17. Kobieciarz

162 9 4
                                    

-Are we out of the woods?!- śpiewam bardziej w sumie krzycząc na co Pablo obok w fotelu pasażera podskakuję waląc mnie w łeb.- E prowadzę idioto!

- Nie krzycz tak debilu wystraszyłem się!- patrzy na mnie z urazą.

-Ty to lepiej się nie odzywaj księżniczko bo albo ja albo Pedro musimy cię wszędzie wozić!

-Bo ja jestem jak wasze dziecko najukochańsze.

Przewracam oczami i parkuję przed domem Ferrana.

-Wywalaj- mówię z agresją w głosie.

-A nie wejdziesz kochana?

-Teraz kochana?-podaje mu jego torbę treningową- Ja w przeciwieństwie do ciebie pracuje w zarządzie i zaczynam wcześniej kochany.

-A dobra to elo- wychodzi machając na pożegnanie.

Przysięgam że ten gówniarz kiedyś mnie wykończy.

Cóż już drugi tydzień pracuje w zarządzie i cóż dużo papierkowej roboty która no nie jest za ciekawa ale dodatkowo czasami musze wołać ludzi aby podpisali jakieś papiery.
Na szczęście nie muszę nosić walonych szpilek.

Ale przynajmniej nie ma tu niemiłych klientów chociaż czasami jest gorąco jak jakiś kibic  nagle wbiegnie na obiekt i krzyczą po korytarzach za nim biegając. Raz taki jeden mnie prawie potrącił jak z papierami szłam. Zawału można dostać.

                              *****

-Dzień dobry pani Garcia?-podskoczyłam na krześle kiedy główny trener Barcy nagle zajrzał do mojego małego biura.

-Tak dzień dobry czegoś potrzeba?- jestem pewna że teraz stałam się czerwona na policzkach.

- Przyszedłem przed treningiem przynieść ci papiery które miałem podpisać i tu jeszcze papiery które inni mają podpisać to ich tu wyślę.-puszcza mi oczko- Alexia jest chora i nie miał kto przynieść to ja przyniosłem.

I po prostu poszedł.

Okej nie spodziewałam się, że on jest aż tak otwarty.

Gdy układałam wszystkie papiery znowu ktoś mi drzwiami trzaska i znowu dostaje zawału i widzę że to Gonzalez krzyczę:

-Nie trzaskaj tak bo zawiasy wypadną!

-Co ty taka strachliwa?- podchodzi i pomaga mi podnieść papiery.

Gdy wstaje on wstaje w tej samej chwili przez co prawie się wywalam jednak on mnie podtrzymuje, jego twarz jest dość blisko mojej. Lekko całuje moje usta jednak potem zaczyna coraz mocniej.

-Pedro- mówię w przerwie od kolejnego pocałunku- Nie możemy ktoś tu zaraz może wejść.

Podnosi mnie na co cicho piszczę i podchodzi do drzwi zamykając je na klucz.

-Nikt już nie wejdzie- kontynuuję całując mnie.

-Stęskniłeś się Pedrusiu?- kpię z niego kiedy patrzy mi w oczy.

-Nawet nie wiesz jak bardzo Pili- całuje mnie jeszcze raz po czym mnie odstawia spowrotem na ziemię.

-Gwiazdeczko siadaj i podpisuj bo mnie twój trener zaraz walnie w łeb za za długie przetrzymywanie jego zawodnika.

-Dobra myślałem że też się stęskniłaś.

-A skąd wiesz że nie?- podaje mu papiery które podpisuję.

Gdy wychodzi zatrzymuje go szybko całując w usta.

-Do zobaczenia panie Gonzalez- puszczam mu oczko i zamykam drzwi.

Słyszę gwizdanie na korytarzu i ktoś dostaje chyba od Gonzaleza w łeb bo krzyczy aby nie w głowę.

Ferran hazardzista Torres.

-Torres właź a nie- wychylam głowę zza drzwi i pod nosem mówię- Nie dość że z debilami muszę żyć codzienne to jeszcze w pracy.

-Jeszcze byś za nami płakała.
-Wątpie.

-To co to już oficjalne z panem Gonzalezem?

Podaje mu papierki które miał podpisać. Patrząc przy okazji na niego jak na idiotę. Co ich tak bardzo obchodzi nie swoje życie. Ja i Pedro narazie raczej nie myślimy o związku w końcu dopiero co niedawno staliśmy się przyjaciółmi. Narazie bym powiedziała że jesteśmy przyjaciółmi którzy trochę bardziej się lubią.

-A daj mi spokój- kręcę głową popijając herbatę. Gdy widzę że podpisał papiery mówię- Wypad na trening durniu.

-Okres masz?

-Wypad!

Przerażony Ferran wychodzi.
Ja siadam spowrotem w fotelu oddychając głęboko. Może i mam okres ale nie musi o tym wiedzieć.
Gdy przychodzi mi wiadomość na telefon wyjmuje go bo myślałam że to moja babcia ale gdy widzę ze jest to nieznany numer z podniesioną brwią otwieram wiadomość.

Prywatny numer
Myślisz że jest on taki święty? Że jesteś jedyną? Nie bądź głupia

-Co do kurwy- tylko to wychodzi z moich ust.

Ja:
Kim ty do cholery jesteś

Prywatny numer:
Jak to kto? Kiedyś też byłam taka naiwna jak ty słońce
Wierzyłam że będę tą jedyną

Ja:
Carmen kochanie jaką mam pewność że nie kłamiesz?

Prywatny numer:
Co by mi to dało? Polubiłam cię serio chcę cię tylko przyjacielsko ostrzec
A raczej po prostu powiedzieć ci abyś nie liczyła na nic więcej
Jest kobieciarzem i nigdy nie odpuści.
Myślisz że nie spotykał się ze mną po waszej randce? Oczywiście że się spotykał.

_______________________

To się podziało cóż.

Nudny rozdział przyznaję ale w następnym będzie dupniecie

Jeszcze się to wyklepie

Pozdrawiam i na pocieszenie wysyłam zdjęcie Pepiego

Pozdrawiam i na pocieszenie wysyłam zdjęcie Pepiego

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Do następnego 😘😘😘



Estrella | Pedri Gonzalez Where stories live. Discover now