"Szalony Demon"

18 0 0
                                    

Ben właśnie czytał ze spokojem książkę. Jego córka, Sylvie spała na górze, a on tej nocy zapalił sobie lampkę i popijał herbatę. Był podekscytowany na myśl, że z opiekuna szkolnej świetlicy awansuje na nauczyciela przyrody i to w czasie , kiedy Sylvie wreszcie pójdzie do pierwszej klasy. Często wyobrażał sobie, jak prowadzi lekcje o gwiazdach, które tak kochała. Dlatego czasem nazywał ją swoją Gwiazdeczką. Jego serce waliło, dlatego czytał, by uspokoić myśli. Była to książka z czasów, kiedy Sylvie jeszcze miała mamę. Ciepłe wspomnienia, do których wracał z bólem. Wiadomość o jej bezpowrotnej stracie. W jego prawym oku znowu zaczął rozmazywać się wyraźny tekst , dlatego zaczął zakładać na nos cienkie szkła, z których Sylvie się tak śmiała, a on udawał potwora, biegnąc za nią i grożąc łaskotkami. Wspominał to ciepło. Czasem martwiła go jej zaniepokojona mina, gdy opowiadał jeden ze swoich dziwnych żartów, a nieświadomie robił to coraz częściej. Upodobał sobie ten o potworze łaskotkowym, który opanował świat. Mimo wszystko kochał swoją córkę nad życie i nigdy nie przypuszczał, że wydarzy się to, co miało się wydarzyć. Było cicho, jego myśli się uspokajały, lecz nagle ktoś zaczął walić w drzwi. Ben cicho pisnął, zanim rozciągnął się i powędrował do przedpokoju w nadziei, że to tylko dostawca jedzenia pomylił adres. W końcu nie miał wrogów, a dzielnica była jedną z najspokojniejszych. Mimo to otworzył i podskoczył na widok mężczyzny o złoto-czarnych oczach, który zmarszczył nos z wściekłości.

- Gdzie ona jest?! - wrzeszczał na niego.

Ben na szybko zlustrował go. Był cały w ludzkiej krwi i organach. Wiedział wystarczająco z demonologii, by stwierdzić, kim był jego gość... Alcor.

-N-nie wiem, o co ci chodzi - wyjąkał, zaciskając w opuszczonej ręce książkę.

Alcor pchnął go, ale Ben się zaparł.

-Ona jest moja!

-Piłeś? - zapytał niepewnie.

-Nie twoja sprawa! - syczał demon.

Ben na chwilę zbliżył swoją twarz do jego twarzy, lecz nie wyczuł żadnego alkoholu. Wiedział, że był tylko jeden demon, który mógł doprowadzić się do takiego stanu, gdy chciał być fizyczny. Wówczas przypomniał sobie wczorajszy komunikat o nadmiarze niebezpiecznej paranormalnej energii, która miała wpływać na paranormalne stworzenia. Zignorował to, czego zaczynał żałować, więc teraz musiał być ostrożny.

Westchnął :

-Musisz się uspokoić

Demon uśmiechnął się i zaśmiał mu w twarz:

-Ciekawe, kto mnie zmusi- uśmiech zszedł z jego twarzy - Chcę ją!

Ben przełknął :

-Kogo?

Zauważył, jak ostre zęby przebiły dolną wargę demona do złotej krwi.

-Ją! Jesteś dla niej niebezpieczny!

-Co? - wykrztusił, czując się urażony.

Wiedział o kim mówił demon, chociaż wolał nie wiedzieć. Rozstawił ręce i nogi na szerokość drzwi. Wiedział, że to niewiele da, ale chodziło o jego Sylvie.

-Nie dostaniesz jej! - zaprotestował, a dłonie demona rozświetliły się w błękitnym ogniu.

-Jak wolisz

~~~~~

Mała Sylvie ziewnęła, wstając z łóżka. Chciała zejść na dół, by jak, co noc napić się mleka i przykryć śpiącego tatę na kanapie, ucałować go w czoło i iść dalej spać, jednak, kiedy tylko zeszła na dół poczuła ożeźwiający niepokój. Coś było nie tak. Przeciąg niósł się po pomieszczeniu i nigdzie nie było jej taty. Drzwi były otwarte i na zewnątrz mrugało coś niebieskiego. Bała się, lecz musiała sprawdzić. Za kilka dni miała mieć urodziny, więc może jakaś niespodzianka? Powoli szła, a światło zdawało się jaśnieć. Nagle się zatrzymała i spojrzała w dół.

-Tatuś? - spytała cała blada, gdy palący się mężczyzna, ocknął się, by spojrzeć na nią i rzucić :

-Uciekaj, Gwiazdeczko

Po czym ogień dosięgnął jego gardła, a jego palce rozluźniły się na książce.

Drgała z przerażenia. Mimo to padła na kolana i płakała przy nim :

-Nie zostawię cię!

Lecz on nic już nie odpowiedział. Nagle ktoś zjawił się przy niej.

-Nie patrz - usłyszała i odwróciła się w stronę chłopaka o brązowych włosach.

Widziała jego oczy... Demon.

Gdy pierwszy szok minął zawołała :

-Czemu to zrobiłeś?!

On ukucnął przed nią i posłał jej zbyt szeroki uśmiech. Złote łzy zaczęły ciec z jego oczu.

-Tak długo cię szukałem - powiedział i przyciągnął ją do siebie.

Chciała krzyczeć, walczyć , lecz tylko płakała w jego ramię, gdy kontynuował w swoim chorym szczęściu :

-Sister, mamy tyle do nadrobienia

Nie odpowiedziała. Tylko płakała. Nie chciała, by ją przytulał, lecz czuła się coraz słabsza w jego objęciach.

-Będzie wspaniale, obiecuję!

-A tatuś? - wymamrotała, na co odpowiedział :

-Nie przejmuj się Billem. Już po nim. Zapomniałaś?

~~~~~

Nazajutrz Dipper poczuł, że leżał na czymś niewygodnym i coś przytulał. Leniwie otworzył oczy i zamarł na widok trupiobladej, dziewczęcej twarzyczki. Wyglądała, jak lalka. Przerażony odskoczył i rozejrzał się dookoła.

-Co tu się stało? - pomyślał na głos i podszedł do człowieka, którego nogi i brzuch zamieniły się w popiół.

-O nie. Nie. Nie. Nie. Nie - powtarzał w szoku, gasząc siłą woli płomienie .

Łzy zaczęły napływać mu do oczu. Zdruzgotany upadł na kolana.

-Tak mi przykro, Ben - wymamrotał, poprawiając ocalały kłębek jego jasnych, kręconych włosów. Po chwili przyciągnął do siebie i zimną rączkę Sylvie. Splutł ich dłonie, mamrocząc - Przepraszam!Przepraszam! Przepraszam!Przepraszam!- a złote łzy coraz intensywniej spływały po jego zarumienionych policzkach - Tak bardzo nie chciałem, Sylvie

Powiew przeszłości | Gravity Falls Where stories live. Discover now