Prolog

444 26 15
                                    

Pov Riccardo:

Trening naszej drużyny piłkarskiej, zakończył się kilkanaście minut temu. Wszyscy poza mną i Gabrielem, ruszyli już dawno do szatni, by przebrać się i szybko wracać do domu. Lecz mi i mojemu najlepszemu przyjacielowi nigdzie się nie spieszyło. Położyliśmy się obok siebie, na murawie boiska i wpatrywaliśmy na przepływające po niebie obłoki. Pogoda była naprawdę piękna, idealna na wyjazd nad jezioro lub piknik. Milczeliśmy. Ale milczenie z Gabim, było jak najlepsza rozmowa z każdym innym. Milczenie z nim nie było niezręczne. Znaliśmy się już wiele lat, w naszej relacji, nie było czegoś takiego jak niezręczność. Zamknąłem oczy. Było tak cicho i spokojnie... Jednak ktoś zechciał przerwać nam tą ciszę swoimi krzykami.

- Riccardo! Gabriel! Złazicie z tego boiska czy będziecie tu tak leżeć? Ja chce trenoooooować. - no tak... Tylko jedna osoba w tej szkole, mogłaby robić kolejny trening, chwile po poprzednim. Był to nie kto inny jak Arion Sherwind. Otworzyłem oczy. Brunet stał nade mną i wpatrywał się centralnie na moją twarz.

- Arion.. daj ludziom odpocząć. Poza tym, dopiero co trenowałeś. - odpowiedział Gabi. Sam chciałem coś dodać, ale oczywiście nie było mi to dane.

- Trenowałem, trenowałem. No, ale ja chcę więcej i więcej, i więcej!

Przewróciłem oczami. Może i Arion był świetnym graczem, ale miał ciut za duży zapał do gry. Powinien zrozumieć, że piłka, mimo iż jest dla nas bardzo ważna, nie jest jedyną rzeczą jaka na świecie istnieję.

- Riccardo? - zapytał Gabriel spoglądając na mnie.

Kiwnąłem lekko głową i podniosłem się z ziemi. Gdy stałem już na nogach, wyciągnąłem rękę do przyjaciela, by pomóc mu wstać. Ten uśmiechnął się uroczo, złapał moją dłoń i już po chwili stał obok mnie.

Rozumieliśmy się praktycznie bez słów. Wystarczyło zobaczyć, jak chłopak na mnie patrzy i w jaki sposób wypowiedział moje imię, a już wiedziałem, że powinniśmy się zwijać.

- No dobra dobra. - spojrzałem znowu na bruneta. - trenuj sobie spokojnie, my już ci nie przeszkadzamy.

Gabriel tylko się uśmiechnął i ruszył w stronę ławki. Podniósł swoją torbę i założył ją na ramię. Poszedłem w jego ślady i też zabrałem swoje rzeczy.

- Do zobaczenia Arion!

- Papa Arion!

- Ta pa chłopaki! - pomocnik już zaczął podbijać piłkę i po chwili strzelił ze sporej odległości, w stronę bramki.

Razem z Gabim cicho się roześmialiśmy.

- On to dopiero kocha piłkę.

- Masz racje Riccardo. Ale sądzę, że my też ją tak kochamy, lecz nie mamy już takiego zapału.

- Co racja to racja, ale piłka to piłka co nie?

- Co masz.. przez to na myśli? - zapytał lekko zdziwiony Gabriel.

- No wiesz. Piłka jest dla nas tak samo ważna jak kiedyś, no ale zapału brak, masz racje. Widać to w całej naszej drużynie, ale mamy Ariona. Poradzimy sobie. Mówiąc piłka to piłka miałem na myśli, że ona nas nie opuści i.... Jeny zaczynam mówić jak Arion...

Chłopak z różowymi włosami roześmiał się.

- Masz rację. Może za dużo czasu z nim spędzasz? Ale wiesz? To nic, że mówisz jak on, może i jest młodszy, ale jak zacznie coś mówić to zwykle jest to skuteczne. No oprócz jego mowy motywacyjnej przed meczem finałowym. Opowiadałem ci o tym kiedyś prawda?

- Tak.. jak to leciało..?

- Czeka wygrana hop siup na na na! - krzyknęliśmy w tym samym momencie słowa kapitana i zaczęliśmy się śmiać.

- Co jak co, ale jednak miał rację. Wygrana przyszła do nas. Dzięki tobie Ric.

- Dzięki mnie? Coś ty, ja tam nawet nie grałem. To dzięki wam. Ja tam nie miałem żadnego wpływu.

- Oj nie bądź taki skromny Di Rigo. Arion chwilami chyba wątpił w wygraną, a potem porozmawiał z tobą i BUM! Wygraliśmy.

- Dobra Garcia, ale i tak wy mieliście w to duży wkład. Ogromny.

Gabi skinął głową i resztę drogi przemilczeliśmy. Gdy mieliśmy się rozejść, by każdy poszedł w stronę swojego domu, Gabriel objął mnie, ale tak... Po przyjacielsku. Odwzajemniłem ten miły gest.

- Dozobaczenia Riccardo - powiedział mi cicho do ucha.

- Tak - lekko zaskoczyłem się, tak "oficjalnym" pożegnaniem przyjaciela - do jutra Gabi.

- Tak... Do jutra - pościł mnie i ruszył w stronę swojego domu. Zrobiłem to samo.

Gdy znalazłem się już w swoim pokoju, myślałem o jutrze. Cieszyłem się, że zobaczę Gabiego, zagram z nim w piłkę, spędzę wszystkie lekcje w ławce obok niego, a na końcu razem wrócimy do domu. Może po drodze pójdziemy też kupić lody?

Lecz jutro nie nastało. Znaczy... Nastało, ale coś było nie tak, bardzo nie tak.

Czy to dlatego Gabriel..?


Au: I jak wrażenia? Mam taki świetny plan na tą książke, że hit. Oczywiście będę kontynuować opowieść o dzieciakach z Aliusa, ale chcę też czegoś nowego, innego. Wiec pisze o inazumie eleven go. Wiem wiem, wielka różnica ale co tam.

Miłego życiaaa<3

||Odnaleźć to, co zostało utracone|| - Inazuma Eleven GoWhere stories live. Discover now