— Oh, super, pan komendant. — Uśmiechnęłam się, wzdychając z ulgą. Wstałam z krzesła. — To oznacza, że mogę już iść, prawda? Już jestem spóźniona do pra...

— Siadaj, Amara — burknął na mnie komendant.

Zszokowana popatrzyłam na niego.

— Żartujecie sobie chyba ze mnie — westchnęłam, po czym opadłam z powrotem na krzesło.

Tyle razy pomagała temu głupiemu typowi. Tyle spraw rozwiązałam zamiast tego niedojebanego komendanta, a on tak się odwdzięcza? To chyba naprawdę był tylko chory żart.

Straciłam chwilowo nadzieję na wyjście z tej sytuacji. Została mi już ostatnia opcja...

— No to chcę adwokata. Dajcie mi telefon.

Zarówno komendant, jak i oficer Diego skrzywili się. Oho wiedziałam, że to popsuje im humor. Tak było zawsze w policji. Gdy ktoś mówił słowa „Chce adwokata", już się załamują. Wtedy jest ciężej wycisnąć coś z przesłuchiwanego.

I dobrze im tak. Oni już mi popsuli humor, więc teraz mogłam się odwdzięczyć. Plus, dobrze by było poinformować Caiusa o tej sytuacji i, że musi odebrać Marcelo.

— Nie możemy ci tego zabronić. — Komendant westchnął i spojrzał na Diego. — Oficerze Lima, zaprowadź ją do telefonu.

Diego wstał z krzesła i podszedł do mnie. Spojrzał na moje dłonie, po czym sięgnął po kajdanki. To już naprawdę był żart. Podniosłam prawą brew i popatrzyłam z pobłażaniem.

— Serio? Zakujesz mnie jak kryminalistę? — prychnęłam.

Oficer już chciał coś powiedzieć, ale wtedy odezwał się jego przełożony.

— Lima, nie przesadzaj już — warknął na niego komendant.

No i koniec końców na szczęście zaprowadził mnie do telefonu bez kajdanek na nadgarstkach.

Podeszłam do telefonu policyjnego, który był czymś w rodzaju pół-budki telefonicznej. Inaczej nie potrafiłam tego opisać. Chwyciłam słuchawkę i zatrzymałam palec nad numerkami. Myślałam nad tym do kogo zadzwonić. Najlepszym wyjściem prawdopodobnie byłby Caius. Ale wtedy musiałby się zwolnić z pracy. Znowu by odrabiał godziny, tylko po to, by uratować tym razem mój tyłek, a nie Valerio.

W sumie to jakby pomyśleć to Caius był moim jedynym wyjściem. Ale kiedy już miałam wybrać jego numer, olśniło mnie nagle.

Sama skrzywiłam się na swój pomysł, ale wydawał się mniej krzywdzący dla starszego brata. Dlatego też z bólem wyciągnęłam z czeluści mojej pamięci numer Preto. Miałam tylko nadzieję, że odbierze.

Czekałam i czekałam. I Boże jedyny, gdy usłyszałam jego głos, po raz pierwszy miałam ochotę się uśmiechnąć.

— Preto Barboleta przy telefonie. Niestety nie przyjmuje na tę chwilę żadnych zleceń.

— A nie zrobisz może dla mnie wyjątku, Szpiegu? — zapytałam przesłodzonym głosem.

W słuchawce na chwilę nastąpiła cisza. Chyba Preto był w chwilowym szoku.

— Jeśli to jest żart, Catarina to przysięgam, że...

— Jestem na komendzie policji w charakterze oskarżonej, dlatego przyjedź tu, bo inaczej stracisz swojego detektywa.

Preto westchnął. Brzmiał na zmęczonego.

— O co cię chcą oskarżyć?

— O próbę uprowadzenia dziecko.

ʀɪᴅᴅʟᴇ ᴏғ ᴅᴇᴀᴛʜ. szepty czarnych motyli [16+]Where stories live. Discover now