4

53 4 54
                                    

Tydzień później...

Od jakichś 3 dni Haohyun nie dawał mi znaków żywota. Jiwoong usprawiedliwiał to ciężką pracą, ale coś mi tu nie grało. Sam on wydawał się przez ten czas jakiś smutny. Cóż może to tylko moje wyobrażenia...

Moje myśli przerwał dosyć głośny dzwonek do drzwi. Otworzył je zdezorientowany Jiwoong. W drzwiach zawitał Haohyun, do którego odrazu podeszłem.

-Czemu cię tyle nie było?

-Nie twoja sprawa. -zabolały mnie lekko te słowa, bo on nigdy tak nie mówił, ale kontynuowałem rozmowę:

-Proszę powiedz mi~ -przeciągnąłem ostatnie słowo.

-Nie rozumiesz słowa nie?! Idź się zajmij sobą i lepiej  idź nie wiem poćwicz bo widzę że ci się trochę przytyło a nie mi dupe zawracasz! Tylko wszystkich wkurwiasz!

W tym momencie moje oczy się zaszkliły. Byłem bardzo wrażliwy, zwłaszcza na krzyki. Nienawidziłem tego, zawsze czułem jak coś we mnie pęka, jeszcze jak zrobi to jedna z najważniejszych i najbardziej zaufanych mi osób. W jednej chwili odezwał się Jiwoong:

-Ej nie takim tonem do niego! Nie wiesz że on nienawidzi jak się na niego krzyczy?!

-W dupie to mam! Trochę dyscypliny temu dziecku trzeba!

W tej chwili nie mogłem na to patrzeć, więc pobiegłem do pokoju, w którym dałem upust emocjom i się rozpłakałem jak dziecko. Co ja mu zrobiłem? Musiałem coś zrobić, a może to po prostu dlatego, że ja jestem taki denerwujący?

Popatrzyłem na szafkę w biurku, do której podeszłem. Otworzyłem ją i wyciągnąłem z niej moją starą, dobrą żyletkę.

Miałem już tego nie robić... obiecałem sobie... ale najwyraźniej nie jest mi to dane. Przyłożyłem ostrze do mojego nadgarstka i zostawiałem na nim krwiste ślady. Nie chciałem przestawać, ponieważ sprawiało mi to ogromną przyjemność, ale usłyszałem kroki w stronę mojego pokoju, więc szybko schowałem żyletkę, położyłem chusteczkę na moim nadgarstku i przykryłem to bluzą. Chwilę później usłyszałem pukanie do mojego pokoju.

-Yujin? Mogę wejść? To ja Jiwoong... -w jego głosie było słychać zmartwienie.

-Mhm... -spojrzałem jeszcze raz na nadgarstek, czy nic nie przesiąkło i usłyszałem otwieranie drzwi.

-Yujinnie, przepraszam cię za niego, ja nie wiem dlaczego on tak zrobił... dla mnie też nie był w porządku, a przede wszystkim nie chciał mi powiedzieć dlaczego go nie było. -rozłożył ramiona, do których odrazu wpadłem i przytuliłem mocno jego talię.

-N-nie przepraszaj, to nie twoja wina. -powiedziałem dalej zapłakany.

-Nie płacz już, choć położysz się i spróbujesz zasnąć, żeby o tym nie myśleć, dobrze? -powiedział z troską.
Zawahałem się trochę, bo w każdej chwili mógł zobaczyć moje rany, ale zarówno potrzebowałem jego przytulasów, bo wiedziałem że nie zasnąłbym sam.

-O-okej.. -złapał mnie pod udami, zaniósł na łóżko i położył się obok mnie. Po chwili usnąłem w jego objęciach.

•••

Obudziłem się, ale nie poczułem już silnych ramion Jiwoonga, a zobaczyłem kartkę na stoliczku nocnym:

„Idę do sklepu, zaraz wracam :)
Jiwoong~"

Miałem nadzieję że na dole nie było Haohyuna, bo nie chce z nim za bardzo rozmawiać.

Lecz niestety myliłem się. Mój tata siedział przy stole wyraźnie zdenerwowany. Nie zwróciłem na niego uwagi i udałem się do kuchni. Zrobiłem sobie najzwyczajniejsze kanapki i usiadłem do stołu na przeciwko Haohyuna. W jednej chwili mój rękaw opadł na łokieć, czego nie zauważyłem. A on... on mnie wyśmiał...

-Co ty się kurwa tniesz? Boże nakrzyczałem tylko na ciebie a ty już? Takiej niemoty jak ty to ja jeszcze nie widziałem. Ale że naprawdę musiałem zaadoptować akurat ciebie - zaśmiał się szyderczo i odszedł. Zaczęły zbierać mi się łzy w oczach. Czemu on taki jest?

Szczerze to nie miałem zamiaru mówić tego, co wczoraj zrobiłem Jiwoongowi, ale i tak pewnie sam się dowie.

W tym czasie w domu rozległ się głos otwieranych drzwi. Stał w nich oczywiście Jiwoong. Postanowiłem mu pomóc, ale starałem się nie dawać poczucia smutnego. Pomogłem rozpakować zakupy i udałem się do pokoju.

Stanąłem przed lustrem i popatrzyłem się w moje odbicie. Może naprawdę powinienem schudnąć? Rzeczywiście ja za dużo jem. Muszę schudnąć. Chyba dzisiaj już nic nie zjem.

Przypomniało mi się, że po weekendzie idę do szkoły. Boże, nie chce tam wracać...nawet nie mam tam z kim gadać...nie no jest niby Leeseo, ale tylko z nią gadam w tej szkole.

Wyszedłem z myśli i popatrzyłem się na mój nadgarstek. Przydałoby się to zdezynfekować, a przynajmniej przemyć wodą. Udałem się do łazienki i zacząłem przemywać rany wodą. Strasznie mnie piekły, ale trudno, jakoś sobie trzeba radzić. Wytarłem nadgarstek, zrobiłem opatrunek i wróciłem do pokoju.

⭐️⭐️⭐️

Hejkaaa!!!
Ogólnie to przepraszam za tak krótki rozdział, ale totalnie nie mam pomysłu na niego, więc może mnie nie zjecie.

Następny rozdział będzie już pewnie w szkole. Wstawie go może jutro, zobaczę.

720 słow. Dozobaczenia w następnym rozdziale kochani. Paaaa!!

Dad's boyfriend [Jiwoong x Yujin] Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum