Rozdział 12

1.9K 231 111
                                    

Rozdział 12

Harry rozglądał się ciekawie wokół. Nigdy nie był w Ministerstwie Magii, a wszystko, co było z nim związane, znał z opowieści. Za dnia musiało tu być naprawdę dużo ludzi, ale teraz nie było widać żywej duszy. W zasadzie nic dziwnego, bo kto poza aurorami czy magomedykami pracowałby o północy? Może byłoby inaczej, gdyby Knot uwierzył w powrót Voldemorta.

– Dawno tu nie byłem – przyznał cicho Tom, idąc obok niego.

– Ja nie byłem tutaj nigdy – odparł Harry. – Trochę to dziwne. Żadnych straży. Mugole mają w takich miejscach kamery, które przez całą dobę rejestrują wszystko i alarmy. Tutaj nie ma niczego podobnego?

– Zaklęcia monitorujące są przy głównych wejściach i kominkach. My weszliśmy trochę od zaplecza.

– Nienawidzę świstoklików – burknął chłopiec. – Ten średniej jakości kamuflaż jest konieczny, skoro nikogo tu nie ma?

Kiedy Tom oznajmił, że zrobią sobie wycieczkę do ministerstwa, nie spodziewał, że naprawdę zjawią się tam w środku nocy, ubrani w płaszcze z kapturami i z zakrytą dolną częścią twarzy. Jego zdaniem to dopiero wyglądało naprawdę podejrzanie. Czuł się jak podrzędny Śmierciożerca i nie podobało mu się to.

– Jesteś zbyt charakterystyczny, żeby tak po prostu sobie wejść do ministerstwa – zauważył Tom.

– Gdybym wiedział, że kombinujesz coś takiego, zabrałbym po prostu swoją pelerynę-niewidkę.

Tom popatrzył na niego zaskoczony.

– Nie wiedziałem, że masz w swoim posiadaniu tak rzadki artefakt.

– To pamiątka po ojcu – wyjaśnił. – Podobno przekazywana z pokolenia na pokolenie. Dumbledore mi ją oddał, gdy spędzałem swoje pierwsze święta w Hogwarcie. To chyba jedyna rzecz, za którą naprawdę mogę być mu wdzięczny, ale założę się, że miał w tym swój ukryty motyw.

– To oczywiste, ale lepiej, że jej nie zabrałeś. Departament Tajemnic to dziwne miejsce i trzeba tam naprawdę uważać – powiedział, gdy przeszli przez jakieś stare, zardzewiałe drzwi. Wyglądały, jakby od wieków ich nikt nie używał. – Lumos.

– Jak rozumiem, winda nie wchodzi w grę? – zapytał Harry.

– Oficjalnie nas tu nie ma, pamiętasz? – Voldemort uśmiechnął się pod swoją maską. – Te schody zbudowano, gdy nie było jeszcze wind. Nigdy ich odpowiednio nie zapieczętowano. Pokuszę się o stwierdzenie, że wszyscy o nich zapomnieli i nikt nie zwraca nawet na nie uwagi.

– Jakoś mnie to nie dziwi. Ludzie lubią wygodę.

Czarny Pan zaśmiał się cicho, a potem upewnił się, że drzwi za nimi są dokładnie zamknięte, a potem zaczęli schodzić w dół, oświetlając sobie drogę różdżkami. Co jakiś czas Harry zauważał przy innych starych drzwiach numery, które musiały się odnosić do pięter. W końcu zatrzymali się przed drzwiami, oznaczonymi jako IX. Stara, zakurzona niemiłosiernie tabliczka informowała, że znajdują się przed drzwiami do Departamentu Tajemnic.

– Kiedy wejdziemy, musimy być bardzo czujni – poinformował go Tom. – Nie mam pojęcia, czy jacyś niewymowni pracują o tej porze, ale lepiej dla nich, żeby ich tutaj nie było.

Osobiście Harry też miał nadzieję, że nikogo tutaj nie będzie. Tak właściwie to Voldemort nie powiedział mu nawet, dlaczego tutaj przyszli. Twierdził, że wszystko mu wyjaśni, gdy znajdą to, czego będą szukać.

Czarny KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz