Rozdział 9: Śpiewający Shawn Frost!

151 12 10
                                    

Pov Aitor:

Po krótkim objechaniu okolicy i popytaniu ludzi, dowiedzieliśmy się gdzie mieszka ten słynny Shawn Frost. Okazało się, że jest to całkiem spory dom jednorodzinny na uboczach miasta. Był niedaleko sporego, ciemnego lasu sosnowego. Było to trochę przerażające, ale miało to swój nieziemski klimat.

Od razu gdy dojechaliśmy zauważyliśmy, że drzwi były otwarte. Wydało się to trochę dziwne, bo przecież było tu strasznie zimno! Może on już się do tego przyzwyczaił? Pewnie tak, ale i tak było to zaskakujące. Na szczęście moje zaniepokojenie, okazało się błędne, bo gdy tylko zbliżyliśmy się do drzwi usłyszeliśmy ciche podśpiewywanie. Czyżby Shawn śpiewał? Jak widać tak. Zapukałem cicho do drzwi, ale albo zostałem zignorowany, albo po prostu mnie nie usłyszał. Wymieniłem spojrzenie z chłopakami i wszedłem pierwszy do środka.

- Halo? Panie Frost? - zapytałem, a gdy nie otrzymałem odpowiedzi, powtórzyłem pytanie, ale nieco głośniej. Dopiero wtedy pan Śnieżny zaszczycił się odpowiedzieć.

- Tak? Co wy tu robicie dzieciaki? - spojrzał na nas zaskoczony i odłożył na bok ściereczkę. Wszystko jasne. Jak widać robił on porządki, a otwarte drzwi były po to, by przewietrzyć dom. To dobrze.

- Dzień dobry, zna nas pan, więc chyba nie musimy się przedstawiać. Przyszliśmy do pana w pewnej sprawie, jest to bardzo ważne i chcielibyśmy, by pan nas wysłuchał. - do przodu wyszedł Riccardo i spojrzał prosto na trenera drużyny Hakuren.

- Hmm... No dobrze, wejdźcie chłopcy. Pamiętajcie tylko, by zdjąć buty. - odparł i ruszył w głąb budynku. Słyszałem jak zamyka okna. Jak mu tu nie było zimno..?

Szybkim krokiem poszliśmy za nim. Zaprowadził nas do naprawdę gigantycznego salonu. Ściany były jasne, na nich były też piękne obrazy. Na środku była kanapa, a przed nią kominek i małe fotele. Wszędzie były rośliny. Nie były to kwiaty, ale same liście. Jedyny kwiat jaki tu był, był chyba jakąś dziwną mieszanką bądź po prostu dwoma, ale wsadzonymi w jedną doniczkę. Była to spora róża, połowa jej kwiatów była pomarańczowa; chyba nazywa się to herbaciana, druga była śnieżnobiała z krawędziami, które byly w odcieniach szarości. Byla to jakby... jedność. Czy to coś znaczyło? Pewnie nie, ale naprawdę ładnie wyglądało.

Frost usiadł na fotelu i wskazał nam inne. Usiedliśmy.

- Więc? O co chodzi? - zapytał z zaciekawioną miną.

Naprawdę podziwiałem tego człowieka. Tata Xavier kiedyś opowiadał mi jego historię. Większość moich znajomych pewnie zna go jako pozytywnego człowieka, który gra świetnie zarówno w ataku jak i obronie. Tak naprawdę, skrywał w sobie ogromną traumę i ból. Gdyby ciocia Lina, nie opowiedziała tego drużynie Raimona, pewnie do dziś nie wiedzieliby, co tak naprawdę stało się Shawnowi. I mimo tego co go spotkało, mimo całego bólu i cierpienia, praktycznie zawsze potrafił się uśmiechać. Był miły i przede wszystkim naprawdę troszczył się o swoją byłą jak i nową drużyną. Właśnie to było w nim niesamowite.

- Chcieliśmy się spytać, czy wyświadczyłby nam pan przysługę... - zaczął Riccardo.

- Zamieniam się w słuch. - Shawn założył nogę na nogę i wziął kubek, który stał na stole. Napił się łyk herbaty i przyglądał się nam uważnie.

Przez dłuższą chwilę wachaliśmy się, kto ma zacząć i w jaki sposob opowiedzieć. Jakie szczegóły pominąć, czy może powiedzieć wszystko od razu? Czy w ogóle możemy mu zaufać? Ciszę jednak przerwał Arion.

- Panie Frost, chcieliśmy tylko, by pan pomógł nam dostać się na Okinawe. Samolotem jest to i tak lekko ponad sześć godzin, ale wątpię, że puszczą nas tam samych. - mówił, bez grama zawachania się. To było niesamowite w Arionie...

- Na Okinawę? Dlaczego miałbym się zgodzić? Rozumiem, że przygody, dzieciństwo i piłka, ale wiecie, że to daleko. Jak widzę nie jesteście tu z rodzicami. Uciekliście?

