XVI

210 31 22
                                    


XVI

Die Tat ist alles, nichts der Ruhm.

Czyn jest wszystkim, niczym sława.

(Johann Wolfgang von Goethe)


Wszystkie możliwe sygnały, domysły i przeczucia, jakie na nią spływały, jasno sugerowały, że to co się dzieje z nią i Hunterem, jest toksyczne. I niewłaściwe. Jednak natura ludzka lubi okłamywać, albo człowiek z natury bywa ślepy na niewygodną prawdę. Tara chciała wierzyć, że niestandardowe metody, dziwaczna metodyka pracy i zachowania przypominające dupka stulecia, to jakiś plan. Hunter miał na nią plan, a to, że nie działał sztampowo to wynik tego, kim jest.

Spoglądała na pudełeczko, przypominające te starodawne pudełka po kapeluszach. Co za kutas! Dał jej tę cholerną, seksualną maskę! Dlaczego? Chciał widzieć jak zapada się pod siebie ze wstydu? Właściwie to skoro miała pełnić część obowiązków asystentki, to był to mobning, molestowanie i wszystkie możliwie red flagi.

Pan Cień musiał wiedzieć nie tylko o jej obecności na imprezie, ale również o tym, że w pewnym stopniu była współuczestnikiem tamtych wydarzeń. Dalej myśli poszły same jak psy puszczone ze smyczy: czy wśród pieprzących mężczyzn, był Hunter? Starała się przypomnieć sobie maski, ciała, charakterystyczne cechy. Czy którykolwiek z kochanków, na których patrzyła w skrajnym podnieceniu, był profesorem? Czy on to robił? Ze studentami? Chryste!

Ta myśl odzywała się tępym pulsowaniem w dole brzucha i nowym rodzajem podniecenia. Oddech samoistnie przyspieszył, a ciało napięło się jak struna w oczekiwaniu na pieszczotę – jakąkolwiek!

Żyła praktycznie jak zakonnica. Skupiona na pracy, na swojej sztuce, ostatnio na tym, że wszystko jej się waliło na głowę. Nie miała czasu na kochanków, chłopaków, ani znajomości. To, co poczuła do Jacoba to był wynik alkoholu. To, co wywoływał u niej Hunter to było jak nagłe tsunami. Nie umiała odpuścić myśli o profesorze i wieczorze u Kruków. Paradoksalnie zaczęła się sama przekonywać, że był wśród nich, że go widziała, być może, że patrzył jej wtedy w oczy. Ta myśl miała wagę ciężkiego podniecenia i wilgoci. Jej cipka zapulsowała wręcz boleśnie.

Wzięła maskę, poszła do łazienki. Rozebrała się do naga, rozpuściła włosy, które ciemną kaskadą spływały do połowy pleców. Spojrzała na siebie w lustrze, ale starała się dostrzec nie siebie – Tarę Evans, ale nową kobietę. Taką zdecydowaną i świadomą swoich potrzeb.

Założyła, powoli, maskę. Najpierw poluzowała troczki trzymające konstrukcje. Pasowała idealnie, zmieniając nagle jej znajomą, ludzką twarz, w dziób dziwnego ptaka. To było cholernie stymulujące. Głaskała się po ramionach, po obojczyku. Odchyliła głowę i zacisnęła palce na własnym gardle.

A potem sięgnęła po telefon i zrobiła kilka bardzo odważnych zdjęć. Jak nie ona. Jak ktoś, kim mogłaby czasem być, kto sprawiłby jej przyjemność. I to ją przeraziło, a jednocześnie poczuła satysfakcję przy cykaniu kolejnych fotek. Mogła udawać wulgarną i wyuzdaną. Maska dodawała jej odwagi.

Ściągnęła ją. Ochlapała twarz zimną wodą, bardzo zimną. Nie pomogło. Podniecenie rozpanoszyło się w jej ciele jak intruz. Zostawiła skórzany rekwizyt i bez wahania weszła pod prysznic. Ciepła woda oblewała jej ciało, a ona starała się nie myśleć o Hunterze. Ale on chyba ani myślał wyjść jej z głowy.

- Nie dam sobą sterować w taki sposób – mruknęła do siebie szeptem, odrzucając pomysł, aby zrobić sobie dobrze, myśląc o jego palcach i wargach. To zdecydowanie przekraczało cel, w którym przybyła na akademię.

Nocturn / zostanie wydany/Where stories live. Discover now