Rozdział 12: Słyszysz? To nie twoja wina.

142 15 6
                                    

Pov Arion

Cały czas - razem z Aitorem - próbowałem uspokoić roztrzęsionego Sola. Strach w jego zmęczonym spojrzeniu cały czas był naprawdę widoczny. Co myśmy mu zrobili... Jak on będzie nas teraz traktować? Przecież można rzec, że wyrządziliśmy mu krzywdę. Mimo wszystko mieliśmy dobre intencję!

Po kilku minutach chłopak w końcu zamknął oczy. Nie stracił przytomności, poprostu zasnął wykończony dzisiejszym dniem. Zresztą, nikt nie dziwi mu się, że jest zmęczony. Ten dzień był dla niego ciężki.

Aitor i ja odsunęliśmy się od niego i dołączyliśmy do Victora, który trzymał w dłoni ciągle dzwoniący teleron Sola. Jak domyśliłem się z jego spojrzenia, a potem upewniłem spoglądając na ekran, był to tata naszego rudego przyjaciela. Ciekawe co od niego chciał. A no przecież... Rudy jest chory i miał brać leki. Pewnie ma je gdzieś w swoim plecaku. Ojciec najpewniej chce się upewnić jak on się czuje.

- Dobra ja to załatwię. - mówiąc to, wziąłem od napastnika telefon i nacisnąłem zieloną ikonkę.

- Halo? Sol? No nareszcie, ile można czekać! - aś drgnąłem na krzyk męszczyzny. Jaki on niecierpliwy...

- Nie, jestem Arion. Przyjaciel Sola. On bierze prysznic po treningu, telefon zostawił na boisku, straszna gapa. - odpowiedziałem. Słowa dobierałem powoli, by wydarzenia były logiczne i mogły się wydarzyć na obozie treningowym.

- Niech to! Z nim to zawsze są kłopoty. Wiesz chociaż, czy wziął leki? On to padnie bez nich.

- Tak brał. Właśnie po treningu, doslownie chwilę temu.

- To świetnie, tyle chciałem wiedzieć. - i rozłączył się. Bez żadnej prośby, by przekazać coś synowi, żadnego pożegnania, czy miłego słowa.

Spojrzałem po chłopakach obok.

- To... Tyle. Załatwione, wątpię, że znowu zadzwoni. - podszedłem do Sola i powoli wysunąłem mu urządzenie do kieszeni. Wróciłem do Aitora i Victora.

- O co mu chodziło?

- Właściwie, to nic ważnego. Nie gadajmy o tym. - oni nie wiedzą przecież, że Rudzielec dalej choruje. Prawdę mówiąc z osób tu obecnych - nie licząc Sola - tylko ja to wiedziałem.

- Emm no dobra, to wcale nie jest podejrzane Arion, wcale. - powiedział wchodzący tu Riccardo, który wcześniej poszedł umyć dłonie po jego chirurgicznej akcji.

- Weeź, to temat, o którym Sol nie chcę byście wiedzieli i rozmawiali, starczy?

- Powiedzmy. - odpowiedział mi muzyk i usiadł na trawie. - Co z nim? - spojrzał na śpięcego pod drzewem.

- Teraz śpi, dalej jest przerażony tym co się niedawno wydarzyło. Nie dziwię mu się. - również spojrzałem na chłopaka. Lekko ruszył dłonią, ale nie obudził się.

- Mam nadzieję, że się mu nie pogorszy. Nie możemy zamknąć go w szpitalu, bo on tego nie chce, a na dodatek napewno wypytywali by o rodziców. Tego nie chcemy. - powiedział Aitor.

- Tak... Damy mu coś na zbicie gorączki, mamy też przecież przeciwbólowe. Utrzymamy go żywego, dopóki nie znajdziemy Gabriela. Potem, jak nie będzie lepiej to pójdzie do szpitala, ale w Tokio. - stwierdził Victor. Miał tu sporo prawdy, ale chwila...

- Mieliście leki przeciwbólowe, a cieliście go bez tego!? - krzyknąłem, a gdy Rudy lekko się ruszył zbliżyłem głos. - poważnie?

- Zapomniałem, że je kupiliśmy. To była dynamiczna akcja. - starał się przekonać mnie Riccardo - poza tym, jak się obudzi to napewno nie będzie tego pamiętać. Damy mu te leki wtedy.

- No nie wiem... - nie byłem do końca przekonany.

- Trochę opóźnił nam akcję, co nie? - zaczął inny temat Victor.

- W jakim sensie? - zapytał Aitor.

- No wiesz, przez niego dalej nie znaleźliśmy Gabiego.