Wtedy właśnie uświadomiliśmy sobie, że misja się nie powiedzie jeśli nie powiemy mu całej prawdy...

Pov Victor:

Domyśliłem się, że nasza gadanina i prośby nie podziałają, jeśli nie wyznamy naszych prawdziwych intencji panowi Frost. Miałem tylko nadzieję, że się nie wygada i nie wywali nas z tego domu.

- No to... No to w skrócie zgubił się nam przyjaciel, chyba uciekł i poprostu bardzo chcemy go odnaleźć, bo jest dla nas ważną osobą. Pierwsze wskazówki zaprowadziły nas tutaj, a następne właśnie na Okinawę. Dlatego błagamy pana, niech pomoże nam pan dostać się tam! - powiedział na jednym wdechu Arion. Wow... Ale zdolny z niego dzieciak.

Shawn przyglądał się nam i milczał. Pewnie analizował to wszystko w głowie. Może szukał plusów i minusów pomocy nam?

- Dobrze, pomogę wam. Bardzo dobrze wiem jak to jest stracić najlepszego przyjaciela i nie chcę byście musieli to przeżywać. Ja straciłem go na zawsze, a mam nadzieję, że wy nie. - podniósł się z miejsca, na którym siedział. - No to w drogę. Dajcie mi piętnaście minut, spakuje kilka rzeczy na lot. Musicie wiedzieć, że nie zostane tam z wami, jestem tylko po to, by pomóc wam się tam dostać. - i mówiąc to ruszył w głąb domu.

Spojrzałem na Aitora, który gdy Shawn mówił o utracie przyjaciela spojrzał w bok. Czy on coś o tym wiedział? Przecież każdy może stracić przyjaźń, jeśli jest fałszywa. Poza tym taka utrata może i boli, ale przyjamniej wie się, że oni nie byli warci żadnej relacji z nami.

- Aitor? - zapytałem podchodząc do niego. Powiedziałem to tak cicho, że usłyszał to tylko on. Chłopak spojrzał na mnie.

- Chodź - odparł tak samo cicho jak ja. - chlopaki, ja z Victorem idziemy już do rowerów. Wy poczekajcie na Shawna. - podoba mi się to, jak wyraża się o dorosłych. Nie wiem, czy wzięło się to z domu w jakim się wychował, ale to jaki swobodny kontakt z nimi miał, było ciekawe.

Tak jak postanowił tak zrobiliśmy. Razem wyszliśmy z domu i stanęliśmy przy naszych świetnych pojazdach.

- No więc? - zapytałem w końcu.

- Chodziło mi tylko o to, że wiem w jaki sposób Frost stracił przyjaciela.

- Naprawdę? To nie byla poprostu nkezdrowa relacja? Sądziłem, że tak właśnie mogło być.

- Nie. Jak domyślam się, chodzi tu o jego brata. Tata kiedyś mi o nim opowiadał. Stracił brata i rodziców w wypadku. Było to gdzieś w tej okolicy. Spadła na nich lawina. Przeżył tylko on. Jednak osobowość jego brata Aidena, udało się przetrwać w Shawnie.

- Czy masz przez to na myśli, że Shawn tak naprawdę nie jest tylko sobą?

- Nie do końca. Teraz jest, tylko i wyłącznie sobą. Kiedyś miał drugą osobowość, którą udało się "pokonać"?

- Rozumiem, dlatego tak zareagowałeś?

- Tak... Przez to jak on sobie z tym poradził, zdobyłem do niego ogromny szacunek, noi poprostu zrobiło mi sie go żal. To wszystko.

- Dobrze, rozumiem. Ciszę się, że wszystko gra. - uśmiechnąłem się lekko pod nosem i spojrzałem na drzwi wejściowe, w których pojawili się przyjaciele. Jest to czas na kolejną przygodę.

Pov Arion:

Lecimy na Okinawę! Ale będzie się działo! (Tak, musiałam)

Au: witaaaajcie. Mamy rozdział kolejny. Już coraz bliżej do mojego ulubionego, który mam rozpracowany idealnie. Ten, o którym teraz mówię będzie poprostu cuudowny, przynajmniej dla mnie. Ale w ogóle szok, że ten rozdział jest dzis, bk wczoraj i tak był.
To co, próbować dodać jutro też?

A teraz... Co sądzicie o rozdziale? Czy shawn napewno in pomoże? I co tak naprawdę dzieje się x gabrielem. Czy obawy i przemyślenia riccardo z poprzrdniego rozdzialu mogą okazać się prawdziwe? Tego wam nie powiem, sami sobie odpowiedzieć i podzielcie się tym w komentarzach

Miłego życiaaa<3

||Odnaleźć to, co zostało utracone|| - Inazuma Eleven GoWhere stories live. Discover now