III

323 36 5
                                    

III

Istota żyjąca w samotności, poza społeczeństwem, jest albo zwierzęciem, albo bogiem. (Arystoteles)

- Jak to stypendium? – zapytała, powtarzając jedynie to, co było najistotniejszego w wypowiedzi jej promotora.

Nie lubiła gnoja od początku. Był wyniosły i absolutnie nie wspierał, a raczej regularnie podcinał skrzydła swoim studentom. Dostała go tylko dlatego, że jej promotorka wyniosła się razem z mężem do Australii w połowie semestru i nie pozwolono jej na konsultacje online w sprawie dyplomów.

Zaprosił ją nagle do siebie na prywatne spotkanie. Spodziewała się oficjalnego pisma o skreśleniu z listy studentów, owszem, ma je dostać, ale on zaczął od stypendium.

- Shadowcraft School of Visual Arts, kojarzysz?

- To prywatna uczelnia.

Wszyscy słyszeli o tym miejscu. To jak Mekka dla artystów, ale jedynie dla tych z cholernie grubymi portfelami. Studenci to głównie dzieciaki obrzydliwie bogatych możnych, sama śmietanka. Albo geniusze. Nawet koronowane głowy, Boże święty! Szkoła Sztuk Cienia to jak święty Graal, uzyskany tam dyplom otwierał absolutnie wszystkie możliwie ścieżki kariery, ale poza pieniędzmi trzeba było mieć niespotykany talent.

- Mhm. Owszem. I semestr w niej kosztuje przeszło sto tysięcy. Semestr. A ty dostajesz propozycję stypendium i grant od rektora. W ramach...

- Przekupstwa?

- Dziewczyno, to szansa. Absolutny uśmiech losu. Stać cię, aby odmówić? Co będziesz robić, sądzić się z nami? Powodzenia, to wróży zabawę na lata. Gdzie wtedy będzie twoja kariera?

Na skandalu można było wiele ugrać, ale jednak brak formalnego wykształcenia zamknąłby jej drzwi do wielu galerii, a tym samym drzwi do sponsorów, mecenasów oraz po części do oficjalnego obiegu w mediach.

- Muszę się zdecydować w tym momencie?

- Absolutnie.

Czas jej ciąży, sekundy zmieniają się w minuty, a minuty w godziny. Czuje na sobie wzrok promotora, naglący, natrętny jak mucha. Ona siedzi na niewygodnym krześle i wyłamuje palce. To duża zmiana, ba! to rewolucja w życiu, nowe miejsce, nowi ludzie, nowa szansa. Szansa. Byłaby głupia, gdyby odrzuciła chociaż jeden semestr w prestiżowej uczelni.

- Zgadzam się. Nie mam wyjścia, prawda?

Ucieszył się, nawet uśmiechnął. Wstał, zapiął marynarkę i wyciągnął do studentki rękę. Również wstała i niepewnie uścisnęła dłoń mężczyzny.

- Dobra decyzja. Proszę, sekretariat przygotował wypowiedzenie umowy, czekają na ciebie dokumenty do podpisania, a z tego co wiem, czeka również tam zaproszenie do lepszego życia.

Serio? Lepszego życia? Tara mimo wszystko nie może pozbyć się tego okropnego uczucia, że została potraktowana jak pionek w grze. W dodatku ta gra w ogóle nie należała do niej, to nie jej partia. Pożegnała się z promotorem i poszła walczyć w sekretariacie o resztki zgubionej w industrialnych murach, godności człowieka.

*

Trochę jak list z Hogwartu, tylko brakowało sowy. Tara siedziała w kawiarni, setny raz czytając treść m@ila, którego nawet dla niej pani w sekretariacie wydrukowała. Tak jakby cyfrowy dokument jej nie wystarczył, jakby potrzebowała namacalnie poczuć papier w rękach. I faktycznie wyglądał autentycznie. Takiego samego dostała ona, również czytała go sto razy na telefonie.

Nocturn / zostanie wydany/Where stories live. Discover now