PROLOG

129 21 37
                                    


Kościelne ławy zapełnione są po brzegi.

Wiele razy w całym swoim życiu wyobrażałam sobie ten moment. Dzień, w którym stanę w tych potężnych wrotach, aby po ich przekroczeni rozpocząć zupełnie nowe, szczęśliwe życie u boku mężczyzny, którego pokocham całym swoim sercem. Rzeczywistość miała dla mnie jednak zupełnie inny plan.

Łapię pod ramię swojego brata, boleśnie zdając sobie sprawę z tego, że to nie on powinien prowadzić mnie do ołtarza. Walczę ze sobą, aby nie dać po sobie poznać, jak bardzo czuję się nieszczęśliwa w dniu własnego ślubu. Ból rozdziera moją klatkę piersiową, zupełnie jakby ktoś wsypał mi do niej żarzące się węgle, które nigdy nie przestaną się tlić, każdego dnia przypominając mi o tym, co straciłam. Oddałabym wszystko, aby to okazało się tylko złym snem.

Biorę głęboki wdech, a kiedy wnętrze katedry wypełniają donośne dźwięki organów, zmuszam swoje nogi, żeby ruszyły przed siebie. Pomimo całego ciężaru, jaki czuję na swoich barkach, idę wyprostowana z dumnie uniesioną głową, tak jak mnie tego nauczono. Jedynie mój wzrok błądzi wszędzie wokoło, byle tylko nie zatrzymać się na postaci, do której nieuchronnie się zbliżamy. Widzę dumę i nadzieję na twarzach zebranych tutaj poddanych, co w tej chwili wydaje mi się jeszcze bardziej przytłaczające, bo obawiam się, że nie będę w stanie sprostać ich oczekiwaniom. Od zawsze się tego bałam. Ale zauważam też zachwyt, z jakim wpatruje się we mnie mała dziewczynka i to na moment wywołuje na mojej twarzy nikły uśmiech. Długa, nieskazitelnie biała suknia obszyta złotymi nićmi nawet na mnie zrobiła wrażenie, chociaż byłam przyzwyczajona do wytwornych strojów.

W końcu docieramy do ołtarza, a mój brat ściska moją dłoń, zanim przekazuje ją memu przyszłemu małżonkowi. Nie patrzę na niego, kiedy prowadzi mnie przed oblicze kapłana, ani tym bardziej gdy stajemy naprzeciw siebie. Zawieszam wzrok na lśniącym, srebrnym guziku jego marynarki, z całych sił starając się zwalczyć w sobie chęć natychmiastowej ucieczki.

- Zebraliśmy się dzisiaj przed obliczem Pana, aby złączyć świętym węzłem małżeńskim tych dwoje młodych ludzi - głos kapłana rozlega się, kiedy muzyka cichnie. - Jednocześnie kładąc kres wojnie, jaka toczyła się między naszymi krainami od lat.

Na ułamek sekundy unoszę wzrok, spoglądając na swojego wybranka spod półprzezroczystego welonu, który osłania moją twarz. Jest niewzruszony, poważny i skupiony, zupełnie jakby wypełniał misję. Być może tak właśnie było. Oboje mieliśmy świadomość, że było to małżeństwo z rozsądku i gdybyśmy mieli wybór, nigdy by do niego nie doszło.

Gdybym tylko miała wybór, nigdy nie poślubiłabym człowieka odpowiedzialnego za śmierć mojego ojca.

- Czy ty, księżniczko Gardenii Julietto, bierzesz sobie za męża tego mężczyznę i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?

To moment, w którym jeszcze mogłabym od tego uciec. Oczami wyobraźni widzę siebie pędzącą ku kościelnym wrotom, zostawiającą za sobą cały ten chaos, który rozpętałby się po mojej ucieczce. Wolność wydaje się taka kusząca. Niemal czuję jej świeży smak na języku. I choć pragnę tego najbardziej na świecie, to wiem, że moim przeznaczeniem jest tu zostać i dokończyć ceremonię, aby mój lud już nigdy nie musiał cierpieć powodu okrucieństwa tego człowieka.

- Ślubuję - odpowiadam, starając się, żeby mój głos brzmiał pewnie, na przekór przerażeniu wypełniającemu mnie po brzegi.

- Czy ty, królu Winterhills Gabrielu, bierzesz sobie za żonę tę kobietę i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?

Czuję na sobie jego wzrok, ale nie mam odwagi go odwzajemnić. Pod welonem nie jest w stanie dostrzec szczegółów mojej twarzy: jasnych piegów, którymi obsypane są moje policzki i nos, zeszklonych zielonych oczu ani drżącej dolnej wargi, nad którą staram się zapanować. Jestem tylko kartą przetargową. Poświęcając swoje szczęście w imię pokoju dla mego królestwa, oddaję hołd ojcu, który walczył o to przez całe swoje życie.

- Ślubuję - mówi po chwili, a jego głos jest głęboki, przeszywający do szpiku kości. Przez myśl przemyka mi, że gdyby nie był takim potworem, być może nawet uznałabym go za atrakcyjnego.

Reszta ceremonii mija dużo szybciej, niż przypuszczałam. Kiedy dochodzimy do momentu zakładania obrączek, mężczyzna najpierw zdejmuje moją rękawiczkę. Robi to dużo delikatniej, niż się spodziewałam, jego dłonie są ciepłe lecz szorstkie, a to połączenie wywołuje u mnie niespodziewany dreszcz. Gdy nadchodzi moja kolej, niepewnie łapię jego rękę, wsuwając na palec obrączkę i choć mam ochotę rozpłakać się w tym momencie, to z całych sił się przed tym powstrzymuję. Muszę być silna. W tej chwili w moich rękach spoczywa los Gardenii.

- Możesz pocałować pannę młodą.

Wiedziałam, że te słowa dzisiaj wybrzmią, ale ani trochę nie byłam na nie przygotowana. Wstrzymuję oddech, kiedy on odsłania moją twarz i zmuszam się, żeby unieść głowę i na niego spojrzeć. Ma czarne jak bezgwiezdna noc włosy, kilka luźnych kosmyków opada mu na czoło, a jego błękitne, zimne oczy wpatrują się we mnie w skupieniu. Jest piękny, ale to boli mnie jeszcze bardziej, bo jak piękno może nieść za sobą tyle okrucieństwa i zniszczenia? Pochyla się nade mną, trzymając dłonią mój policzek, a ja pragnę uciec, biec i już nigdy się nie zatrzymać. Zamykam oczy, kiedy jego zaskakująco ciepłe, miękkie usta dotykają moich, słyszę okrzyki i wiwaty i na moment zapominam o tym, że ten ślub jest jedynie formalnością, a swojego wybranka nienawidzę z całego serca, i oddaję mu ten pocałunek.

Chciałabym powiedzieć, że to było złe, ale chyba sama taka jestem, bo nie potrafię. A musi być złe, bo ja muszę pamiętać, czego ten człowiek się dopuścił. Za jak ogromne cierpienia jest odpowiedzialny.

Jedyna myśl, która pozwala mi przez to wszystko przejść, to świadomość czasu oraz sposobności, jakie zyskałam, żeby móc dokonać zemsty. Choć teraz nie czuję się na nią gotowa, to jeszcze nadejdzie dzień, w którym zabójca mojego ojca zapłaci za zbrodnię, jakiej się dopuścił.

Castle On The HillWhere stories live. Discover now