ROZDZIAŁ II

82 14 16
                                    

Ranek wita mnie przejmującym chłodem.

Kiedy budzę się z niespokojnego, ale głębokiego snu, przez ciężkie zasłony przeciska się do wnętrza wąski strumień światła, padając wprost na krzesło, na którym ubiegłej nocy siedział Garbriel. Przez chwilę zastanawiam się, czy może jednak sobie tego nie wymyśliłam, bo wciąż ciężko uwierzyć mi w jego dziwnie przyjazny stosunek do mnie. Nie mam pojęcia, jaki jest w tym jego cel, ale obawiam się, że nie może to być nic dobrego.

Drżąc z zimna, sięgam po sznurek, którym przywołuję służbę. Nie zdążę nawet pomyśleć o tym, co mnie czeka dzisiejszego dnia, bo zaledwie kilka chwil później drzwi komnaty otwierają się. Do środka w pośpiechu wchodzą trzy pokojówki w granatowo-białych strojach, już od progu dygając przede mną z szacunkiem. Jedna z nich od razu zabiera się za rozpalenie ognia w kominku, a dwie pozostałe podchodzą do łoża, skłaniając przede mną głowy.

– Wasza Wysokość – mówi jedna z nich, niewielka brunetka o krągłych kształtach. – Czy życzy sobie pani wziąć kąpiel przed śniadaniem?

Na samą myśl o gorącej kąpieli czuję się lepiej, więc zgadzam się bez wahania. Kobiety od razu przystępują do wypełniania wanny wodą, którą podgrzewają nad ogniem. W międzyczasie odsłaniają również zasłony, wpuszczając do środka więcej światła, wyjmują też z szafy prostą, lecz piękną kremową suknię, pytając mnie wcześniej, czy taki wybór mi odpowiada. Nie jestem pewna, czy będę miała w tym miejscu do powiedzenia cokolwiek więcej, więc cieszę się, że całkowicie nie odebrano mi wolności.

Gdy kąpiel jest już gotowa, zsuwam z siebie cienki materiał halki i zanurzam się w przyjemnie ciepłej, pachnącej różami wodzie. Co prawda, jestem przyzwyczajona do nagości przy służbie, lecz tych ludzi kompletnie nie znam, dlatego przez cały czas tej relaksującej kąpieli czuję w swoim wnętrzu tlący się niepokój. Jak na razie nie mam ku niemu powodów, ale naprawdę nie wiem, czy mogę tu komukolwiek zaufać. To nie jest moje miejsce.

Pokojówki pomagają mi się wytrzeć, a potem ubrać w wybraną wcześniej suknię. Jedna z nich zaplata moje włosy w gruby warkocz. Kiedy jestem już gotowa do wyjścia, spoglądam jeszcze w swoje odbicie w lustrze, zastanawiając się, czy dziewczyna, która na mnie patrzy, podoła roli, jaka została jej przypisana. Czy jako królowa Winterhills będę mogła cokolwiek zmienić, naprawić? Czy będę tylko ozdobą, trwającą cicho u boku króla?

– Czy ma pani jakieś życzenia co do śniadania? – pyta mnie kobieta, kiedy siedzę już przy długim, dębowym stole, w pełni zastawionym, zupełnie jakby posiłek miała jeść cała rodzina królewska, a nie tylko dwoje osób.

– Jak masz na imię? – zwracam się do niej, ignorując wcześniejsze pytanie.

– Nazywam się Ingrid, Wasza Wysokość – odpowiada brunetka, na jej twarzy widoczny jest wyraz niepewności, jakby nie wiedziała, czego spodziewać się z mojej strony.

– Ingrid... bardzo ładne imię – uśmiecham się delikatnie, zwracając twarz w jej stronę. – Dziękuję, ale nie potrzebuję nic więcej. Czy król dołączy do mnie podczas posiłku?

– Nie, król kazał dostarczyć sobie jedzenie do gabinetu. Jest zajęty – wyjaśnia kobieta, dygając przede mną pospiesznie i oddalając się, zanim zacznę wypytywać ją o coś więcej.

Zaczynam więc posiłek w samotności, a jedynym odgłosem w pomieszczeniu jest brzęk moich sztućców, kiedy zjadam zaledwie ułamek tego, co znajduje się na stole. Nie mogę powiedzieć, że przeszkadza mi nieobecność Gabriela, bo naprawdę jest ostatnim człowiekiem, jakiego chcę oglądać. On być może zdaje sobie z tego sprawę, a może po prostu ma pilniejsze sprawy na głowie niż spędzanie czasu ze swoją świeżo poślubioną żoną.

Castle On The HillWhere stories live. Discover now