Rozdział 6

2K 238 84
                                    

Nie da się wyjść z księgarni bez zakupu książki. No nie da XDDD Wyszłam z czterema tym razem.

Rozdział 6

– Ile ten gówniarz ma siły?! – spytał głośno Rabastan, kiedy skończył z Harrym pojedynek treningowy.

Od kiedy Czarny Pan zarządził, żeby on, jego brat i szwagierka szkolili chłopaka, nie spodziewał się, że czeka go aż takie zaskoczenie. Potter dochodził do siebie dobre kilka tygodni, ale kiedy już stanął na nogi, szybko okazało się, że jego magiczna moc jest ogromna. Tak naprawdę, gdyby przyszło im stanąć na polu bitewnych, Śmierciożerców uratowałoby tylko to, że nadal był jedynie niewyszkolonym nastolatkiem. Czuł ciarki na plecach, wyobrażając sobie, jak bardzo ten chłopak będzie kiedyś niebezpieczny. On i Rudolf zrozumieli, dlaczego ich Pan i Bellatrix byli tak wpatrzeni w tego dzieciaka.

– Znowu potrzebujesz eliksiru na wzmocnienie? – spytała Bellatrix z kpiącym uśmieszkiem. – Czyżby nasz Harry cię wykończył?

– Nie kpij sobie. Sama z nim przegrałaś połowę pojedynków – powiedział, biorąc od niej fiolkę. Szybko wypił jej zawartość. – Nic dziwnego, że Dumbledore tak pilnował tego bachora. Dziwi mnie tylko, że go nie szkolił i pozwolił biegać samopas. I do czego to doprowadziło? Że gówniarz wylądował w Azkabanie, gdzie nasza Bella postanowiła otoczyć go matczyną opieką.

Kiedyś Bellatrix wyjęłaby po prostu różdżkę i ze złością rzuciła w szwagra bolesną klątwę. Teraz jednak uśmiechała się tylko. Naprawdę traktowała Harry'ego jak syna, którego nigdy nie miała. Razem z Rudolfem nie doczekali się nigdy dzieci. Najpierw skupili się na służbie Czarnemu Panu, a potem trafili do więzienia. Tam tym bardziej nie mieli możliwości przebywania ze sobą sam na sam. Nie powinno więc nikogo dziwić, że po kilku miesiącach rozmów z nastolatkiem mógł się w niej odezwać instynkt macierzyński. Tym bardziej że według jej słów, chłopak wysyłał do niej swojego patronusa i dzięki temu odzyskała nieco zdolność logicznego myślenia.

Harry nigdy nie poznał swojej matki, więc może dlatego też zaczął patrzeć przychylniej na kobietę, która okazała mu trochę zainteresowania? Co prawda Molly Weasley próbowała mu matkować, ilekroć odwiedzał Weasleyów, ale to nie było to samo. Matka Rona miała siedmioro dzieci i musiała dzielić swoją miłość i uwagę pomiędzy je wszystko, i chociaż jej uwaga była bardzo miła, to sam Harry chciał mieć w swoim życiu kogoś tylko dla siebie. Dopóki nie poznał Bellatrix, nie sądził, że jego sytuacja może się zmienić. Nie był głupi i wiedział, że czarownica ma na koncie naprawdę okropne rzeczy, ale czy na świecie istniał człowiek, który nigdy nie zrobił nic złego? Raczej nie.

– Nasz mały Harry jest bardzo silny – powiedziała. – Nie zdziwiłabym się, gdyby nasz Pan zechciał kiedyś uczynić go swoim zastępcą, gdyby sytuacja go do tego zmusiła.

– Nie przesadzasz? – spytał Rudolf. – Przecież to Chłopiec, Który Przeżył. Zawsze kojarzył się z jasną stroną.

– Dopóki ta jasna strona nie postanowiła się go pozbyć – zauważyła. – Cóż... Ich strata.

Czarny Pan również w jakimś stopniu zaangażował się w szkolenie Harry'ego. Kiedy Harry zaczął się czuć lepiej i przestał przesypiać całe dnie, zaczął go uczyć o starych rodach i tradycjach. Była to ta część nauki, która była niestety omijana w Hogwarcie, a paradoksalnie mogła przyczynić się do porozumienia pomiędzy czarodziejami mugolskiego pochodzenia i ich kolegami w Hogwarcie. Na początku Harry słuchał tych wykładów z czystej nudy, bo zwyczajnie nie miał siły na nic innego i miło było mieć jakiekolwiek towarzystwo. Co prawda mógłby coś poczytać, ale po kilku stronach jego wzrok zaczynał się męczyć. Nadal jeszcze się nie przyzwyczaił do nowych okularów. Przez tyle lat nosił źle dopasowane okulary, że teraz mając odpowiednie, potrzebował czasu na przyzwyczajenie się do faktu, że nagle widzi wszystko wyraźnie.

Czarny KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz