Rozdział 14

1.8K 224 87
                                    

Rozdział 14

– Czemu pan to zrobił? – spytał Harry, zaskakując Severusa. – Zwariował pan? Podobno to ja mam nie po kolei w głowie.

Mężczyzna popatrzył na niego. Już miał wychodzić z posiadłości po tym nietypowym spotkaniu, gdy nagle Potter pojawił się znikąd i zatrzymał go. Już w Hogwarcie chłopak był bardzo szczupły, ale teraz był chorobliwie chudy. Miało się wrażenie, że wystarczyłby byle mocniejszy podmuch wiatru, żeby go przewrócić.

– Zdecydowanie masz, skoro zachowujesz się, jakbyś był u siebie – zripostował. – Każdy normalny człowiek szukałby stąd drogi ucieczki.

– Każdy normalny człowiek miałby dokąd uciekać. Ja nie mam – zauważył Harry, patrząc mu w oczy. – Gdzie niby miałbym pójść? Do Dursleyów? Do Rona? Do Syriusza? I co potem? Nie dość, że znaleźliby mnie w kilka minut, to jeszcze narobiłbym wszystkim kłopotów. Dursleyów w zasadzie mógłbym – mruknął pod nosem.

– Z przykrością to stwierdzam, ale twój debilny ojciec chrzestny zrobił Dumbledore'owi awanturę, że pozwolił cię zabrać.

Harry uśmiechnął się lekko.

– Syriusz też nie miał procesu – powiedział. – On rozumie, co przechodzę, bo potraktowano go tak samo i wiem, z jakiego powodu mnie usunięto ze społeczeństwa. Jestem niewygodny zarówno dla Dumbledore'a, jak i dla Knota. Mogłem mieć braki edukacyjne, ale już sporo nadrobiłem. I nie mówię tutaj jedynie o edukacji szkolnej.

– Widzę, że zaprzyjaźniłeś się z Bellatrix. Mówiłeś, że rozmawialiście w Azkabanie?

– Tak. Dzięki temu nie zwariowałem. Dopóki nie zachorowałem, mogłem nawet przywoływać patronusa.

– Słucham? – Mistrz Eliksirów popatrzył na chłopaka, jakby wyrosła mu druga głowa. – Przecież skonfiskowali ci różdżkę!

– Nie muszę jej mieć, żeby przywołać patronusa – przyznał, a po chwili obok niego pojawiła się srebrny jelonek. – Uroczy, prawda? – spytał, dotykając dłonią szyi zwierzęcia. – Odganiał też dementorów od Bellatrix. W ten sposób zaczęła znowu w miarę normalnie myśleć.

Severus usiłował zrozumieć, jakim cudem ten chłopak nadal jest tak silny po tak traumatycznych przeżyciach. Każdy inny czarodziej osadzony w Azkabanie zaczynał wariować. Potter jak zawsze musiał złamać kolejne reguły i będąc w więzieniu i bez różdżki zdołał przywołać cielesnego patronusa.

– Zdajesz sobie sprawę, że to nie jest normalne i świadczy o niesamowicie silnym magicznym rdzeniu? – zapytał.

– Tak – odpowiedział spokojnie. – Tom mi o tym powiedział.

– Mówisz do Czarnego Pana po imieniu? I nie przeklął cię?

– Powiedzmy, że nie był zbyt zachwycony na początku, ale niespecjalnie miał wybór. Poza tym, gdyby chciał mnie przekląć albo zabić, to już dawno by to zrobił. Nadal nie mam pewności, czy kiedyś tego nie zrobi, jak już zrobię to, czego chce, ale na razie o tym nie myślę.

– I uwierzyłeś mu?

– Może mnie pan uważać, za nienormalnego, ale jeszcze nie zwariowałem aż tak, żeby wierzyć komuś, kto przez lata chciał mnie zabić. Już chyba lepiej stwierdzić, że doszliśmy do porozumienia. Przynajmniej na razie. W tej chwili łączy nas nienawiść do Dumbledore'a. Tak naprawdę przez lata obwiniałem o wszystko nie tę osobę, co trzeba.

Czarny KsiążęOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz