5

57 4 20
                                    

Dzisiaj musiałem wrócić do szkoły. Na tą myśl odechciewało mi się żyć. Zawsze byłem wyrzutkiem i wyzywany. Moim jedynym przyjacielem od w sumie 8 lat był Gyuvin. Zawsze mogłem mu wszystko powiedzieć, choć teraz ciągle spotykał się z Ricky'm. Znaczy nie miałem mu tego za złe, bo im kibicuje, ale coraz rzadziej się spotykamy.

Wracając, była 7:10, czyli musiałem się już zbierać do szkoły. Wstałem, w łazience załatwiłem się, umyłem zęby i zrobiłem szybką pielęgnację. Stanąłem przed szafą, którą chwilę potem otworzyłem i wyciągnąłem z niej szerokie szare jeansy, czarną luźną koszulkę i równie czarną i luźną bluzę. Ułożyłem włosy, zapakowałem plecak i udałem się do salonu. Była 7:40, więc postanowiłem iść do szkoły piechotą. Haohyuna znowu nie było, ale to raczej dobrze, bo jeszcze się nie pogodziliśmy.

-Jiwoong hyung ja idę do szkoły piechotą, dobra?

-Dobrze. A co ze śniadaniem?

-Eee... zjem w szkole... zrobiłem sobie dzisiaj rano jak jeszcze spałeś.

-No dobrze, to miłego dnia!

No nie wiem czy będzie taki miły - pomyślałem. Ubrałem moje conversy i czarną kurtkę. Wyszedłem z domu lekko zestresowany.

Po około 15 minutach byłem pod szkołą. Moje dłonie ze stresu zaczęły się trząść i pocić. Po jakichś 2 minutach stania postanowiłem tam wejść. Na szczęście nie spotkałem po drodze nikogo z mojej klasy. Podszedłem do szafki, zdjąłem kurtkę, wyciągnąłem potrzebne książki i zamknąłem z powrotem szafkę. Przemieściłem się do klasy, w której miałem mieć teraz Koreański, czyli lekcję z moją wychowawczynią. Była jedną z moich ulubionych nauczycielek. Uczciwa, stanowcza i miła kobieta.

Chwilę potem zadzwonił dzwonek na lekcje. Ja siedziałem w sali, a reszta klasy zaczęła wbiegać do niej pojedynczo. Ja siedziałem sam, dopóki Leeseo nie przyszła.

-Hej, um Yujin, czy mogłabym z tobą usiąść?

-Cześć, jasne że tak. A nie ma dzisiaj Ahyeon? Chyba z nią siedziałaś zawsze.

-Wypisała się niestety z tej szkoły. - wtedy do sali weszła pani Park - nauczycielka koreańskiego. Przywitaliśmy się z nią i kobieta zaczęła prowadzić lekcje. Gdy zapisywała coś na tablicy Taegyu - mój jeden z największych prześladowców szepnął do mnie:

-Psst, jak spędzało się ferie z dwoma tatusiami?-zaśmiał się szyderczo. Naprawdę na takie uwagi chciało mi się płakać, ale nie chciałem si rozklejać na lekcji, więc zignorowałem go. Lekcja minęła mi już bez żadnych głupich uwag. Jak najszybciej potrafiłem wyszedłem z sali, żeby nikt nie podłożył mi nogi ani nic. Po drodze jeszcze dużo osób mnie zaczepiło np.: „ej jak ma dwóch ojców to pewnie sam jest pedałem!", „co tam u twoich tatusiów" itd. Po pierwsze, nie mam dwóch ojców, bo Jiwoong wyraźnie powiedział że nie chce nim być.

Następna miała być matematyka. Szybko wziąłem potrzebne książki i niezauważalnie przemieściłem się do sali numer 127. Po pięciu minutach zabrzmiał dzwonek w całej szkole i osoby z mojej klasy zaczęły się zbierać w sali. Przywitaliśmy się z matematyczką, która zaczęła prowadzić lekcje.

Rozwiązywałem zadania w zeszycie i wreszcie zabrzmiał głos nauczycielki:

-Proszę do tablicy...Leeseo. -wiedziałem że nie umie matematyki, więc pokazałem jej szybko rozwiązanie, a ona uśmiechnęła się i cicho mi podziękowała. Leeseo zaczęła rozwiązywać zadanie na tablicy, które oczywiście zrobiła poprawnie. Wróciła do ławki i szepnęła:

-Dzięki -

-Nie ma za co - uśmiechnąłem się. Lekcja minęła dosyć spokojnie. Nikt mnie nie zaczepiał. Nie wiem, ale chyba to przez panią Choi. Jak usłyszy jakiś szept to wstawia uwagi i do dyrektora. Wreszcie zabrzmiał dzwonek, a ja jak najszybciej się pakowałem, żeby potem wyjść jako pierwszy, bo jeśli się ociągam, to nigdy nie jest ze mną dobrze.

Dad's boyfriend [Jiwoong x Yujin] Tahanan ng mga kuwento. Tumuklas ngayon