ROZDZIAŁ XV

40 3 13
                                    


– Czym zasłużyłam sobie na ten zaszczyt, Wasza Wysokość?

Srebrzystowłosa kobieta podniosła wzrok znad trzymanej w dłoniach księgi, kiedy próg jej domostwa przekroczył władca zimowej krainy. Chociaż „przekroczył" nie było tutaj odpowiednim określeniem, bowiem mężczyzna wtargnął do środka niczym gradowa chmura, w jego oczach lśniły niebezpieczne błyski, które zwiastowały niebezpieczeństwo. Gospodyni pozostała jednak stoicko spokojna w obliczu tych nagłych, niezapowiedzianych odwiedzin.

– Nie igraj ze mną, czarownico – odezwał się ciemnowłosy, przemierzając dzielącą ich odległość w kilku krokach. – Gdzie jest moja żona?

Lady Cassandra wzdrygnęła się niemal niezauważalnie, skupiając na intruzie.

– Królowa? Zapewne w pałacu – odpowiedziała, na co władca niespodziewanie złapał ją za ramię, podnosząc z miękkiego fotela, na którym spoczywała. Jego spojrzenie przepełnione było desperacją i grozą, co wywołało u kobiety kolejny dreszcz.

– Wiem, że cię odwiedziła – oznajmił cichych, mrocznym głosem. – Nie obchodzi mnie, co jej nagadałaś. Ale w drodze powrotnej do zamku powóz został zaatakowany, a Ju... królowa uprowadzona. Ktoś musiał wiedzieć o jej powrocie, a poza Tobą nikt inny nie przychodzi mi do głowy.

Boleśnie zacisnął palce na jej ramieniu, ale czarodziejka na to nie zareagowała.

– Więc zapytam jeszcze raz – dodał równie cicho. - Gdzie. Jest. Moja. Żona.

Napięcie wiszące w powietrzu było niemal namacalne. Gdyby Lady Cassandra nie była tak potężną czarodziejką, zapewne poczułaby się zagrożona w tej sytuacji. Od króla Winterhills emanował taki mrok, że każdy, kto stanąłby teraz na jego drodze, mógł spodziewać się absolutnie wszystkiego. Był jak nieokiełznany żywioł, gotowy zniszczyć wszystko, byle tylko dostać to, czego chce.

W tym momencie do czarodziejki bardzo wyraźnie dotarło to, że posądzany przez wszystkich o bezduszność i obojętność Gabriel gotowy był poruszyć niebo i ziemię, aby odnaleźć córę Gardenii.

– Wasza Wysokość, nie wiem, gdzie jest pańska żona – odpowiedziała spokojnie, starając się choć trochę uspokoić rozszalałe nerwy mężczyzny za pomocą magii. – Gdybym chciała skrzywdzić królową, zrobiłabym to już w momencie, gdy uśpiłam jej strażników. Nie jestem osobą, której pan szuka.

Dzięki delikatnemu działaniu jej mocy, władca zimowej krainy zaczął się uspokajać, a zasnuwająca jego umysł mgła furii oraz desperacji rozmyła się. Jego uścisk zelżał, więc kobieta odsunęła się od niego, udając się do jednej z przepełnionych fiolkami półek, gdzie rozpoczęła poszukiwania mikstury, która mogła być w tym momencie bardzo pomocna. Wieść, jaką przyniósł wraz z sobą mężczyzna, znajdujący się obecnie w jej salonie, ją również napawała niepokojem, choć nie chciała dać tego po sobie poznać. Najważniejsze było teraz odnalezienie królowej.

– Na szczęście wiem, jak ją odnaleźć – oznajmiła, odwracając się z powrotem do ciemnowłosego. Po tych słowach ujrzała w jego oczach błysk nadziei, jaką właśnie w nim obudziła.

***

Ostatnia iskra nadziei, jaka jeszcze się we mnie tliła, już dawno zgasła.

Po dramatycznie nieudanym incydencie z moim porywaczem on już więcej się tutaj nie pojawił. Być może był to swego rodzaju sposób na ukaranie mnie, bo choć nie potrafiłam określić mijającego czasu, po kończących się zapasach wody widziałam, że musiało upłynąć już kilka dni. Czasami zdarzało się, że słyszałam ich kroki, czy przytłumione rozmowy, ale nie potrafiłam wyłuskać z nich nic konkretnego, co mogłoby mi pomóc w jakikolwiek sposób.

Castle On The HillWhere stories live. Discover now