"Koszmar Dippera" - One Shot Międzywymiarowy

10 1 0
                                    

Alternatywny Dziwnoggedon- czyli koszmar Dippera.

Świat migotał w wielobarwie, gdy on wdarł się w atmosferę, nieświadom tego, że jego obecność została przewidziana. Po prostu wyleciał z wyrwy, chcąc powstrzymać jej moc, chaos i wszystko, co złe tak, jak to robił często. Leciał w kierunku ziemi, lecz coś go powstrzymało, jakaś niezwykła siła, która nie pozwoliła mu na żaden, większy ruch.

-No proszę - usłyszał przed sobę i po chwili dostrzegł, jak Bill zjawił się przed nim, wymachując niebieską laską w swojej dłoni - Czyli moje źródła mówiły prawdę

-Bill... - wysyczał przez zęby z nienawiścią w oczach.

Była tylko jedna istota, która nienawidziła tego szalonego demona znaczenie bardziej od Stanforda Pinesa - Alcor the Dreambender. Jego szarpanina w niebieskiej poświacie zaowocowała jedynie śmiechem podwładnych przeklętego trójkąta, więc zaczął na nich warczeć.

-Haha. Sosna demon - Bill zaśmiał się i uderzył czoło Alcora zgiętą częścią laski - Słyszałem o tobie. Ponoć jesteś silny. Przydarz mi się

Alcor wrzasnął tak, że jego krzyk rozprzestrzenił się po okolicy i wstrząsnął drzewami:

-NIGDY CI NIE POMOGĘ!

Wówczas zaczął główkować, co było nie tak... W każdym innym świecie był z Billem na bardzo zbliżonym poziomie magii. Powinien się z łatwością uwolnić, lecz ten Cipher... Był silniejszy?

Bill odsunął się od Alcora i nieco zmrużył oko.

-Tylko widzisz... - powiedział - Jestem inny niż moje alternatywne wersje. Inny mi słowy, wiem o tobie wszystko, ty o mnie nic. Co za tym idzie, znam twoje słabości, więc wiem, co się stanie, gdy powiem twoje prawdziwe imię

Alcor zacisnął szczękę. Czuł, że tym razem był na przegranej pozycji. Spojrzał w dół w las na Tajemniczą Chatę, a złote łzy napłynęły mu do oczu.

-Nie - mruknął pod nosem.

-Czyżby? - pociągnął Cipher, po czym dodał z demonicznym pogłosem - Masz mnie słuchać, Mason Pines

Alcor zacisnął powieki, jęczał z bólu, próbował się wyswobodzić, lecz... Właśnie stracił wolną wolę.

~~~~~

Czas mijał. Bill zasiadał na swoim tronie ze skamieniałych mieszkańców. Przeminęły dwa miesiące, a Alcor grzecznie ujawnił mu swój sekret odnośnie opuszczania bariery, łatwiejszych podróży międzywymiarowych, lecz to stało się za łatwe, a więc dla niego nieco nudne. Co jakiś czas pojawiali się ludzcy buntownicy, którzy kończyli na tak wiele zabawnych dla niego sposobów, jednak jego śmiech stawał się coraz bardziej pusty, pozbawiony prawdziwego rozbawienia. I niby wszystko było już dla niego możliwe. Wszystko poza znalezieniem Pines'ów, którzy uciekli przed jego wszechwiedzą.

-Wezwij Alcora - w pewnym momencie rzucił do stojącego przed nim Kryptosa.

-Ale... - dodał niepewnie - Szefie, jesteś pewny, że można mu zaufać?

-Czy to ważne? - mruknął Bill - Osiągnąłem już to czego chciałem, lecz z jakiegoś powodu wciąż brakuje mi czegoś do pełni szczęścia. Wiesz czego?

Kryptos upozorował kręcenie głową.

-Nie

Bill wydał z siebie ciężki wydech.

-Właśnie... - powiedział, po czym złapał złotą figurę w kształcie Forda i uniósł ją przed swoje oko - Zastanawiam się, dlaczego Pines'owie nie przyszli. W końcu mam w swojej ręce ich jedyną nadzieję

Powiew przeszłości | Gravity Falls Where stories live. Discover now