr wracał do Kahari ledwie z garstką ocalałych.

   Mevra Hatice przykryła wysoki kok długą, czarną chustą, która swobodnie spływała na jej plecy. Na czubek głowy za to nałożyła wysoki diadem z onyksami rzeźbionymi na kształt tulipanów. Sułtanka matka z dumą oglądała swoje odbicie w lustrze. Chabrowy kaftan, jaki miała na sobie, połyskiwał od wielu diamentów i kryształów, które łączyły się w przepiękne wzory. Zwiewny materiał przylegał do jej ciała za pomocą złotego, misternie rzeźbionego paska.

   — Wielki wezyr zajechał już pod mury pałacu, pani. — Hasret pojawił się obok w lustrzanym odbiciu. Mevra Hatice westchnęła głośno, przenosząc wzrok na sylwetkę eunucha.

   — Więc chodźmy się z nim przywitać — oznajmiła ironicznie.

   Następnie wspólnie opuścili komnaty matki padyszacha, kierując się ku dziedzińcu.

   — Klęska Al'Kaharu to porażka dla całego kraju — podjęła Mevra Hatice, gdy szli przed siebie pustym holem. Zerknęła porozumiewawczo na dotrzymującego jej kroku Pana Dziewic. — Ale dla nas może być sukcesem.

   Hasret pokiwał głową z chytrym spojrzeniem wbitym we władczynię haremu.

   — Wielki wezyr wreszcie zaczyna potykać się o własne nogi.

   — Potknie się jeszcze nie raz — odpowiedziała z nadzieją kobieta. — Musimy być bardziej cierpliwi.

   — Armia to ogromna siła. Lepiej być jej sojusznikiem, niż wrogiem — zauważył eunuch. Wiatr, który przemykał na korytarz zza ostrych łuków otwartych na świeże powietrze, wprawił w lekki ruch zieloną galabiję Aghi. Byli już coraz bliżej zewnętrznej przestrzeni pałacu.

   — Proponujesz tam pomącić? — zastanowiła się Mevra.

   — Wojsko przegrało bitwę pod dowództwem wielkiego wezyra. Żołnierze zapewne są bardzo niepocieszeni... Może któryś mógłby wzniecić bunt?

   Sułtanka matka zaśmiała się jadowicie.

   — Żołnierz, który by tego dokonał, mógłby liczyć w zamian na górę złota.

   Hasret odwzajemnił żmijowaty uśmieszek.

   — Dowiem się, co wojsko myśli obecnie o Erdoganie Paszy...

   — Bądź ostrożny — przestrzegła Mevra, wtrącając się rzezańcowi w zdanie. — Erdogan od wielu lat cieszy się szacunkiem wojska. Jedna przegrana bitwa może tak łatwo go nie przekreślić.

   Erdogan sprawował swój urząd od dekad. Był już powszechnie szanowanym wielkim wezyrem, kiedy Mevra Hatice postawiła po raz pierwszy nogę na tych pustynnych ziemiach przeszło dwadzieścia lat temu. Była wtedy zaledwie siedemnastoletnią dziewczyną, ale już wiedziała, że lepiej nie wchodzić paszy w drogę. Ten błąd popełniła dopiero stosunkowo niedawno.

    — Mustafa był nikim w porównaniu do Erdogana — wspomniała przeszłość. — Wojsko się z niego śmiało. Gdyby nie wielki wezyr, który trzymał żołnierzy twardą ręką, cała armia byłaby skłonna napaść na pałac i obalić swojego pana.

Lew i SzakalWhere stories live. Discover now