13.Wyrzucona z pracy

219 12 1
                                    

Kilka miesięcy później

-Pilar!-krzyczy mój ukochany współlokator już z trzeci raz.

-Co?! Jak coś chcesz to sam idioto przyjdź!

-No chodź.

-Kurwa ksieciuniu dupy nie umie ruszyć.- mówię pod nosem po polsku aby na pewno mnie nie zrozumiał.- Co chcesz? Ogarniam się na mecz.

- Weź mi kaptur popraw.

- No ty chyba z chuja spadłeś! Dosłownie mogłeś sam przyjść.
Jeszcze muszę się kurwa dzisiaj z dwoma debilami na meczu użerać bo zamiast grać, jeden kurwa latać próbował i sobie kostkę zwichnął a drugi po otrzymaniu żółtej kartki do sędziego startował. No mądrości pogratulować.

-Okres będziesz miała?

-Nawet jeśli tak to nic nie zmienia tego że jesteście idiotami.-poprawiłam mu kaptur- Masz.

-Zaraz wychodzimy.

-Jestem już prawie gotowa.

Kiedy po dziesięciu minutach wracam do salonu Gavi marszczy brwi.

-A barwy gdzie?- kręci głową.

-W twojej dupie- mówię przewracając oczami.- Idziemy żabciu- mówię tak do niego od miesiąca aby go wkurwiać. Zawsze się daje.

-Ta Idziemy.

Gdy wchodzę do auta Pedri puszcza mi oczko na co lekko się uśmiecham.
Z Pedro mam lepsze relacje niż gdy się poznaliśmy.

Przez kilka miesięcy naszej znajomości zaczęliśmy się lepiej poznawać i nawet lubić.
Pod maską wrednego chuja kryje się chłopak który cały czas żartuje i jest miły dla wszystkich.

Zawsze rozczula mnie widok jego z młodymi fanami.

-Cześć Pedrusiu uczyłeś się latać?- śmieje się na co dostaję w głowę.-Eeee smrodzie.

Oczywiście dokuczać sobie nie przestaliśmy.

-A ty co tak długo?- pyta się Gonzalez gdy po dwóch minutach wsiada Gavira.

-Zapomniałem portfela.

-Po co ci jak jako vipy mamy wszystko za darmo- mówię.

-I dzięki komu jesteś tym vipem?-Pab mruga mi oczami przed buzią.

-Dzięki Ferranowi któremu chciało się ruszyć dupsko i mi to załatwił.- odsuwam jego twarz uśmiechając się.

-Dzieciory uspokoić się.

-Mówi ten który ostatnio prawie się posikał ze śmiechu przez żart o kupie od Ansu.- patrzę na niego wymownie.- W końcu- mówię gdy podjeżdżamy pod Camp Nou- Porozmawiam z kimś normalnym a nie z głupim i głupszym.

Uciekam od dwóch rąk które chciały mnie uderzyć.

- Jesteście za bardzo agresywni.

-Jezu co my mamy z tym dzieckiem- mówi Gavi do Pedriego.

-To zabrzmiało jakbyś był moją mamą i gadał do ojca twojego dziecka.

-Moge być twoja mamą.

-Nie dziękuję.

-O święta trójca zawitała!- krzyczy Balde który nagle wychodzi.

Cóż podskoczyłam trochę nie ukrywam.

No ale jakby wam ktoś koło ucha tak wrzasnął.

-Boze kolejny głupek- idę dalej ze zbolałą miną.- Frenkie!- krzyczę za przyjacielem który szedł z przodu.- W końcu ktoś normalny

Estrella | Pedri Gonzalez Where stories live. Discover now