Wtedy pojąłem tok myślenia Catariny. Natychmiast pokiwałem głową na boki. Wszyscy, ale nie on. Każdy z rodzeństwa. Każdy. Ale na pewno nie on.

— Sądzisz, że Negrão może mieć coś wspólnego ze zniknięciem Negrity? — spytałem niedowierzającym tonem, chociaż znałem odpowiedź. — To absurd, Catarina.

— Ale spójrz na to obiektywnie — westchnęła, po czym zaczęła przedstawiać hipotetyczną sytuację. — Negricie nie podobają się zasady rodzinnego banku. Zaczyna prowadzić własne śledztwo. Dowiaduje się czegoś i nagle znika. Kto jest szefem banku? Negrão. Kto jest najstarszy? Negrão. Jeśli ktoś zagrozi mu lub reszcie jego rodziny to, co zrobi? Eliminuje. To już nie brzmi absurdalnie, prawda?

Coś w tym było. Niestety miała rację. Nie potrafiłem tego przyznać na głos, ale kiwnąłem głową. Nie brzmiało absurdalnie.

Mimo wszystko trudno mi było w to uwierzyć. Najstarszy brat zawsze troszczył się o każdego z nas z osobna. A może jednak to tylko ja tak to widziałem? Może tylko trio moje, jego i Heloísy tak to odczuwało?

Wyczułem na sobie przecinający wzrok Amary. Patrzyła na mnie już inaczej. W jej brązowych oczach nawet na moment błysnęło współczucie, zaraz jednak zniknęło.

— Już ci mówiłam, że nie będę cię traktować ulgowo. — Popatrzyła na mnie łagodnie. — Możesz w każdej chwili się wycofać i przyglądać się temu z daleka.

Nie było o tym w ogóle mowy.

— Nie nie — od razu zanegowałem, potrząsając jednocześnie głową. — Dam radę. Nie przejmuj się mną.

Oczywiście moje słowa nic nie zmieniły. Catarina nadal patrzyła na mnie tak łagodnie, że aż miałem ochotę się rozpłakać. Niech przestanie się na mnie patrzeć. Niech przestanie.

— Przejmuj się Negritą — skarciłem ją jak dziecko i przynajmniej to zadziałało.

Catarina zdystansowała się, a jej spojrzenie znów zostało przykryte mgłą profesjonalizmu. Nienawidziłem się za to, ale musiałem myśleć teraz o Negricie, a nie o sobie.

Moja siostra gdzieś tam była. Musiała być. A ja musiałem ją znaleźć.

Bo kto jak nie ja i Catarina?

ཐིཋྀ

Podłoga zaskrzypiały, gdy wślizgnęliśmy się do środka. Kiedy tylko znaleźliśmy się w pokoju Negrity, zamknąłem i zakluczyłem za nami drzwi. Nikt nie mógł wiedzieć, że tam byliśmy. Tak jak moją obecność dało radę wytłumaczyć – to Amary już nie.

Catarina zaczęła się rozglądać, jednocześnie stawiając ostrożne, małe kroki. Wkrótce potem ściągnęła swoje białe szpilki, by nie robić hałasu.

— Nie zabrałam ze sobą aparatu, więc postaraj się zapamiętać, jak najwięcej — poleciła, podchodząc do biblioteczki przy prawej ścianie.

— Dobra. — Westchnąłem, chcąc pomóc, ale nie wiedząc, za co się wziąć. — Czego szukamy?

— Szczerze? — Wyciągnęła z biblioteczki jakąś figurkę i przyjrzała jej się pobieżnie. Odłożyła ją na miejsce, a następnie spojrzała na mnie. — Chyba po raz pierwszy nie wiem.

Te słowa z lekka nawet mnie przestraszyły. Może i Amara była dziecinna, ale także była najlepszą detektyw w São Paulo. I byłem co do tego pewny.

— Negrita prowadziła jakieś śledztwo. Więc zakładam, że trzeba poszukać jakiś jej notatek, dzienników, zapisków. — Westchnęła i wróciła do przeszukiwania biblioteczki. — Problem jest taki, że Negrita nie była głupia. Wiedziała, że grzebie w niebezpiecznym miejscu. Ukryła notatki. Moją teorią jest, że w zegarze mogła zostawić kolejną wskazówkę dotyczącą miejsca ukrycia dowodów na osobę lub grupę osób, przeciw której wystąpiła.

ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarnych motyli [16+]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz