– Oczywiście – odpowiedziała, siląc się na spokój. Harry wziął ją za rękę i ścisnął lekko, dodając jej otuchy i starając się uspokoić.

– Świetnie. Potrzebny nam łącznik pomiędzy nami a Syriuszem Blackiem. Myślę, że moglibyście wyświadczyć nam przysługę?

– Dlaczego mielibyśmy się zgodzić? – odezwał się Ron. – Nie widzę w tym dla nas żadnej korzyści.

Czarny Pan roześmiał się cicho.

– Podoba mi się pańska postawa, panie Weasley – przyznał. – Harry ciągle mówi, że ma pan umysł stratega i zaczynam dostrzegać to, co on.

Ron zarumienił się lekko wbrew sobie i zerknął na przyjaciela. Ten udawał, że wcale nic nie mówił, ale mina go zdradziła. Oczywiście, że chwalił strategiczne umiejętności Rona. Dlaczego miałby tego nie robić, skoro to była prawda? Nigdy nie wygrał z nim w szachy, bo rudzielec potrafił przewidzieć jego ruchy na kilka posunięć do przodu.

– Co ty o mnie nagadałeś? – mruknął Ron, wpatrując się w niego.

– Tylko prawdę – zapewnił w odpowiedzi. – Może i nie masz mózgu Hermiony, jeśli chodzi o wiedzę i naukę, ale masz inne zalety. Mógłbyś je w końcu dostrzec.

– Powtarzam mu ciągle to samo – odezwała się Hermiona. Harry zerknął na nią i zauważył delikatny rumieniec na jej policzkach. – Problem polega na tym, że on ciągle się porównuje do innych.

– Jakbyś miała rodzeństwo i twoja matka wiecznie gadałaby ci, że najlepsza dla ciebie będzie posada w ministerstwie i mogłabyś się postarać jak Percy, to też miałabyś zaniżoną samoocenę – zauważył najmłodszy z braci Weasley. – Ale chyba nie jesteśmy tutaj po to, żeby omawiać nasze sprawy rodzinne? Co dokładnie mielibyśmy zrobić?

– Ron! – Dziewczyna odwróciła się szybko w jego stronę. – Chcesz się zgodzić im pomagać?

– Nic takiego nie powiedziałem. Na razie zamierzam wysłuchać argumentów, a potem rozważyć wszystkie za i przeciw. Poza tym Harry by nas nie narażał.

Czarny Pan roześmiał się głośno.

– No proszę – powiedział po chwili. – Teraz to mi pan zaimponował, panie Weasley. W rzeczy samej ma pan umysł godny stratega. Wysoko pan zajdzie, jeśli ktoś odpowiednio panem pokieruje.

– Na przykład kto? – zapytał, siląc się na spokojny ton. – Miałbym pracować dla Śmierciożerców?

– Ależ skąd. – Tom patrzył na niego rozbawiony. – Nawet Harry odmówił pracy dla mnie, więc czystą głupotą z mojej strony byłoby oczekiwać, że jego przyjaciele zrobią to samo. Nie, nie. Nasz Czarny Książe działa z ukrycia i raczej wolałby, żebyście współpracowali z nim.

Dwójka Gryfonów popatrzyła na siedzącego pomiędzy nimi chłopaka, który właśnie sztyletował Voldemorta wzrokiem i wcale się z tym nie krył. Najwyraźniej nazywanie go Czarnym Księciem było dla niego nieco zawstydzające. Najgorsze było jednak to, że nawet Snape wyglądał na rozbawionego, ale kompletnie nie przejmował się tym, że chłopak zaciskał dłoń na różdżce, gotów kogoś przekląć.

– Ach te młodzieńcze hormony – odezwał się tylko Regulus. – Przyda ci się potem pojedynek przed snem. Jak się porządnie zmęczysz, to przestaniesz się przejmować głupotami.

– Popieram – powiedziała Bellatrix.

Ron i Hermiona ponownie zerknęli na siebie. Zdecydowanie inaczej wyobrażali sobie spotkanie z Voldemortem. Spodziewali się jakichś wrzasków torturowanych ludzi, omawiania planów przejęcia ministerstwa, rzucana klątwami, a nie spotkania przy herbacie w jakiejś dziwnej, rodzinnej atmosferze. Hermiona może i potrafiła szybko łączyć fakty, ale nawet ona nie mogła zrozumieć, dlaczego czarodziej, który zamordował rodziców jej przyjaciela, traktuje go teraz po ojcowsku, a sam Harry zachowuje się, jakby mu to w ogóle nie przeszkadzało. Czyżby czuł się aż tak samotny i tak bardzo zazdrościł innym, że mieli rodziny, że nauczył się funkcjonować pomiędzy tymi ludźmi w taki sposób? Nie znała szczegółów pobytu Harry'ego w Azkabanie, a potem na dworze Czarnego Pana. Opowiedział jej sporo, ale na pewno nie wszystko.

Czarny KsiążęWhere stories live. Discover now