- Ale to przecież nic nie zmieniło. Nie mamy żadnych wskazówek, bo surfer nie powiedział nam tego co miał. Bo przecież "Fale płyną powoli i szybko, tak jak informacje. W waszym przypadku informacja dopłynie powoli".

Usłyszałem ciche drgnienie od strony Sola. Inni tego chyba nie usłyszeli, spojrzałem ukradkiem na chłopaka, który mocno zacisnął powieki. Czy on usłyszał słowa Victora?

- Tak tak. - nastała niezręczna cisza - nir wiem jak wy panowie, ale ja ide spać. Padam ze zmęczenia. - Victor wziął z torby zakupów, którą przyniosłem jabłko i ruszył na bok. Położył się na suchej trawie i zjadł szybko jabłko.

- Ta, ja też idę - odparł Aitor, a Riccardo przytaknął mu. - Dobranoc Aeion. - oni również poszli w miejsce, które wybrali na swoje tymczasowe łóżko.

- Dobranoc.. - powiedziałem cicho.

Jednak nie zamierzałem jeszcze iść spać. Wstałem, otrzepałem spodnie z piasku i wyschniętych małych liści. Powoli podszedłem do drzewa, pod którym spał Sol. Usiadłem obok niego i spojrzałem na jego twarz.

- Wiem, że nie śpisz - zacząłem szeptem - oni już chyba śpią, spokojnie.

Rudy powoli otworzył oczy i przekręcił głowę, by na mnie spojrzeć.

- Poczekaj tu chwilkę. - mówiąc to wstałem i podszedłem do plecaka Victora. Wyjąłem z niego leki, które kupił Riccardo i wróciłem. Z plecaka Sola wyjąłem wode i podałem mu je. - Masz, uśmierzy ból, a gorączka zniknie.

Chłopak tylko uśmiechnął się lekko i wziął rzeczy ode mnie. Szybko włożył tabletkę do ust, a następnie popił wodą. Odłożył butelkę na bok i spojrzał na rozgwieżdżone niebo.

- O co chodzi? - spytał ochrypłym głosem.

- Wiesz, że nikt tak nie myśli, prawda? - spojrzałem na niego uważnie. On zamknął oczy i odwrócił głowę w bok

- Przepraszam, ale trudno jest tak nie myśleć... Naprawdę spowolniłem to wszystko. Czekać tylko aż jeszcze mija choroba da się we znaki.

- Sol posłuchaj mnie teraz. - z miejsca obok niego, przeniosłem się ja miejsce przed nim. - To, że Victor tak powiedział nie znaczy, że to prawda. On miewa swoje humorki. Kiedyś powiedział mi, że moja twarz go irytuje, ale nie powiedział tego poważnie. Tak samo, nie powiedział tego dziś. To, że dziś nie odnaleźliśmy Gabriela nie jest ani trochę twoją winą. Harley nie zdradził nam nic, na temat jego położenia, skąd mogliśmy, więc wiedzieć, gdzie go szukać. Jesteś nam potrzebny i to bardzo. Tylko ty wiedziałeś, że te cyfry to koordynaty, tylko ty wiedziałeś gdzie one prowadzą. Bez ciebie, pewnie jeszcze nie pojechalibyśmy na Hokkaido. Nie możesz myśleć, że coś na co nie miałeś wpływu jest twoją winą rozumiesz? - wziąłem wdech i wydech po tej długiej wypowiedzi.

- Tak rozumiem.. - chłopak szybko otarł oko - Dziękuję ci Arion. Naprawdę.

Położyłem mu dłoń na ramieniu i uśmiechnąłem. Jego twarz nabrała nieco koloru, nie był już tak strasznie blady, ale nadal nie miał swojego naturalnego koloru.

- Prześpij się, musisz odpoczywać. Gaz idę spać. Dobranoc Sol. - puściłem jego ramię i wstałem.

- Dobranoc Arion. - uśmiechnął się i zamknął oczy.

Odszedłem od niego dwa, może trzy kroki i położyłem na ziemi. Będę miał stąd oko na wszystkich. Zamknąłem oczy i po krótkiej chwili odpłynąłem w krainę snu.

Au: krótki rozdział, bo czemu nie. raaany miałam dodawać dużo rozdziałów, a mimo iz mam wolne czuję sie jakbhm miala mniej czasu niż podczas szkoły. Szok i niedowierzanie. Ale dobra staram się wrzucać ile moge, a aliusowej natazie nie wznawiam bo mi sie toralnie nie podoba ta ksiązka xD w sensie zamysł byl git, sle jakbym miała ją pisac dalej to musialabym rozdziaky piprawic

Miłego życiaaa<3

||Odnaleźć to, co zostało utracone|| - Inazuma Eleven GoOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz